Nowy Defender początkowo też zdawał mi się fanaberią. Kolejnym udziwnieniem prostej, ordynarnej terenówki na rzecz modnego SUV’a, który dobrze prezentuje się na prestiżowym miasteczku Wilanów. Ale wiecie co? Po dłuższym namyśle on też przypadł mi do gustu. Defender w sensie, nie Wilanów.
Wbrew obiegowej opinii jakoby Pizza pochodziła z Włoch, swe początki ma w Starożytnej Grecji. Ówcześni mieszkańcy Hellady raczyli się płaskimi plackami chleba, smarowanymi oliwą z dodatkiem czosnku i świeżych bądź suszonych ziół. Około 150 lat p.n.e. Grecja została podbita przez Imperium Rzymskie. I choć politycznie to Grecy stali się ludem pokonanym, kulturowo zachowali swoją odrębność i de facto zdominowali społecznie zwycięskich Rzymian. To właśnie w tamtych czasach mieszkańcy dzisiejszej Italii oprócz Greków, do niewoli wzięli także płaski chleb smarowany oliwą. Następnie odrobinę go stuningowali, dodali pomidorów, bazylii i nazwali Pizzą.
„Na przykład próby poproszenia o odrobinę sosu, którym moglibyście polać swój placek kończą się zazwyczaj tragicznie.”
Współcześni Włosi uznają Pizzę jako swoje danie narodowe i kultywują sztukę jej wytwarzania na miarę religii. Strzegą swego specjału lepiej niż Straż Przyboczna Jej Królewskiej Mości swej Królewskiej Mości. W związku z obłąkaniem jakim kierują się Włosi w kwestii greckich placków, będąc na terenie bucika Europy należy przestrzegać pewnych zasad. Na przykład próby poproszenia o odrobinę sosu, którym moglibyście polać swój placek kończą się zazwyczaj tragicznie. Sam kiedyś poszedłem ze znajomym do włoskiej pizzerii w moim rodzinnym mieście. Przed wejściem kolega ostrzegł mnie, żebym czasem nie wpadł na genialny pomysł dopominania się o sos, gdyż może czekać mnie śmierć w okrutnych męczarniach. Po prawdzie nie jestem szczególnym fanem polewania pizzy koncentratem pomidorowym czy majonezem z czosnkiem w proszku. Ale, jest jedno ale. Jako że jestem z natury człowiekiem lubiącym robić wszystko na przekór, nie omieszkałem napomknąć o sosie gdy oczekiwaliśmy na greckie placki.
„Jeżeli Twój wóz ma choćby jeden Pierścień Segera niezgodny z numerem VIN, absolutnie nie masz prawa nazywać swojego auta klasykiem czy youngtimer’em.”
Znajomy mocno niedoszacował konsekwencji mojego ważkiego zachowania. Czekała mnie bowiem niemal godzinna tyrada z ust Włocha (nie przesadzam, serio tyle to trwało) omawiająca jak wielki popełniłem błąd. Jednak sos, czy raczej całkowity i bezapelacyjny zakaz jego stosowania, to tylko wierzchołek góry lodowej. Włosi z ich podejściem do pieczenia pizzy przypominają mi trochę zadufanych w sobie miłośników klasycznych Mercedesów i Porsche. Zgodność z VIN’em nade wszystko. Jeżeli Twój wóz ma choćby jeden Pierścień Segera niezgodny z numerem VIN, absolutnie nie masz prawa nazywać swojego auta klasykiem czy youngtimer’em. A najlepiej będzie dla Ciebie, jeśli od razu rzucisz się z mostu. W innym wypadku czeka Cię publiczna egzekucja na stosie. Mówię poważnie. Też kiedyś zdarzyło mi się drażnić miłośników starych Merców na jakimś zlocie. I choć zabawa była przednia, przyznaję, to wierzcie lub nie, ledwo uszedłem z życiem.
„(…)Pizza Hawajska. Pizza, która do dziś w zasadzie Pizzą nie jest.”
W każdym bądź układzie, do pizzy pod żadnym pozorem nie wolno dodawać tych składników, które nie pasują. Na nasze, nie są zgodne z VIN’em. Jednakże innego zdania był niejaki Sam Ponopoulos. Pewien Grek, który w latach 60-tych prowadził restaurację w Kanadzie. Zdarzało mu się eksperymentować i pewnego razu postanowił dorzucić na Pizzę ananasa. Jak można się domyśleć, po czternastu nieudanych zamachach zorganizowanych przez Rodziny Włoskie, udało mu się opatentować swój wynalazek jako Pizza Hawajska. Pizza, która do dziś w zasadzie Pizzą nie jest.
„Ananas jest elementem kulturowo obcym włoskiej tradycji. „
Otóż w Italii istnieje twór o nazwie Rada Naczelna Stowarzyszenia Rolników Włoskich. Obyczaj nakazuje każdy nowy przepis na pizzę przedstawić ów Radzie, która ocenia czy może być on uznawany za oficjalny i w pełni włoski. Ocena oczywiście przebiega w dość przewidywalny sposób, bowiem dany placek musi być skonsumowany osobiście przez specjalnie wyznaczonych w tym celu członków Rady. Jak nie trudno zgadnąć, Pizza Hawajska nie została uznana jako prawdziwa, włoska Pizza. Powód? Ananas jest elementem kulturowo obcym włoskiej tradycji.
