Nie mam pojęcia jakie panowały kanony piękna na przełomie lat 80-tych i 90-tych. A to właśnie wtedy na świat przyszła Alfa Romeo SZ.
W ciągu całego dnia roboczego, spędzonego na pisaniu mejli, prowadzeniu niejednokrotnie trudnych i męczących rozmów telefonicznych, oraz zajmowaniu się wszystkimi innymi bzdurnymi problemami codzienności, każdy z nas potrzebuje się na moment oderwać. I każdy ma na to inne remedium. Ja na przykład lubię koło czternastej wskoczyć w buty trekkingowe, chwycić psiaka i przepaść na dobrą godzinkę w lesie. Pobiegać, poćwiczyć, odmóżdżyć się. Tak po prostu. Żeby choć przez chwilę zresetować umysł i oczyścić go z przeładowania bodźcami. Ale tak robię ja. Okazuje się bowiem, że Grzesiek ma na to inny sposób. Swoją drogą teraz już wiem, czemu koło piętnastej odbiera dopiero po piątej próbie połączenia, a jego głos sugeruje, że wyrwałem go z błogiego snu. Cóż, drzemki w ciągu dnia są domeną ludzi w podeszłym wieku i byłoby wielkim nietaktem im to wypominać. W końcu wszystkich nas to czeka.
Jednak żeby przyspieszyć odcięcie wtyczki, Grzesiek lubi sobie poszperać w internecie. Po prostu poczytać, nabrać inspiracji i pewnej weny twórczej. Zawiał ostatnio na stronę Wikipedii, żeby sprawdzić definicję brzydoty. Cytując, jest to jedna z kategorii estetycznych, określana najczęściej jako przeciwieństwo piękna i przypisywana tym zjawiskom i przedmiotom, które nie są piękne według kanonu piękna przyjętego w danym miejscu i czasie. To dość mało precyzyjna definicja. I w zasadzie próżno szukać lepszej. Okazuje się bowiem, że każda istota ludzka, za piękne lub brzydkie, uznaje zupełnie odmienne obiekty. I tak, dla jednej osoby dany wzór firanek może wydawać się piękny, dla innej zaś, całkowicie nie do przyjęcia. Jednak definicja brzydoty, z uwagi na nasze zboczenie zawodowe, prowadzi nas bezpośrednio do tematu niniejszego wpisu.
Czy coś może być obiektywnie brzydkie?
Nie jest tajemnicą, że bardzo często oceniamy samochody oczami. Kształt, linie nadwozia, wyraz „twarzy”, seksowny tył i wszelkiego rodzaju smaczki czy detale, pokroju ciekawego i spójnego z resztą auta wzoru felg. Cóż, jednym będzie podobał się efekt ciemno, nisko i szeroko, innemu jaskrawy i oczojebny tuning japoński. Dla jednych kwintesencją motoryzacji będą ostre, proste i kanciaste linie. Dla innych obłe, smukłe i delikatne. Nie ulega jednak wątpliwości, że istnieją obiekty czy kształty, które budują pewnego rodzaju niesmak u znakomitej większości odbiorców. Chociażby insekty takie jak krocionogi czy karaluchy. Z pewnością żyją osobniki gatunku ludzkiego, które fascynują się tymi stworzeniami. Jednak generalnie, z zasady, 99% populacji ludzkiej ocenia je jako mało atrakcyjne. Wtedy mamy właśnie do czynienia z definicją brzydoty.
Jednak tego typu odruchy stanowią naturalne odzwierciedlenie instynktu przetrwania i odruchów samozachowawczych. Odrzuca i obrzydza nas wszystko, co może stanowić dla nas zagrożenie. Spleśniałe owoce, brudna woda, pająki czy ekskrementy. Gdyby było inaczej, moglibyśmy spożyć pewne substancje bądź zwierzęta, które prowadziłyby do zatrucia i ostatecznie śmierci. Dlatego naturalne odruchy wykształtowały się właśnie w taki sposób. Nieco inaczej jednak sprawa ma się w przypadku materii nieożywionej, zwłaszcza samochodów.
Wybieraj, ładny czy dobrze zbudowany?
