Focus ST Edition

Focus ST Edition. Diabeł tkwi w szczegółach.

Po burzy zawsze wychodzi słońce. Zatem po Foce RS, wyszedł Ford Focus ST Edition. Czy można w takim razie nazwać go słońcem?

W naturze zaobserwować możemy różne istoty, które w zależności od ich stopnia zaawansowania ewolucyjnego, charakteryzują się różnego rodzaju odczuciami emocjonalnymi. W stadach wilków, dostrzec możemy pewne powiązania między matkami, ojcami, a młodymi. Widać tutaj opiekę, jaką roztaczają starsze osobniki nad ich potomstwem. Z kolei łabędzie łączą się w pary na całe życie. Oznacza to, że w przeciwieństwie do znakomitej większości przedstawicieli świata zwierząt, samiec łabędzia wiąże się z samicą, pozostając przy niej do końca swoich dni. Dla nas, ludzi, jest to o tyle romantyczne, że każdy z nas także chciałby związać się z drugą osobą. Najlepiej na całe swoje życie. Ma to podłoże ewolucyjne, gdyż samotne osobniki narażone są o wiele bardziej na niebezpieczeństwo ze strony drapieżników, niż choćby malutka grupa, zwana u nas potocznie rodziną.

Focus ST Edition

Jednak przywiązanie emocjonalne do drugiej istoty niesie także ze sobą pewne przykre konsekwencje. Otóż, gdy osobnik do którego się przywiążemy odchodzi z tego świata, w naszych mózgach zachodzą przedziwne procesy, powodujące podły nastrój. Ciężko opisać te emocje słowami, lecz zwierzętom także nie są one obce. Spójrzcie na psiaki, które tęsknią za swoimi ludźmi, z którymi dzieliły życie. Co i rusz słyszy się historie o biednych zwierzakach, czatujących przy nagrobkach czy czekających na peronach na swoich właścicieli. Czy też może raczej powinienem powiedzieć, przyjaciół. I każdy z Was, kto stracił bliską osobę, czy to z powodu śmierci czy zwykłej rozłąki, doskonale zdaje sobie sprawę, jak bolesna i trudna do przełknięcia jest taka strata.

(…) samiec łabędzia wiąże się z samicą, pozostając przy niej do końca swoich dni.

Zaskakująco, my ludzie, potrafimy przywiązywać się także do rzeczy. Niektórzy nazywają to próżnością i materializmem, nie mi jednak to roztrząsać. Starczy powiedzieć, że gdy zgubicie ulubiony zegarek lub rozbijecie ukochany samochód, także zaczynają targać Wami nieprzyjemne emocje z pogranicza smutku, żalu i tęsknoty. To dość dziwne, bo w przeciwieństwie do członków Waszego stada, zarówno zegarek jak i samochód uczuć nie mają. A to z kolei oznacza, że nie potrafią ich odwzajemniać. Pomimo tego iż wmawiamy sobie, że jest inaczej. Ileż to już razy słyszałem od kogoś, że kocha swoje cztery kółka, bo tak bardzo mu się odwdzięczają. Na przykład bezawaryjną pracą, czy w postaci emocji, jakie potrafią dostarczyć właścicielowi podczas jazdy. Rzecz jasna nic takiego nie ma miejsca. My zaś, jako istoty zdolne do odczuwania emocji i uczuć, po prostu chcielibyśmy się z autem zaprzyjaźnić. Jak niegdyś, nasi ojcowie czy dziadkowie, ze swoją ukochaną szkapą.

Jednak pomimo, iż materia nieożywiona pozbawiona jest umiejętności darzenia innych istot jakimkolwiek uczuciem, my nie przestajemy zachowywać się tak w stosunku do niej. Dlatego każda strata kogokolwiek czy czegokolwiek po prostu boli. Niemniej jednak, jak mawia stare przysłowie, czas leczy rany. I nie inaczej jest w tym przypadku. W końcu zawsze nadchodzi ulga i pocieszenie. Chociażby od naszych znajomych czy pozostałych członków stada. Mówią nam, nie martw się, znajdziesz inną dziewczynę czy faceta. Albo kupisz sobie nowy samochód, jeszcze lepszy. Innymi słowy, proponują nam wypełnienie luki w naszym życiu i sercu. Zastąpienie uczuć żalu i smutku, emocjami związanymi z nowym obiektem westchnień, polegającymi na radości i kolejnym przywiązaniu. I dokładnie to samo postanowił zrobić Ford.

Focus ST Edition

Przestań się mazać. Chłopaki nie płaczą.

