Suzuki Kizashi
/
7 mins read

Suzuki Kizashi. Samuraj na emeryturze.

Widzicie, Kizashi było projektowane z myślą o rynku U.S. I to tam głównie miało być sprzedawane.

Jeśli kiedyś przyjdzie Wam szukać dla siebie sedana klasy średniej, prawdopodobnie pierwsze kroki skierujecie ku salonowi Forda, Opla czy VW. Być może, jeżeli znudziły Was te oklepane Mondeo, Insignie i Passaty zwrócicie się w stronę Peugeot’a, Mazdy lub Toyoty. Lecz mogę dać sobie uciąć palce u stóp, że prawie żadne z Was nie pomyśli o Suzuki. I chyba wiem dlaczego.

Kizashi

Kizashi

Suzuki w 2009r. wprowadziło do swojej oferty, jak sami określają „sport luxury sedan” – Kizashi. Auto, które zostało zaprojektowane przez tych samych gości, którzy odpowiedzialni byli za Hayabusę. Swego czasu najszybszego jednoślada na świecie. Gdy poznawałem tę historię, dowiadywałem się kolejnych smaczków w postaci prezentacji spodu auta na targach czy kierunkowskazów w kształcie manetek motocykla, zaczynałem dochodzić do wniosku, że ten wóz naprawdę może mieć potencjał.

Japończycy reklamowali go jako przedłużenie Hayabus’y. Innymi słowy – jesteś miłośnikiem maszyn naddźwiękowych, więc po całym dniu upalania wsiadasz do swojego Kizashi, żeby w komforcie i luksusie wrócić do domu. Tylko… Suzuki chyba stworzyło auto dla klienta, który nie istnieje. Popatrzcie sami:

Dostępne było wyłącznie ze 180 konną jednostką 2.4. Ok, szału nie ma, ale na co dzień w 2010r. to z pewnością wystarczało. W podstawie dostępny jest napęd na przednią ośkę. Opcjonalnie można dorzucić napęd 4×4, z którego swoją drogą Japończycy byli niezmiernie dumni.

Robi się co raz ciekawiej, nieprawdaż? W lato miłośnik motocykli i wiatru we włosach, gdy przychodzi zima bądź deszcz wsiada do auta, które koresponduje ze światem jednośladów. Benzynowy, wysokoobrotowy silnik, całkiem sprężyste zawieszenie, agresywny wygląd. A tak poza tym – z tyłu wygląda szybciej niż jedzie! Przecież te wydechy są fenomenalne. Wracając, napęd na cztery koła i krótka, manualna przekładnia dzięki której możemy śmiało zamiatać tyłkiem po śniegu. No i tutaj zaczynają się schody. Bo z jakiegoś powodu Suzuki zdecydowało się oferować manuala wyłącznie z napędem na jedną ośkę. Z AWD z kolei dostępna była wyłącznie bezstopniowa przekładnia CVT. Gość od research’u w sprawie upodobań kierowców motocykli chyba pomylił tych od skuterów. Bo przez ten jeden głupi ruch, w zasadzie schrzanił całe auto.

Kizashi

I nie twierdzę, że CVT się do niczego nie nadaje, po prostu… to nie ta grupa odbiorców.

Widzicie, Kizashi było projektowane z myślą o rynku U.S. I to tam głównie miało być sprzedawane. I w istocie, ludzie zza wielkiej wody uwielbiają bezstopniowe skrzynie… pod warunkiem, że należą do tej samej nudnej, bezpłciowej grupy społecznej, do której należą europejscy właściciele suvów i crossoverów. To osoby, które ani nie lubią aut ani ich nie kochają, a nawet się nimi nie interesują. Petrolhead’ów mają za takich samych świrów, co miłośników pralek czy kosiarek. Samochód to narzędzie do przemieszczania się z punktu A do B w ciszy, komforcie i bez zbędnego szarpania „bo w mieście i tak wincy jak pisiont nie pojedziesz”.

Kizashi

I właśnie dla tej grupy idealnie nadaje się zestaw AWD + CVT – bardziej bezpiecznie, komfortowo i zachowawczo być chyba nie może. I pomimo tego faktu, Suzuki reklamowane było jako wzbudzające emocje, sportowe, latające bokiem i zastępujące zaprzęg Husky na Alasce wozidło dla pasjonatów. Ehh ci Japończycy. Stworzyli kawał ciekawego, nietuzinkowego, niszowego i wyjątkowego w swych założeniach auta, włożyli masę czasu, pracy i zapału w ficzersy i ciekawostki ze świata moto, wpompowali worki zielonych w kampanię marketingową, która opierała się na emocjach i podwyższonym pulsie serca… a de facto stworzyli auto dla klienta, który w zasadzie nie istnieje. Wielka szkoda, bo mógł z tego powstać naprawdę łakomy kąsek dla miłośników japońskiej myśli technologicznej. A tak, dostaliśmy powód, dla którego po raz kolejny możemy być wściekli na Japończyków. Za to, że po raz kolejny schrzanili przez jedną, głupią decyzję. Decyzję, która wynika z faktu, iż kompletnie nie słuchają swoich klientów.

Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Suzuki

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.