„(…) Niemcy wypuścili nowe Audi RS3, które na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od obecnego, schodzącego z rynku modelu. Ma napęd na cztery koła, pięciocylindrową jednostkę pod maską i agresywny wygląd. Każdy przycisk i silniczek elektryczny dostępny jest w opcji, rzecz jasna za niebotyczną dopłatą. To z kolei winduje końcową cenę do poziomu wartości średniej wielkości gminy. Czyli pozornie, wszystko na swoim miejscu. „
Nie jest tajemnicą, że najlepszym i najbardziej uniwersalnym wozem jaki możecie sobie sprawić jest nieduży hatchback bądź sedan z napędem na cztery koła. Choć część ludzi twierdzi, że o wiele lepsze są hot hatch’e, muszę niestety ich zmartwić. W bezpośrednim porównaniu każde GTi, Megane RS czy inny przedniopędny hot hatch przegra z kretesem z każdą Imprezą STi, Lancerem Evo czy Audi RS3. Problem z autami pędzonymi na ośkę jest taki, że gdy tylko pogorszą się warunki atmosferyczne stają się one właściwie bezużyteczne. Nierzadko moc grubo przekraczająca dwieście, a nawet trzysta koni, trafia na tę samą oś, która miała jeszcze przed chwilą skręcać i hamować. Delikatnie mówiąc nie zdaje to egzaminu. Bo nie ma prawa zdawać. Zamiast zabawy za kółkiem, szybkich kontr i wyprowadzania auta z poślizgów, pozostaje Wam czekać na śmierć w niesłychanie szybko zbliżającej się w stronę pobliskiego zagajnika puszce metalu.
„(…) szeroko dostępny napęd na cztery koła dla prostego zjadacza chleba w niedużym, relatywnie niedrogim wozidełku dającym masę frajdy z jazdy spopularyzowało Subaru, a później Mitsubishi.”
Nie ma jednak się co dziwić, że ludzie tak często wybierają hot hatch’e. Albowiem szeroko dostępny napęd na cztery koła dla prostego zjadacza chleba w niedużym, relatywnie niedrogim wozidełku dającym masę frajdy z jazdy spopularyzowało Subaru, a później Mitsubishi. I tak, zdaję sobie sprawę z faktu, iż początkowo to Audi wprowadziło napęd AWD na arenę motoryzacyjną. Co prawda wcześniej także pojawiały się auta pędzone na cztery buty. Ale to Niemcy przetarli szlaki dla tego rodzaju napędu do świadomości i głów odbiorców. Przedtem, miał on sens jedynie w autach stricte terenowych, a więc niekoniecznie sportowych. Jednak w latach 80-tych i 90-tych napęd na cztery koła był domeną drogich i bardzo rzadko spotykanych wozów pokroju Audi Quattro czy RS2. Jedyną alternatywą było Subaru, które oferowało swój napęd AWD w zasadzie do wszystkich samochodów przezeń produkowanych.
W porządku, należy pamiętać, że gdy arena rajdowa całkowicie dała się ponieść fali czterobutnych potworów, pojawiały się tak zwane homologation-specials. Wozy pokroju Lancii Delty, które musiały być sprzedawane w ilości kilku tysięcy sztuk na potrzeby homologacji aut rajdowych. Nie ma jednak co się oszukiwać. Takie maszyny dziś to białe kruki. Domena napędu na cztery koła w niedużym hatchback’u czy sedanie w zasadzie oddana została wyłącznie Subaru i Lancerowi Evo. Później, gdzieś w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, Lancer Evo został zastąpiony Focusem RS, który także dostał napęd sprawiający, że zwykły hot hatch stawał się rajdówką z krwi i kości. Po prostu ktoś przez pomyłkę wbił mu w papiery homologację drogową i dopuścił do użytku na ulicach. Uwielbiam takie pomyłki.
„Z pełną premedytacją pomijam tutaj ówczesne Audi RS3 z prostego powodu. Napęd w nim montowany nie dawał takiej frajdy jak u japońskiej konkurencji z powodów czysto technicznych, a więc nudnych i nieciekawych. Dlatego pozwolę sobie nie rozwijać tego tematu.”