W kulturze europejskiej, auto nie służy wyłącznie do przemieszczania się. To także sposób wyrażenia własnego ja, odrębności i oryginalności. Jest pewną formą ubioru, na który zwracamy uwagę. W końcu większość czasu spędzamy w nim, a nie obok niego. Dlatego zależy nam na tym, aby inni w pewien konkretny sposób oceniali nas, przez pryzmat metalowej zbroi, w którą jesteśmy odziani. Stąd prawdopodobnie nie przyjmują się u nas takie konstrukcje jak kei car’y. I stąd prawdopodobnie większość z Was, po ujrzeniu Alfy Romeo SZ, nie będzie chciała uwierzyć, że to Alfa Romeo. W końcu Włosi wiodą prym w kwestii stylu i sztuki. Każdy, dosłownie każdy mógłby popełnić coś tak… dziwnego. Ale Włosi?
Każdy, dosłownie każdy mógłby popełnić coś tak… dziwnego. Ale Włosi?
Alfie można zarzucić wiele rzeczy, wierzcie mi. Z najważniejszych aspektów? Dosyć często przydarzają im się drobne usterki, wynikające z niskiej jakości podzespołów, szczególnie elektrycznych. Nierzadko również pada w nich mechanika. To z kolei jest efektem braku dbałości o odpowiednie przetestowanie konstrukcji przed wypuszczeniem jej w świat. Są do prawdy kapryśne i potrafią uprzykrzać życie. Lecz nader często, nie licząc ostatnich modeli, bywają źle zaprojektowane. I nie mam tu na myśli tych kawałów pokroju „oh wiesz jak najłatwiej zdobyć części do Alfy Romeo? Jadąc za drugą Alfą Romeo, ha ha ha.” Choć po prawdzie, tkwi w tym ziarnko prawdy. Mnie jednak chodzi o to, że cała konstrukcja auta jest po prostu niewłaściwa.
Przykład? Alfa Romeo 156 i 159. Sztampowy przedstawiciel limuzyny klasy średniej, która ma konkurować z Mercedesem C czy Beemką serii 3. Ma, choć między nami przegrywa w przedbiegach. I nie mam tu na myśli awaryjnej mechaniki czy elektryki, bo Niemcy swoje za uszami także mają. Od strony design’u, Alfa bije helmutów na głowę. Bez dwóch zdań. Problem pojawia się jednak w całej konstrukcji. Okazuje się bowiem, że tak 156 jak i 159 to auta przednionapędowe. A każdy wymagający klient, wykładający worek zielonych na maszynę klasy premium, wymaga nienagannego prowadzenia się i rozkładu masy. Auta typu GT, w tym także limuzyny typu GT, po prostu muszą mieć napęd na tył. Ewentualnie na cztery koła, tak jak upodobało to sobie Audi.
„oh wiesz jak najłatwiej zdobyć części do Alfy Romeo? Jadąc za drugą Alfą Romeo, ha ha ha.”
Alfa Romeo swego czasu w istocie stosowała napęd na tył. Istnieją też odmiany 159 z napędem na obie osie. Jednak pewnego dnia przyszedł Fiat i wyciągnął do tonącej w długach Alfy dłoń. Przejął on firmę i uratował markę, to prawda. Niestety za cenę duszy i charakteru Alf. To wciąż przepięknie narysowane i nieziemsko prezentujące się dzieła sztuki. Lecz niestety, nic poza tym. Większość klientów mówi otwarcie, że kupuje Alfa Romeo wyłącznie ze względu na jej urodę. Zależy im na niepowtarzalnym włoskim stylu oraz smaczkach, rozsianych tu i ówdzie we wnętrzu.
