Otóż w kręgach petrolhead’ów, samo wypowiedzenie słowa Maserati, w zasadzie kończy jakiekolwiek dyskusje.
Włosi od zawsze błyszczeli w kwestii nadawania swoim dziełom sztuki duszy. Celowo nie użyłem tutaj określenia samochodom, bo to spore niedopowiedzenie i nietakt w stosunku do efektów prac mieszkańców śródziemnomorskiego bucika. Dlatego próby zadawania pytań, gdzie znajduje się charakter Maserati, wydają się co najmniej nie na miejscu. Jeżeli z kolei dodamy człon MC12 bezpośrednio po Maserati, w najlepszym przypadku możemy liczyć na ukamienowanie. Mówię poważnie. Pytać się o to, gdzie jest charakter Maserati MC12, to jak oglądać „Od zmierzchu do świtu” z Salmą Hayek w roli głównej. Zastanawiając się gdzie podziała się ta seksowna scena, o której wszyscy tak gorączkowo Wam opowiadali, zwyczajnie wychodzicie na głupka.
Jeżeli jednak nie do końca jesteście zaznajomieni z historią motoryzacji, a powyższe porównanie wydaje Wam się całkowicie bezsensowne, spieszę z wyjaśnieniami. Otóż w kręgach petrolhead’ów, samo wypowiedzenie słowa Maserati, w zasadzie kończy jakiekolwiek dyskusje. Włoska marka jest unikalna i wyjątkowa, właściwie pod każdym względem. Samo położenie kluczyków z logo trójzęba na stole, nie pozostawia złudzeń. Ich właściciel z pewnością nie posiada biura rachunkowego „Irenka”. W przeciwnym razie, jego sprytne księgowe w mig odkryłyby, iż tabelki z excela jasno wskazują, że rozsądnym wyborem jest Audi A7. Ale Wy przecież patrzycie na świat sercem. Kochacie życie. Dlatego na stoliku przed Wami wylądowały kluczyki od Maserati Quattroporte, a nie jakiegoś Volkswagena.
Dlatego na stoliku przed Wami wylądowały kluczyki od Maserati Quattroporte, a nie jakiegoś Volkswagena.
Jeśli z kolei, Wasze życie okaże się tak łaskawe, że zaprowadzi Was prosto w kierunku spotkania z właścicielem Maserati, błyskawicznie go poznacie. Wrażliwość na sztukę. Zupełnie odmienna perspektywa i spojrzenie na świat. Nietuzinkowe rozwiązania prostych problemów. Indywidualizm, ekstrawertyzm, oryginalność i pewność siebie. Wreszcie ekscentryzm i zdolność podążania ścieżką życiową według swoich własnych zasad. Te cechy w mig uświadomią Wam, że macie do czynienia z kimś wyjątkowym i niebanalnym. Kimś, kto zdrowy rozsądek zostawia głęboko zamknięty w beczce na dnie piwnicy. Albowiem pewnego dnia uświadomił sobie, że życie jest jedno. To dar, który otrzymaliśmy, w zależności od wiary, od rodziców bądź od Boga. A zatem, należy cieszyć się z niego za wszelką cenę. Bo nigdy, przenigdy nie można być pewnym, czy za pół godziny nie zginie się w kałuży własnej krwi i ekskrementów. Choćby i na pasach dla pieszych, pod kołami taksówki. Na przykład Toyoty Prius. Maserati to jeden wielki charakter.
Maserati to jeden wielki charakter.
Jeżeli z jakiegoś powodu wciąż nie czujecie blues’a Maserati MC12, to właściwie wystarczy, że przytoczymy Wam jeden fakt. To super, przepraszam, hipersamochód, który został stworzony wyłącznie na potrzeby wydzielania endorfin oraz dopaminy do mózgu. W takich stężeniach, o jakich Wam się nawet nie śniło. Żaden ze znanych ludzkości narkotyków nie jest w stanie Wam zapewnić takiego stanu euforii, jak Maserati MC12. Jeśli zaś to wciąż nie wystarcza aby Was doń przekonać, a jako prawdziwy koneser poszukujecie czegoś niezwykłego, może zainteresować Was kolejna informacja.
Maserati MC12 wyprodukowane zostało w liczbie 62 sztuk, z czego jedynie 50 trafiło do garaży klientów. Prawdopodobnie tych samych, w których stoją wcześniej wspomniane beczki ze zdrowym rozsądkiem. Niemniej jednak, to prawdziwy egzotyk. Jeżeli dalej nie rozumiecie o czym do Was mówimy, to mamy prośbę. Idźcie na najbliższe przejście dla pieszych i przechodźcie z jednej strony na drugą, nie rozglądając się na boki. W końcu uda Wam się trafić Waszego wymarzonego Priusa.
Ukryte Ferrari.
Skoro jesteście w stanie przeczytać ten akapit, to znaczy że nie musieliście udawać się na pasy. Ewentualnie w Waszej okolicy nie jeżdżą żadne taksówki Toyoty, a świat dalej musi znosić Waszą obecność. Bez względu jednak na powód, musicie wiedzieć jedno. Pod karoserią Maserati MC12 skrywa pewien sekret. Wyjątkowy i najlepszy drogowy samochód, jaki w 2002 roku ludzkość zdołała wytworzyć. Ferrari Enzo. Sama nazwa nawiązująca do założyciela firmy mówi za siebie. Z resztą nie tylko za siebie. To istna wizytówka inżynierów Ferrari. Ich Opus Magnum.