Jednak zarówno STi, Evo jak i Focusa RS łączyła jedna, niespecjalnie fajna cecha charakterystyczna. Nigdy nie były szczególnie dobrze wykończone wewnątrz i zachowywały rajdowy klimat. Abstrahując od design’u wnętrza, który jedni uwielbiają inni zaś nienawidzą, materiały użyte we wnętrzach miały nawiązywać do ich surowości i bezkompromisowości. Jeżeli zależało Wam przede wszystkim na własnościach jezdnych, agresywnym design’ie z zewnątrz i mechanicznych bebechach, wszystko było jak najbardziej na miejscu. Lecz jeśli z jakiegoś powodu chcieliście rajdówkę marki premium, pojawiała się mała luka. Z pełną premedytacją pomijam tutaj ówczesne Audi RS3 z prostego powodu. Napęd w nim montowany nie dawał takiej frajdy jak u japońskiej konkurencji z powodów czysto technicznych, a więc nudnych i nieciekawych. Dlatego pozwolę sobie nie rozwijać tego tematu.
Tak samo jak nie będę poruszał tematu Mercedesa A AMG. Co prawda brzmi on i przyspiesza fenomenalnie, ale napęd AWD ma nastawiony raczej BHP’owo. Raczej nie jest skory do zamiatania dupką. Zawsze miałem o to trochę żal do Audi. Potrafili oni bowiem utrzymywać fantastycznie brzmiący, pięciocylindrowy silnik przy życiu w epoce kastrowania wszystkiego co tylko możliwe. Jednocześnie, porównując wykończenie wnętrza Audi RS3 z dowolną konkurencją od Japończyków czy Forda, miało się wrażenie głupiego snu. Przecież ludzie są podobni do siebie bardziej niż im się wydaje.
„(…) wszyscy ludzie na całej naszej błękitnej kuleczce są maksymalnie swoimi siedemdziesiątymi ósmymi kuzynami.”
Istnieją bowiem prace naukowe dowodzące, że siedemdziesiąt dziewięć pokoleń temu żył wspólny przodek wszystkich obecnie żyjących ludzi na świecie. Oznacza to, że wszyscy ludzie na całej naszej błękitnej kuleczce są maksymalnie swoimi siedemdziesiątymi ósmymi kuzynami. To mogłoby prowadzić do konkluzji, iż jakkolwiek różne nasze pomysły by nie były, powinny być one ze sobą zbieżne choćby w pewnym stopniu. Porównując jednak jakość wykończenia Lancera Evo X czy Focusa RS z tym znalezionym w Audi odnoszę wrażenie, że naukowcy łajno wiedzą.
Nie ma bowiem fizycznej możliwości, aby osobnik tego samego gatunku był w stanie w jednym przypadku wykonać coś w tak fantastyczny, w drugim zaś w tak obleśny sposób. Mówię całkiem poważnie, sam osobiście uwielbiam Lancera. Ale jakość materiałów użytych do jego wykonania jest niemal tysiąckroć gorsza od tych, które można znaleźć w Audi. A z matematyczno – genetycznego punktu widzenia, powinna różnić się maksymalnie siedemdziesiąt osiem razy. Coś tu jest mocno nie tak. Lecz pomimo tak drastycznie niskiej jakości wykonania, zarówno Foka, Evo jak i STi od zawsze górowały nad RS3 pod kątem własności jezdnych. Audi jednak zrobiło coś, za co byłbym w stanie pokochać Niemcy. A to w ustach Polaka brzmi niczym bluźnierstwo. Ale pozwólcie, że zanim mnie rozstrzelacie, wytłumaczę Wam o co mi chodzi.
„Każdy przycisk i silniczek elektryczny dostępny jest w opcji, rzecz jasna za niebotyczną dopłatą. To z kolei winduje końcową cenę do poziomu wartości średniej wielkości gminy. Czyli pozornie, wszystko na swoim miejscu.”