Ford Focus RS był ikoną i klasą samą w sobie. Każda jego odsłona była wyjątkowa i wyznaczała ścieżkę, za którą podążali inni producenci. Pierwsza odsłona Foki RS była rajdówką przeniesioną na drogi publiczne, która ledwo co otrzymała homologację drogową. Ford tak bardzo przepełnił ją rozwiązaniami z motosportu, że niemal nie nadawała się do użytku codziennego. Jej miejsce było na torze. Czy też raczej na odcinku specjalnym. Za to w prawdziwym życiu miotała Wami, jak szatanem w kościele. Druga odsłona Focusa RS była zupełnie inna.

Po pierwsze, otrzymała rewelacyjne zawieszenie Revoknuckle, które było w stanie ogarnąć ogromną moc trafiającą wyłącznie na przednią oś. A po drugie, Ford umyślił sobie, że Focus RS drugiej generacji ma zostać królem hot hatch’y. Dlatego wyposażył go w pięcio, a nie jak to zwykle ma miejsce, czterocylindrowy silnik, a następnie w wersji RS500 wycisnął z niego okrągłe 350 koni. Rzecz jasna, wciąż trafiały one wyłącznie na przednią oś, stanowiąc swoistą wizytówkę Forda, jako profesjonalisty i eksperta w zakresie projektowania zawieszeń, będących w stanie taką moc utrzymać w ryzach.

Wersja RS500, z której Ford wycisnął całe 350KM prezentuje się dość złowieszczo. Idealnie.

Trzecia odsłona Focusa RS ponownie była inna i skręciła raczej w stronę aut takich jak Lancer Evo czy Impreza STi. Obcięto w niej jeden cylinder, lecz w jego miejsce dostaliśmy wreszcie stały napęd na cztery koła. I to nie taki w stylu A45 AMG czy RS3, który jest wyłącznie dołączny za pośrednictwem sprzęgła. Ford postawił na rozwiązania wyciągnięte ponownie rodem z odcinków specjalnych, gdzie liczy się skuteczność i wytrzymałość, nie zaś ekonomia i oszczędności. Dlatego Ford Focus RS trzeciej generacji charakterem przypominał właśnie Lancera czy Imprezę, ze swoimi aktywnymi mostami i trybem Drift Mode. Ten ostatni swoją drogą, dawał mnóstwo frajdy swojemu kierowcy, zaś sam producent zachęcał klientów, aby korzystali z auta w stu procentach, nie obawiając się o wytrzymałość poszczególnych podzespołów. Dostaliśmy rajdówkę, w której mogliśmy się poczuć niczym Ken Block, łapiąc głębokie ryby i kręcąc się wokół beczek na wklepanym.

(…) sam producent zachęcał klientów, aby korzystali z auta w stu procentach…

Na deser, Ford ogłosił, że przygotowuje dla nas kolejną, czwartą generację RS’a, która tym razem miała być hybrydowa. Jedni zacierali ręce, inni zaś wyli z rozpaczy, finalnie jednak wóz nigdy nie powstał. W pewnym momencie projekt dostał czerwoną kartkę, a zarząd doszedł do wniosku, że szkoda kasy na tworzenie modelu, który nie byłby w stanie w pełni spełnić pokładanych w nim nadziei. Dlatego na dzień dzisiejszy, oficjalne stanowisko Forda nie napawa szczególnym optymizmem. Podług niego, legenda ze znaczkiem RS nie ujrzy już następcy, a to oznacza, że najszybszym Fordem Focusem stał się, położony oczko niżej, model ST.

Focus ST Edition

To także hot hatch z krwi i kości. Moc jest więcej niż wystarczająca, bowiem 280 koni mechanicznych ciężko nazwać małą wartością. Tym bardziej, że trafia ona na przednie koła, które zaprojektowane zostały w odpowiedni sposób. Mamy rewolucyjne rozwiązania zawieszenia, znane z drugiego RS’a oraz prawilną szperę, ale jak zawsze, musi być jakieś ale. Niestety Ford Focus ST nie jest aż tak agresywny, aż tak bezkompromisowy i aż tak skuteczny, jak odmiana RS. Wciąż pozostaje zadziorny i daje masę frajdy, niemniej jednak wszystkim właścicielom RS’a poprzedniej generacji, brakuje tego niepowtarzalnego zastrzyku adrenaliny. Ford doskonale o tym wie. Po pierwsze dlatego, że nie od dziś bawi się w produkowanie i sprzedawanie samochodów, więc co nieco na tym rynku sie zna. Po drugie jednak, postanowił wyjść naprzeciw oczekiwaniom i dać fanom linii RS coś, no właśnie, na pocieszenie.

Focus ST Edition

Nie martw się, wszystko się ułoży. Aha, akurat.