Wewnątrz skrywa ono wolnossące, sześciolitrowe, dwunastocylindrowe serce, pracujące pod kątem 65 stopni i generujące 660 koni mechanicznych. W dodatku, kręci się do zawrotnych 8200 obrotów na minutę. Prawdziwe dzieło sztuki. Pomnik, który Włosi postawili na cześć ich pasji i kunsztu inżynierskiego. Dokładnie to arcydzieło skrywa pokrywa silnika Maserati MC12. Jest ono co prawda oszlifowane, bowiem jego moc została obniżona do 630 koni, zaś odcinka przesunięta do 7700 obrotów na minutę. Tylko odpowiedzcie sobie sami. Czymże jest trzydzieści koni mechanicznych wobec nieskończoności wszechświata? Tym bardziej, że Maserati MC12 wciąż potrafi osiągnąć setkę w czasie 9,9 sekundy. Rzecz jasna tę drugą.
Widzicie? Włosi wszystko przemyśleli.
Co jednak z resztą? Otóż Maserati ma dokładnie tę samą skrzynię biegów co Enzo. Choć, to drobne niedoprecyzowanie, które z resztą dobitnie pokazuje, jak ogromny nacisk kładą Włosi na sferę emocjonalną. Skrzynia w MC12 ma swoje własne imię. Cambiocorsa. W zasadzie jestem im niezmiernie wdzięczny za ten gest. Jeśli kiedykolwiek przyjdzie mi nadanie imienia własnej córce, wybiorę właśnie te. Cambiocorsa. Brzmi genialnie. Wracając jednak, podwozie oraz rozstaw osi również są identyczne. Ponadto, jeżeli ma to Wam pomóc w podjęciu decyzji zakupowej, przednia szyba również jest taka sama. To gdyby ktoś zastanawiał się, czy da się przełożyć ją z innego modelu. Otóż da się. Z Ferrari Enzo. Widzicie? Włosi wszystko przemyśleli. Odpryski od kamieni już nie wydają się aż tak straszne, prawda?
Reasumując, Maserati MC12 to tak naprawdę Ferrari Enzo w kombinezonie wyścigowym i kasku. W dodatku w limitowanej ilości. Właściwie to powinno wystarczyć, ażeby z czystym sumieniem użyć frazy: charakter z MC12 wylewa się z każdego detalu, niczym wódka z każdej butelki na weselu. Aczkolwiek w przeciwieństwie do Ferrari, Maserati ma pewnego asa w rękawie. Bowiem istnieje jeden, bardzo istotny szczegół, który sprawia, że MC12 jest jeszcze bardziej wyjątkowe, niż jego czerwony brat.
Maserati MC12 to nie jest zwykły samochód.
Jak nietrudno się domyślić, Ferrari Enzo to hipersamochód. Jest piekielnie szybki, trudny i niepraktyczny. Niemniej jednak to wciąż drogowy samochód. Ferrari zadbało, aby ich autem dało jeździć się w realnym świecie. Można więc pojechać chociażby po bagietkę czosnkową do sklepu, w międzyczasie zatrzymując się przed zebrą, na której kręci się podejrzany osobnik, wypatrujący Priusa z napisem „Taxi”. MC12 z kolei, zostało stworzone w zupełnie innym celu. Powstał z okazji powrotu Maserati do wyścigów po 37 latach absencji. Jest to model homologacyjny.
To właśnie tym wozem, kierowcy Maserati ścigali się w serii wyścigów FIA GT Championship. Przepisy jasno określają, że samochód musi zostać wyprodukowany w ilości minimum 25 sztuk drogowych. Wyłącznie dzięki temu zapisowi, klienci mogli dostąpić zaszczytu nabycia tej niesamowitej maszyny. Startowała ona bowiem w 94 wyścigach, z których wygrała aż 40. Jeśli zaś przyjdzie Wam spotkać na swej życiowej drodze właściciela Ferrari Enzo, możecie w dość prosty sposób sprawić, że bagietka wypadnie mu z ust. W 2005 roku Maserati MC12 wygrało FIA GT Manufacturer Cup, pokonując tym samym zespół Ferrari.
Dzięki temu, za każdym razem gdy przynosicie papiery Waszej księgowej, możecie kłaść na jej biurku kluczyk z wyjątkowym trójzębem.
Jesteśmy świadomi opinii jego wersji drogowej. Szczególnie tych niepochlebnych, do których należała również ta, która wypłynęła z ust J. Clarksona. Tylko że to nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Albowiem charakterem, Ferrari Enzo nie dorasta mu do pięt. I zdajemy sobie sprawę z kontrowersji, jaką przyniesie niniejsze sformułowanie. Jesteśmy jej absolutnie świadomi. Otóż, jakkolwiek groteskowo by to nie zabrzmiało, Ferrari Enzo to tylko drogowy samochód. Unikalny, niesamowicie drogi, wyjątkowy i niespotykany. Ale wciąż jedynie drogowy samochód. Maserati MC12 z kolei, to prawdziwa wyścigówka, która dzięki księgowym i biurokratom, otrzymała homologację drogową. Dzięki temu, za każdym razem gdy przynosicie papiery Waszej księgowej, możecie kłaść na jej biurku kluczyk z wyjątkowym trójzębem. Życie jednak potrafi być zaskakująco przewrotne.
Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Maserati