Japończycy nigdy nie potrafili pojąć, jak ważny jest szum wokół własnej marki. Wygląda jednak na to, że Toyota Gazoo Racing wreszcie się obudziła.
Obserwując arenę motoryzacyjną, od wielu lat odnoszę wrażenie, że japońscy producenci się odrobinkę pogubili. Jasne, wciąż sprzedają fantastyczne maszyny, które niejednokrotnie trwałością biją na głowę europejskie czy amerykańskie marki. Aczkolwiek, co raz częściej brakuje im przysłowiowych jaj. Wystarczy szybki rzut oka na dowolną stronę internetową, YouTube’a, Fejsa czy dowolne inne media społecznościowe aby dostrzec, że to w głównej mierze pragmatyczni Niemcy bombardują swoich klientów marketingiem z charakterem. Co i rusz natrafiam na filmiki, zdjęcia czy teksty, traktujące o Beemkach, Audicach, Meśkach czy VAG’ach. W USA sprawa ma się bardzo podobnie, wystarczy jedynie podmienić znaczek BMW z Dodg’em, Fordem czy Chevy’m. A co tymczasem promuje Honda albo Nissan? Kolejne nudne SUV’y i crossover’y, jako idealna oferta dla niewyżytych, podstarzałych mamusiek. Ewentualnie elektryczne crossover’y, dla fanatyków. Z której strony by nie patrzył, odbyt z tyłu.
Z całej tej układanki wyłamywać zdaje się jednak Toyota Gazoo Racing. Dział największego producenta samochodów na świecie, odpowiedzialny na podbijanie tętna u swoich klientów. Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak, że Honda w ogóle nie chwali się swoim Type-R’em, a Nissan chowa nową Zetkę pod perzynę. Nie ulega jednak wątpliwości, że to Toyota Gazoo Racing radzi sobie w zakresie manifestacji własnego charakteru, ostatnimi czasy chyba najlepiej. Szczególnie, biorąc pod uwagę umierające marki takie jak Mitsubishi, która „jara” się pakietem stylistycznym Ralliart’a do, a jakże, suv’a. Litości. Wracając jednak do tematu przewodniego. Toyota Gazoo Racing pokazała właśnie światu kilka ciekawych pomysłów. Pierwszy pominę, gdyż jest to elektryczny crossover, a ja mam ciekawsze rzeczy do roboty. Na przykład, zajęcie się limitowaną do 500 sztuk edycją Yaris’a GRMN.
Z której strony by nie patrzył, odbyt z tyłu.
Co prawda, Toyota Gazoo Racing oferować go będzie wyłącznie na terenie Japonii. W dodatku, w posiadanie można będzie wejść wyłącznie uczestnicząc w loterii rezerwacyjnej. Niemniej jednak, Yaris GRMN przywodzi mi na myśl stare projekty Subaru Imprezy, przygotowane specjalnie na potrzeby zastosowań motorsportowych. Odelżone o 20 kg nadwozie, w dodatku poszerzone o 10 mm oraz obniżone, także o 10 mm. Cel? Stworzenie auta, które będzie łatwotuningowalną bazą dla wszystkich, którzy mieliby ochotę troszkę poupalać. Tyle z oficjalnych informacji. Prawda jednak jest taka, że Toyota Gazoo Racing w głównej mierze chce się światu przypomnieć. Jesteśmy tu i tworzymy auta z charakterem. Drodzy klienci, pamiętajcie o tym przy następnej okazji, gdy będziecie przeglądać oferty poszczególnych producentów w poszukiwaniu wozu dla siebie. Lecz to jeszcze nie koniec. Następny kąsek, jest bowiem o wiele ciekawszy.
GR GT3 Concept.
To, co widzicie na zdjęciach, to stricte sportowa maszyna, która ma być przystosowana wyłącznie do motorsportu. Pomijając typowy, marketingowy bełkot o dążeniu do doskonałości, ulepszaniu i koncentracji na komforcie oraz frajdzie kierowcy, Toyota Gazoo Racing nie podała żadnych sensownych i konkretnych informacji. Niemniej jednak, zasiała ziarno niepewności. Klasa GT3 bowiem, wymaga od producentów sprzedaży aut seryjnych, na bazie których wyścigówki są dopiero dopuszczane do rywalizacji. Mniej więcej w ten sposób powstał McLaren 720S czy Bentley Continental GT3. Zatem, GR GT3 Concept zdaje się być zwiastunem nowego, sportowego modelu, jaki niebawem może się pojawić w ofercie. Czy Toyota chce pościgać się na poważnie? Nie ma póki co, żadnych potwierdzonych informacji. Jedno natomiast jest pewne. Toyota Gazoo Racing tworzy szum wokół marki Toyota, tak jak M-Power tworzy go dla BMW. A to z kolei, bardzo dobra wiadomość. Albowiem najwyższy już czas, aby Japończycy wrócili do gry na poważnie.
Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: ToyotaNews
Garaż Toyoty