„Tym samym po zapisaniu niemal sześciuset słów mogę zająć się tym, po co w ogóle tu przyszliście. Czyli nowym Land Rover ’em Defender ’em.”
Cóż jednak począć, jeśli ktoś pizzę z ananasem uwielbia? Prawda jest taka, że i tak Pizza Hawajska się przyjęła, zaś ananas nadaje jej pewnego unikalnego charakteru. Dla Włochów jest rzecz jasna czymś kompletnie nie do przyjęcia. Jednak sam osobiście znam osoby, które uwielbiają tylko i wyłącznie Hawajską. Żadnej innej nie trawią. Tym samym po zapisaniu niemal sześciuset słów mogę zająć się tym, po co w ogóle tu przyszliście. Czyli nowym Land Rover ’em Defender ’em.
„Robi się to aby wykluczyć ewentualność, w której dany samochód zużywałby zbyt dużo paliwa. Bądź też, co gorsza, wydzielałby przy tym zbyt dużo CO2.”
Autem, które nie tylko zaskoczyło wszystkich zupełnie nowym stylem, choć odrobinę nawiązującym do poprzednika. Przede wszystkim wciąż można go kupić z potężną V8-ką pod maską. Co prawda V8 było już w poprzednim modelu, lecz w 2021 roku każdy wóz z silnikiem V8 jest dogłębnie analizowany za pośrednictwem skomplikowanych algorytmów na bazie Excel’a. Robi się to aby wykluczyć ewentualność, w której dany samochód zużywałby zbyt dużo paliwa. Bądź też, co gorsza, wydzielałby przy tym zbyt dużo CO2. A w dzisiejszym świecie to niedopuszczalne.
„Dodajcie do tego czarny niczym nieekologiczny węgiel kolor, czarne dodatki i dokładki, 22-calowe koła zwiększające opory toczenia oraz emisję CO2 i w zasadzie otrzymacie Pizzę z Ananasem.”
Jednak Land Rover postanowił, że Defender zasługuje na V8. I to nie byle jakie. Nowy Defender posiada pełnoprawne, pięciolitrowe, doładowane kompresorem, 535 konne V8, które pluje ogniem niczym Włosi na myśl o pizzy z ananasem. I tak jak Hawajska obraża uczucia prawdziwego konesera greckich placków, tak nowy Defender depcze wszystkie postanowienia z Kioto. Przyspiesza on do setki w około 5,2 sekundy i pruje do 240 km/h, a wszystko to w akompaniamencie ryku, wizgu i emisji całych ton dwutlenku węgla do atmosfery. Dodajcie do tego czarny niczym nieekologiczny węgiel kolor, czarne dodatki i dokładki, 22-calowe koła zwiększające opory toczenia oraz emisję CO2 i w zasadzie otrzymacie Pizzę z Ananasem.
Produkt, który wielu się nie podoba. Wielu drażni i doprowadza wręcz do szewskiej pasji. Ze starej gniotsy nie łamiotsy zrobiono kolejnego, pozerskiego SUV’a, który nie dość, że potrafi pruć ponad dwie paki, to w dodatku całkiem nieźle radzi sobie w terenie. Nowy Defender całkowicie nie pasuje do dzisiejszego świata. Kto to słyszał, żeby wkładać do auta terenowego tak ogromny i mocny silnik. Komu to potrzebne? I w zasadzie muszę się Wam do czegoś przyznać. Początkowo podchodziłem bardzo sceptycznie do Pizzy Hawajskiej. I nie chodzi tu o moją zagorzałą miłość do klasycznych, włoskich i jedynych właściwych odmian greckich placków.
„Początkowo podchodziłem bardzo sceptycznie do Pizzy Hawajskiej.”
Po prostu uwielbiam rzeczy proste, a dodawanie ananasa do Pizzy zdawało mi się zbędną fanaberią. Ładnie wyglądającą na talerzu sztuką dla sztuki, którą fajnie jest pochwalić się na Instagramie. Jednak po napisaniu tego felietonu nabrałem ochoty spróbować tej odmiany. Nowy Defender początkowo też zdawał mi się fanaberią. Kolejnym udziwnieniem prostej, ordynarnej terenówki na rzecz modnego SUV’a, który dobrze prezentuje się na prestiżowym miasteczku Wilanów. Ale wiecie co? Po dłuższym namyśle on też przypadł mi do gustu. Defender w sensie, nie Wilanów. Wiecie, ja po prostu uwielbiam łamać porządek, zasady, reguły, postanowienia i dekrety. Szczególnie, jeśli przy okazji mogę wkurzyć jakiegoś Włocha albo przypiętego łańcuchami do pnia drzewa popaprańca.
Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Land Rover’a