Zewnętrzna otoczka, którą Włosi wykreowali wokół swoich konstrukcji najwyraźniej działa, bowiem Alfa Romeo wciąż na rynku się utrzymuje. Przekaz jest jasny. Może i masz napęd nie tam gdzie powinien być, może i wozisz ze sobą skrzynkę z narzędziami oraz zapasową skrzynię, tym razem biegów. Tak w razie wu. Ale spójrz tylko na mnie. Ja Tobie wszystko wynagrodzę. Po prostu usiądź wygodnie i pozwól mi się Tobą zająć…
Po prostu usiądź wygodnie i pozwól mi się Tobą zająć…
Między nami, doskonale rozumiem takich ludzi. Lepiej niż może Wam się wydawać. Sam marzę o 156-tce z silnikiem Busso w garażu. I chyba nie muszę Wam tłumaczyć, że nie jeden facet zgubił głowę dla pięknej kobiety. Pomimo tego, że niewiele więcej była w stanie Wam zaoferować. To przykre, bo obiektywnie rzecz ujmując, taki materiał na partnerkę czy partnera, jest do niczego. Podobnie jest z autem. Ma jeździć i dawać frajdę z jazdy, a nie stać i pachnieć. W przeciwieństwie do kobiety, cieknącą benzyną, bo znowu pękła jakaś uszczelka przy baku paliwa.
Ale przypomnijcie sobie Wasze lata młodości. Jeśli nie Wy, to z pewnością Wasi znajomi byli nieszczęśliwie zakochani. Na to po prostu nie ma rady. I pomimo tego, że z ładnej miski się nie najesz, to piękno stawiamy zawsze na pierwszym miejscu. W przypadku ludzi, bo Wasze geny podpowiadają Wam, że potomstwo zrodzone z tego związku będzie silne i przetrwa. W przypadku Alfy? Cóż, to odrobinę bardziej skomplikowane. Ale tak już jest i nie sposób z tym dyskutować.
O, Alfa Romeo SZ! Ależ ty strasznie wyg…wy… wyrosłaś!
W porządku. Ustaliliśmy, że Alfa ma wiele wad, które nie mają kompletnie żadnego znaczenia, w obliczu ich piękna i stylu. Problem jedynie powstaje w momencie, w którym nasz obiekt westchnień wcale nie jest taki śliczny. Co zatem zrobić z Alfą Romeo, która jest brzydka? Część z Was pewnie powie, przecież takie nie istnieją. Zdaję sobie sprawę, że o gustach nie wypada dyskutować. Ale z definicji Wikipedii wynika jasno. Brzydota jest jedną z kategorii estetycznych, określana jako przeciwieństwo piękna. Jednocześnie jest przypisywania tym zjawiskom i obiektom, które nie są piękne według kanonu przyjętego w danym miejscu i czasie. Nie mam pojęcia jakie panowały kanony piękna na przełomie lat 80-tych i 90-tych. A to właśnie wtedy na świat przyszła Alfa Romeo SZ.
Nazwa modelu SZ oznaczała Sprint Zagato. Sprint, odnosi się do usportowionych maszyn ze stajni Alfa Romeo, z kolegi Zagato wprost kieruje nasze kroki w kierunku biura projektowego Zagato. Wóz opierał się o Alfę 75, a to oznacza, że należał do tych, które były porządnie poskładane. A co nawet ważniejsze, genialnie zaprojektowane. Napęd zatem trafiał na oś tylną, a generowany był za pośrednictwem fenomenalnie brzmiącej jednostki V6 projektu Giuseppe Busso. Zazwyczaj mówi się, że silnik generuje tyle i tyle koni, a przy tym dostarcza jakichś tam wrażeń akustycznych. W przypadku widlastych szóstek Busso, jest dokładnie na odwrót. Czyli po włosku. Silnik generuje fantastyczną ścieżkę dźwiękową, w której zakocha się każdy meloman motoryzacyjny. A przy okazji, efektem ubocznym jest obecność 210 koni mechanicznych, które w zupełności wystarczają aby poruszać małym sportowym coupe.
Zazwyczaj mówi się, że silnik generuje tyle i tyle koni, a przy tym dostarcza jakichś tam wrażeń akustycznych. W przypadku widlastych szóstek Busso, jest dokładnie na odwrót. Czyli po włosku.
Coupe, które swoją drogą, ma dość osobliwy wygląd. Przód Alfa Romeo SZ jest bardzo prosty. Pionowy zderzak, w którym wycięto pas na reflektory. Ciekawiej dzieje się, gdy przejdziemy do profilu. Pokrywa silnika jest długa, z charakterystycznym garbem. Następnie przechodzi ona w drzwi, których linia boczna biegnie w górę i kończy się niespodziewanie na krótkim tyle. Przykrótkim, jeśli pytacie mnie o zdanie. Odnoszę wrażenie, że na masce usiadł sześcio tonowy słoń i wygiął cały wóz. Tył z kolei to jedna wielka bryła prostopadłościenna, do której doklejono lampy. Biedna Alfa Romeo SZ.
