„Lecz takie było Subaru Forester piętnaście, dwadzieścia lat temu. Niestety kolejne jego generacje stały się otłuszczone i niemrawe. Owszem, wciąż mają napęd na cztery koła i solidny prześwit, ale to już nie są zawodnicy street workout.„
Nie wiem jak to działa u Was, ale ja z roku na rok dostrzegam jak bardzo się starzeję. Jeszcze kilka lat temu mogłem zarwać dwie nocki z rzędu, w międzyczasie zaliczyć potężną imprezę i nie robiło to na mnie żadnego wrażenia. Dziś? Kładę się spać z kurami, wstaję zaś z opuchniętymi oczami i bólem pleców. Pomimo że ledwie dobijam do trzydziestki, widzę jak bardzo mój organizm starzeje się i zużywa. Muszę Was zmartwić. Czeka to nas wszystkich.
Za młodu kompletnie sobie z tego nie zdajemy sprawy, lecz wszystko co nas otacza przemija. Gdy życie jest młode i pełne energii, chce się latać i skakać. Jednak z każdym dniem ta energia gdzieś z nas ucieka pozostawiając wyschnięte, przemęczone ciała. Kojarzycie markę Subaru? W latach 90-tych nastąpił jej pełen rozkwit wraz z Outbackiem, Foresterem i kultową Imprezką. Pamiętam jak dziś te reklamy, w których Świnki dziarsko stawiały czoła matce naturze o najróżniejszych twarzach.
Pamiętam jak dziś te reklamy, w których Świnki dziarsko stawiały czoła matce naturze o najróżniejszych twarzach.
Subaru Imprezy raczej nikomu przedstawiać nie trzeba. Niewielki kompakt, który odziedziczył spuściznę pierwszej generacji Legacy i wybił się na rajdach WRC. Prostota, lekkość, niepowtarzalny bulgot i Colin McRae za fajerą. Któż z nas tego nie pamięta? Przez długi czas nie oferowali oni silników wysokoprężnych, a gdy już się na to zdecydowali, uparli się na boksera. Pamiętam reklamę, która leciała na Eurosporcie gdy za dzieciaka oglądałem rajdy WRC. Subaru has been here – po czym ukazane jest jakieś górzyste odludzie. And here – ukazując ośnieżoną, ledwie przejezdną drogę w lesie. Subaru has been here – dostajemy odcinek specjalny i prawy, szutrowy nawrót. And here – następnie widzimy mokry zakręt nocą, odnoszący się do miłości do tuningu i nocnych zabaw właścicieli po śliskich drogach. But Subaru has never been here. Until now. Na końcu dostajemy stację paliw ze stanowiskiem dla Diesli. I podjeżdżającego doń Outbacka.
Takie były kiedyś Subaru. Nieokiełznane, dzikie, warczące i łamiące wszelkie bariery i prawa. Subaru kiedyś było młode. Dziś takie już nie jest.
Subaru przez tą reklamę komunikowało światu jasny przekaz. Dojedziemy wszędzie, nawet tam gdzie nie dojechał nikt inny. Dotrzemy tam, gdzie nikt nie próbowal dotrzeć. Przełamiemy wszystkie bariery, nawet te technologiczne i fizyczne. Nikt przed nami nie próbował sprzedawać samochodów z dieslem w układzie boxer. My to zrobimy. Bo lubimy wyzwania. Bo lubimy stawiać czoła naturze, fizyce i światu. Takie były kiedyś Subaru. Nieokiełznane, dzikie, warczące i łamiące wszelkie bariery i prawa. Subaru kiedyś było młode. Dziś takie już nie jest. Stetryczało, dostało brzuszka, naciągnęło kapcie i zaczęło robić reklamy o Labradorach udających szczęśliwą rodzinę.
Wersje Turbo nierzadko sięgały dwustu koni, a przy odrobinie chęci z radością przyjmowały ponad 250 KM. Brzmiały wulgarnie, a za sprawą odpowiedniej mechaniki były w stanie poradzić sobie na nieprzejezdnych, ubłoconych drogach.
Nigdy nie byłem szczególnym miłośnikiem mody na crossover’y czy SUV’y. To auta kompletnie pozbawione sensu. Jedyne co dają właścicielowi to poczucie bycia ważniejszym od innych przez wyższą pozycję za kółkiem. I brak bólu rzepki kolanowej podczas wsiadania do wysoko montowanego fotela. Stare Subaru Forester jednak, to była inna bajka. Miał montowany prawdziwy, profesjonalny napęd na wszystkie cztery koła. Często występował z reduktorem i rzeczywiście był pojazdem sportowo użytkowym. Wersje Turbo nierzadko sięgały dwustu koni, a przy odrobinie chęci z radością przyjmowały ponad 250 KM. Brzmiały wulgarnie, a za sprawą odpowiedniej mechaniki były w stanie poradzić sobie na nieprzejezdnych, ubłoconych drogach. Forester nigdy nie był co prawda terenówką z prawdziwego zdarzenia, na ramie i z blokadami mostów, ale nie o to w nim chodziło.
