BMW M8. Nie daj zabić w sobie dziecka.

BMW M8 nie jest nikomu potrzebne. Serio. Ale można je chcieć posiadać, jako hobby.

Z całą pewnością wielu z nas marzy o życiu prezesa wielkiej korporacji. Bez względu na to czy obecnie pracujecie na etacie, macie własną firmę czy nawet jesteście wysoko postawionymi dyrektorami. Codziennie być dowożonym na bardzo ważne spotkania, na których omawialibyście z akcjonariuszami bardzo istotne dla firmy sprawy. Na przykład który kraj dziś powinniście kupić. Albo sprzedać. Na każdym spotkaniu obowiązywałaby nienaganna etykieta, zaś każdy odnosiłby się do Was z należytym szacunkiem. Kierujecie w końcu konglomeratem, który zatrudnia tysiące ludzi i obraca setkami miliardów dolarów, euro, franków, złotówek czy juanów. Jednak po dłuższym namyśle jestem w stanie sobie wyobrazić, że niektórych mogłoby to całe prezesowanie frustrować.

Połączenie trawiastej zieleni z pomarańczowymi dekorami. Odważnie i ciekawie zarazem.

Po pierwsze, każda Wasza czynność, każde złożenie cholernej parafki byłaby skrzętnie monitorowana i raportowana. Zarówno do zarządu jak i do mediów, które tylko czyhają na Wasz błąd. Co więcej te całe usługiwanie i uśmiechanie się ma wymiar czysto sztuczny i nieszczery. Sekretarka podaje Wam z uśmiechem kawę nie dlatego, że Was bardzo lubi. Robi to tylko i wyłącznie, bo jej płacicie. Na terenie siedziby każdy się Wam kłania i wyszlibyście na ogromnego buca, gdybyście choćby skinieniem głowy nie pozdrowili każdego, płaszczącego się w pół korposa. Dodatkowo część z nich starała by się gładzić Was po Waszym ego i nie tylko, a to strasznie działa na nerwy. Jednak najgorsze w tym wszystkim byłoby to, że wszystkie proste, codzienne rzeczy robione byłyby za Was.

Elektroniczne zegary. Zmora dzisiejszych czasów. Chyba, że jesteście elektronicznym geek’iem.

Najgorsze, bo to one dają nam najwięcej takich malutkich, pozornie nic nie znaczących endorfinek. Wstajecie rano i myjecie zęby? Jeśli zostalibyście prezesem ogromnej korporacji stawiającej na rozwój, zapewne Wasi jajogłowi wymyśliliby robota, który myłby te zęby za Was. Idziecie do kuchni, w której czeka na Was śniadanie. Miseczka płatków wieloziarnistych, sok pomarańczowy i gorąca kawa. No tak, dziś przecież środa. We środy Wasza pokojówka miała podawać Wam właśnie płatki, sok i kawę bez mleka.

BMW M8

Akurat tak się złożyło, że dziś mieliście ochotę na tosta z jajecznicą i bawarkę. Wyspaliście się, a kawę zdążycie wypić w pracy. No nic. Jak mus to mus. Wcinacie więc płatki i pędzicie do auta. Półroczne BMW serii 7 w wersji long, wraz z przemiłym szoferem już czeka na Was pod domem. Jeszcze nie tak dawno sami odpalaliście silnik w swoim M6 i ustawialiście ulubiony kawałek „Money” Pink Floyd’ów. Ale wtedy byliście jedynie dyrektorem zarządzającym działu technicznego do spraw wybitnie nie istotnych. Dziś już nie wypada kręcić kierą.

Choć po prawdzie, mając taką orkiestrę w zanadrzu, czy warto w ogóle włączać radio?

Mógłbym tak ciągnąć niemal bez końca, ale chyba rozumiecie do czego zmierzam. Każdy ma czasem potrzebę pobyć samemu. Szczególnie będąc człowiekiem, do którego niemal każda inna istota ludzka na świecie ma jakąś sprawę. Jeśli kierujecie ogromną firmą to Wasza praca w zasadzie polega na spotkaniach z ważnymi ludźmi i omawianiu ważnych spraw. Jeśli zaś zostało w Was choć odrobinę człowieczeństwa, każdą wolną chwilę chcecie poświęcić rodzinie, a to również determinuje kontakty międzyludzkie. Wychodzi więc na to, że samemu możecie pobyć jedynie w drodze na kolejne spotkania. A to przywodzi mi na myśl właśnie BMW M8.