Otóż Niemcy wypuścili nowe Audi RS3, które na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od obecnego, schodzącego z rynku modelu. Ma napęd na cztery koła, pięciocylindrową jednostkę pod maską i agresywny wygląd. Każdy przycisk i silniczek elektryczny dostępny jest w opcji, rzecz jasna za niebotyczną dopłatą. To z kolei winduje końcową cenę do poziomu wartości średniej wielkości gminy. Czyli pozornie, wszystko na swoim miejscu. Czary jednak pojawiły się pod spodem. I nie mówię tutaj o silniku, choć chapeau bas za nieugięte trzymanie się tradycji pięciocylindrowej. Mam na myśli napędy, które teraz przypominają te montowane u świętej trójcy rajdówek dla ludu.
Modę na aktywne dyferencjały zapoczątkowało Mitsubishi, którą w pewnym momencie przejęło także Subaru w swoim systemie DCCD. Jednak po śmierci dziesiątej odsłony Lancera, pałeczkę pierwszeństwa pod kątem stosowania aktywnych mostów sterowanych za pomocą czarnej magii, elektroniki i hydrauliki przejął Ford. To oni w Focusie RS pokazali światu, że hot hatch może a nawet powinien driftować. Foki RS już nie ma, Lancera też nie ma, Subaru zaś wisi w matni. Niby chcą budować kolejną Imprezę, ale odnoszę wrażenie że brakuje im na nią pomysłu. I w tym miejscu wchodzą ponurzy jajogłowi z Niemiec pokazując, że jak najbardziej da się.
Zdecydowali się bowiem, po niemal dwudziestu latach stworzyć Audi RS3, które wreszcie nie będzie pluło przodem. Musiało upłynąć sporo wody w Odrze, aby inżynierowie z Ingolstadt ogarnęli, o co chodzi w tych całych dyfrach. Ale udało się i oto jest. Nowe Audi RS3, które wycisnęło zarówno z Lancera jak i Foki najlepsze, co miały do zaoferowania. Dostajemy zatem soczek z elektronicznie i hydraulicznie sterowanych mechanizmów różnicowych rodem z Evolution’a i RS’a. Dodatkowo jest on zmieszany z nektarem pięciocylindrowej jednostki brzmiącej tak fantastycznie, jak ta z Foki drugiej generacji.
„Hatchback’i są dobre dla młodziaków, kombi zaś dla statecznych tatusiów z brzuszkiem.”
Co więcej, Audi RS3 można również dostać w wersji sedan, co nie będę ukrywał, niezmiernie mnie cieszy. Nie cierpię nadwozi hatchback i kombi. Brakuje im odrobinę elegancji i zadziorności. Hatchback’i są dobre dla młodziaków, kombi zaś dla statecznych tatusiów z brzuszkiem. Jestem już za stary na hatchback’a, a brzuszka jeszcze nie zdążyłem się dorobić. Wychodzi więc na to, że ci okropni Germanie wreszcie zrobili porządny wóz.
I rzeczywiście, wygląda na to że im się udało. Bo w zasadzie w Audi RS3 widzę wyłącznie jeden problem. Rozmawiałem o nim jakiś czas temu z Grześkiem. Niesamowicie się nim jarał i nawet przyznał mi się, że próbował konfigurować je na stronie Audi. Coś też przebąkiwał, że w obecnej sytuacji jest to jedyny wóz, który widzi na następcę swojego wysłużonego GTI’ka. Potem dodał, że prawdopodobnie niedługo będzie wystawiał chałupę na sprzedaż, bo to dobry czas na sprzedaż nieruchomości. Wypatrujcie zatem Audi RS3 ciągnące przyczepkę kempingową. Do prawdy nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś pięknego dnia taki zestaw zajechał u mnie pod dom.
Niestety jakkolwiek nie podobałaby mi się koncepcja Audi RS3 jako auta, które łączy w sobie wszystkie najlepsze cechy moich samochodów marzeń, nie mogę o tym mówić głośno. Po pierwsze istnieje niepisana zasada, że nie możemy chwalić nawzajem swoich wozów. Po drugie to niesmaczne, gdy dwóch facetów prawi sobie komplementy. Z kolei po trzecie, wyszedłbym na kompletnego głupka. Dlatego w obecnej sytuacji muszę stwierdzić, że Yaris GR jest o wiele lepszy. Szczególnie dzięki tej swojej trzycylindrowej wiertareczce. Brawo Japończycy. Żeby Was szlag.
Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Audi