Jednocześnie, po objechaniu kilku TT-ek czy Celic na krętych wirażach, na pełnej k**ie z ogniem i mieczem wpadał w boczną drogę. Przeskakiwał bagno, piaskownicę i metrowe zaspy śniegu. To się nazywa Sport Utility Vehicle.
Pełno jest filmików, szczególnie pochodzących ze wschodnich terenów Słowiańszczyzny, na których Forestery 1-szej i 2-giej generacji ratują tyłek większym od siebie. Wyciągają pick-up’y, terenówki, a nawet ciągniki siodłowe z naczepami z opresji. Prawdziwie terenowe wozy posadzone na ramie, ze sztywnymi osiami są trudne na co dzień. Myszkują po drodze, podskakują na nierównościach gruchocząc Wam kości ogonowe i niespecjalnie lubią wykonywać manewry należące do kategorii zmiana toru jazdy. Subaru Forester? Wręcz przeciwnie. Dzięki niezależnemu zawieszeniu i drogowemu napędowi na cztery koła wyciągniętemu wprost z Imprezy, fenomenalnie sprawował się na ulicach. Niejednokrotnie objeżdżał o wiele bardziej sportowo wyglądające bryki. Jednocześnie, po objechaniu kilku TT-ek czy Celic na krętych wirażach, na pełnej k**ie z ogniem i mieczem wpadał w boczną drogę. Przeskakiwał bagno, piaskownicę i metrowe zaspy śniegu. To się nazywa Sport Utility Vehicle.
Musicie wnieść szafę na czwarte piętro? Maratończyk jest za chudy i zbyt wiotki. Nawet jej nie uniesie.
Pierwsze generacje Forestera przypominały mi pełnego energii nastolatka, który na rowerze objeżdża osobówki ze świateł. Gdy złapie gumę rzuca rower w pinechy i zaczyna uprawiać parkour. Może nie wyciśnie na klatę 150 kg jak kulturysta i nie przebiegnie maratonu najszybciej ze stawki. Lecz dzięki swojej wszechstronności jest w stanie w realnym świecie rozłożyć na łopatki zarówno pakera jak i maratończyka. Zapewniam Was, stokroć bardziej wolicie takiego zawodnika niż siłacza, jeśli chodzi o pracę w realnym świecie. Musicie wnieść szafę na czwarte piętro? Maratończyk jest za chudy i zbyt wiotki. Nawet jej nie uniesie. Chcecie wykopać ziemię pod kostkę? Paker zasapie się po pięciu sztychach szpadla. A nasz uliczny wojownik? Wniesie szafę, skopie ogródek i wróci do domu skacząc po dachach okolicznych budynków.
Niestety kolejne jego generacje stały się otłuszczone i niemrawe.
Lecz takie było Subaru Forester piętnaście, dwadzieścia lat temu. Niestety kolejne jego generacje stały się otłuszczone i niemrawe. Owszem, wciąż mają napęd na cztery koła i solidny prześwit, ale to już nie są zawodnicy street workout. W wersji XT czyli jedynej słusznej, uturbionej benzynie, dostępna jest często wyłącznie skrzynia automatyczna. Zgadliście, CVT. Możecie zapomnieć zatem o objeżdżaniu Beemek na śliskich, krętych wirażach. Nowsze Forki także sporo przytyły i straciły dostęp do reduktora. Dlatego jeśli widzicie głębokie błoto lub piaskownicę przed sobą, radzę się upewnić że któryś z Waszych znajomych ma solidnego kinetyka. I nie wypił już kilku głębszych. W przeciwnym razie czeka Was wycieczka po traktor.
(…) jeśli widzicie głębokie błoto lub piaskownicę przed sobą, radzę się upewnić że któryś z Waszych znajomych ma solidnego kinetyka.
W zasadzie zastanawiam się jak zakończyć tę myśl. Wpis powstał całkowicie spontanicznie. Jednak mam nadzieję, że udało mi się w nim przekazać całość charakteru dawnego Forestera. Auta, które nie boi się sprawdzać nieznanego i przełamywać granice. Wiecie, istnieje grupa czynności, których nie da się zrobić. Na przykład kiedyś mój kumpel twierdził, że nie da się zrobić pompki na jednej ręce. I nie dlatego, że jedna ręka ma za mało siły. Po prostu środek ciężkości przeciętnego człowieka utrzymuje się gdzieś w górnej części ciała. Chodzi o kwestię równowagi. Ja o tym nie wiedziałem. A później zacząłem robić pompki na jednej ręce, bo tak. Bo Subaru Forester przypomina mi mnie. Ten nowy dzisiejszego mnie. Ten stary zaś, mnie sprzed dziesięciu lat. Ma charakter prawdziwego, niestrudzonego wędrowcy. Niezłomnego poszukiwacza przygód. Wozu, który nigdy nie bał się wyzwań i na wszystkie propozycje zdecydowanie odpowiadał. Oh, Subaru has never been there? Okay. Until now!
Dobra, pora zakończyć te pstrykanie w klawisze. Trzeba przypomnieć sobie, jak się robiło pompki na jednej ręce.
Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Subaru