Ford Focus ST Edition, bo tak nazywa się nowe dziecko działu Ford Performance, ma być właśnie taką chusteczką na otarcie łez po RS’ie. I trzeba przyznać jedno. Chłopaki się postarali. Focus ST Edition wyróżnia się już na pierwszy rzut oka. Otrzymał on specjalne malowanie o nazwie Azura Blue, którego nie można dostać w żadnej innej odmianie, a koresponduje z poprzednim, flagowym kolorem RS’a. Dodatkowo wyróżnia się w całości pomalowanym na czarno dachem, oraz kontrastującymi z oczojebnym kolorkiem, czarnymi detalami i dodatkami. Gdy tylko wsiądziemy za kółko, dostrzeżemy półskórzane fotele Recaro, które także przypominają nam stare, dobre kubły z RS’a. Lecz na tym nie koniec.

Focus ST Edition nie jest jedynie wersją wyposażenia, lecz całkowicie przeprojektowanym wozem. Po pierwsze, dostajemy nowy tryb jazdy Track, który znalazł się tutaj nie przez przypadek. Współpracuje on z kompletnie przeprojektowanym zawieszeniem. I chciałbym, żebyście dobrze to zrozumieli. Focus ST Edition nie otrzymał wyłącznie twardszych sprężyn. Owszem, zostały one utwardzone, o ponad 50% w stosunku do seryjnego ST. Ponadto jednak, wóz obniżono o 10 mm. Z kolei zastosowanie adaptacyjnych amortyzatorów, zaprojektowanych przez KW Automotive, pozwala na dalsze obniżenie auta o kolejne 20 mm. Żeby tego było mało, amortyzatory KW posiadają również możliwość modyfikacji ich charakterystyki dobicia i odbicia, a więc można śmiało powiedzieć, że Focus ST Edition z fabryki wyjeżdża z profesjonalnym zawieszeniem gwintowanym, które można ustawiać według własnych preferencji.

Gdy tylko wsiądziemy za kółko, dostrzeżemy półskórzane fotele Recaro, które także przypominają nam stare, dobre kubły z RS’a.

Ford przewidział, iż odpowiednie wyregulowanie pracy zawieszenia nie jest łatwe. I dlatego postanowił dorzucić do każdego modelu dokumentację techniczną, która kroczek po kroczku powie nam, jak powinniśmy ustawić charakterystykę pracy zawieszenia odpowiednio do różnorakich warunków i nawierzchni. Wisienką na torcie jest pełna karta charakterystyki nastawów, którą Ford rekomenduje w przypadku wycieczki na tor Nurburgring. Pomyśleli nawet o takich niuansach, jak redukcja masy nieresorowanej. Focus ST Edition dostał ultralekkie felgi, które opcjonalnie można także oblec w agresywne opony Pirelli P Zero Corsa. Przydadzą się, szczególnie podczas współpracy z hydraulicznie sterowanym mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu, gdy przyjdzie Wam zapanować nad mocą silnika.

A właśnie, apropo mocy, ta akurat pozostała bez zmian. Ford Focus ST Edition posiada dokładnie tę samą, 2,3 litrową jednostkę, którą znamy z wersji ST oraz poprzedniego RS’a, o niezmienionej mocy 280 KM oraz 420 Nm momentu obrotowego. Widać zatem, że Ford skupił się głównie na modyfikacjach zawieszenia i pracy podzespołów, odpowiedzialnych za przenoszenie mocy z kół na asfalt. Czy to źle? Absolutnie nie. Kierując swoje kroki w stronę motosportu, zawsze powinniśmy zaczynać od modyfikacji zawieszenia oraz opon. I to właśnie Focus ST Edition nam oferuje. Więcej sportu, więcej detali, które możemy sami modyfikować i dostosowywać. Innymi słowy, Ford stuningował seryjnego Focusa ST za nas. Dał klientom wersję Focus ST Edition, na pocieszenie po RS’ie. Ale czy wypełni ona ziejącą czernią, pustkę w sercu? Szczerze mówiąc, wątpię.

Focus ST Edition

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Ford’a

3 Comments

  1. Szczerze powiem , że porzuciłem oglądanie filmów na YT dla Waszych felietonów ,świetna oprawa i treści – brawo i dzięki
    Co do Fokusa od paru miesięcy śmigam takowym modelem w wersji ST i faktycznie z tego co przeczytałem to Ford pogrzebał tylko albo aż w zawieszeniu ale cała reszta została bez zmian fotele recaro , tryb jazdy na torze ,szpera , to wszystko zawiera dodatkowy pakiet performance .
    Swoją drogą, Ciekawe jak odczuwalna jest różnica w prowadzeniu obu wersji Fokusa .
    Dzięki czekam na więcej historii czytanych

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.