Pierwsza seria 8 jest dziś autem kultowym. Super samochodem z silnikiem dwunastocylindrowym, produkowanym przez Bawarczyków. A to oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze jest wykonana jak na samochód za górę siana przystało, czyli solidnie do bólu. W przeciwieństwie do jej konkurencji z Włoch czy Wielkiej Brytanii. Po drugie zaś, to produkt made in Germany, więc istnieje szansa, iż przy odrobinie empatii i dobrej woli będzie działać aż do momentu, w którym słońce przeobrazi się w czerwonego olbrzyma i usmaży naszą błękitną kuleczkę. Wystarczająco zatem długo abyście w pełni mogli się nią nacieszyć.

BMW M8
Ahh, te skrzela. Nigdy mi się chyba nie znudzą. Są po prostu boskie.

Nowe BMW M8 powstało jako produkt marketingowy, mający sprzedać bardzo duży, bardzo zaawansowany technologicznie i bardzo niepotrzebny produkt za bardzo duże pieniążki. Niemniej jednak ma sporo zalet. Jest swoistą serią 7 w wersji Coupe, czy jak kto woli Gran Coupe. Kiedyś pisałem coś o sensie budowy czterodrzwiowych wersji, dwudrzwiowych wersji, czterodrzwiowych limuzyn. Czy raczej braku tegoż sensu. Jednak tym razem czepiał się nie będę, bo nawet w wersji GC, BMW M8 wygląda po prostu fantastycznie. Jest wykonana na poziomie serii 7, z cenami odpowiadającymi tym, które figurują w cennikach serii 7. Ma tylko jeden problem. Nie ma w niej miejsca na szofera.

BMW M8

Widzicie, osoby kupujące takie samochody zazwyczaj zarabiają sporo pieniędzy. I jeżeli akurat nie są celebrytami czy piosenkarzami, to musiały te pieniądze w jakiś sposób zarobić. Zarabianie tak dużej ilości pieniędzy wymaga od człowieka poświęcenia sporej ilości czasu, a to wprost proporcjonalnie zmniejsza dostępny czas, który mógłby on poświęcić na tak prozaiczne czynności jak chociażby prowadzenie samochodu. Niemniej jednak kilka akapitów wyżej pokazałem Wam, że wbrew pozorom te proste czynności życia codziennego mają znaczenie. Dają nam odrobinę wolności i endorfin, a zarazem podtrzymują nasze funkcje życiowe choćby za sprawą dostarczania do organizmu niezbędnych substancji odżywczych.

Co do substancji odżywczych, między bajki możecie włożyć dane producenta. V8 nie kaktus, pić musi.

Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, iż nie każdy na świecie lubi prowadzić samochód. Jest to czynność, która wymaga sporo uwagi i koncentracji, nierzadko przysparzając również sporo stresu i nerw. Aczkolwiek jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, w której pomimo bycia bardzo ważną osobistością kierującą bardzo dużą firmą, wciąż bardzo lubicie prowadzić samochód. I właśnie dla Was jest BMW M8. Wóz który ma nieprzebrane zasoby mocy i przyczepności, jednocześnie pozostając ultra komfortowym gran tourerem. Słyszałem niegdyś powiedzenie, że nie można zjeść ciastka i mieć ciastka. I że zawsze należy wybrać, albo rybki albo akwarium. Jednakże do obu tych przysłów winny być dołączane gwiazdki. Pod spodem zaś podpis *nie dotyczy prezesów wielkich korporacji.

BMW M8

Bo tak w istocie jest. W dzisiejszym świecie jeśli macie naprawdę dużo pieniędzy, to możecie korzystać z technologii naprawdę wybitnej. A możecie, bo jesteście w stanie za nią zapłacić. BMW M8 nie jest nikomu potrzebne. Serio. Ale można je chcieć posiadać, jako hobby. Na hobby zaś, na pasji, można zarobić najwięcej. I skoro wiedzą to zwykłe, proste firmy produkujące breloczki czy akcesoria różnorakie, to z całą pewnością wie to ogromna firma taka, jak BMW. I powiem Wam coś jeszcze.

BMW M8

Bawarczycy decydując się na zaprojektowanie, stworzenie i sprzedawanie BMW M8 udowodnili mi jedną, bardzo ważną rzecz. Owszem, pieniądze, szczególnie duże pieniądze, potrafią zmienić człowieka na gorsze. Jednak nie oznacza to od razu, że każdy musi tej zmianie ulec. Skoro bowiem istnieją zabawki za tak ogromne pieniądze, które służą wyłącznie dostarczaniu frajdy ze zwykłej, codziennej jazdy, oznaczać to może tylko jedno. Żyją na tym świecie ludzie obrzydliwie bogaci, którzy jednocześnie wciąż nie dali w sobie zabić dziecka.

BMW M8

Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż BMW

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.