Bartolomeo, daj już pokój. Poradzi sobie bez twojej pomocy.
Całość może nie jest brzydka jako tako. Jak wiecie, ciężko określić jednoznacznie, czy coś jest brzydkie czy nie. Za wyjątkiem biologicznie szkodzących nam substancji, o których mówiłem wcześniej. Aczkolwiek nie ulega wątpliwości, że całość jest dość osobliwa i dziwaczna. A to skłania do pewnej refleksji. W końcu Alfa Romeo SZ jest projektowana przez Włochów. A oni naprawdę potrafią narysować przepiękne linie nadwozia. Chłopaki z Zagato również nigdy nie zawodzili. Miewali lepsze i gorsze chwile, ale generalnie nic podobnego nie miało u nich miejsca. Gdzie zatem jest haczyk?
Możecie wierzyć lub nie, ale zanim Grzesiek uciął sobie popołudniową drzemkę, zdążył napisać mi powód całego tego zamieszania. Jest nim nic innego, tylko sztuczna inteligencja. Właściwie to nawet nie sztuczna inteligencja, a komputer. Konkretnie program CAD. Narzędzie do rysowania, którego sam używam niejednokrotnie w mojej pracy zawodowej. Można dzięki niemu rysować kółka i kreski, oraz dodawać do nich opisy. Bardzo ułatwia pracę podczas projektów branży budowlanej, zwłaszcza, jeżeli traficie na upierdliwego urzędasa. Problem jednak w tym, że możliwości programu z lat 80-tych były, jakby to powiedzieć, mocno ograniczone. Dopiero rozpoczął swoją karierę i niezbyt dobrze radził sobie ze skomplikowanymi projektami. I o ile rysowanie kresek i kółek w przypadku dzisiejszych CAD’ów jest oczywiście żartem, bo mają masę funkcji i możliwości, o tyle ówczesny CAD ograniczał się wyłącznie do kresek. Najlepiej ułożonych względem siebie pod kątem prostym.
(…) ówczesny CAD ograniczał się wyłącznie do kresek. Najlepiej ułożonych względem siebie pod kątem prostym.
Dodatkowo możecie sobie również wyobrazić, na jak niskim poziomie stały wtedy karty graficzne, a zrozumiecie gdzie leży pies pogrzebany. Czy raczej powinienem powiedzieć, Alfa Romeo SZ pogrzebana. W obu przypadkach gie widać. Po prostu jakieś kreski i piksele. A nie, sorry, to nie piksele. To akurat były klamki. Mea Culpa. Nie założyłem okularów. W każdym razie, Zagato postanowiło narysować cały wóz w całości za pośrednictwem komputera i ów CAD’a. A to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze, Alfa Romeo SZ wcale nie jest brzydka. I niezmiernie mnie to cieszy, bo jako inżyniera z zawodu, cholernie intryguje i inspiruje mnie jej kształt. Po prostu narzędzia, którymi się posługiwano, nie działały tak jak powinny.
Po drugie jednak, pokazuje to jak będą wyglądały auta przyszłości. Już dziś, projekty karoserii tworzą algorytmy, sterowane póki co przez ludzi. Jeśli jednak, pozostawimy sztuczną inteligencję samą sobie… cóż. Ma osobliwy gust. I wyjątkowo, wolę żeby zrobił to za nią odrobinę dziabnięty, nieokrzesany Włoch. Przynajmniej będę mógł popatrzeć na przepiękne linie, podczas czternastej już w tym roku, wymiany panewek korbowodowych.
Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Alfy Romeo
SZ i RZ są tak dziwaczne, że aż piękne, mi osobiście bardzo podoba się ten masywny przód, chociaż mam z nimi podobny problem jak z GTV. W zależności od kąta patrzenia zmienia się od piękności do szkarady.
Coś w tym jest 🙂
Ach, jedyny chyba wóz za który oddałbym swoją brerę 😀