Czasem zapominamy o tym, że proste, jest po prostu piękne.
Jeszcze kilkanaście lat temu, własny samochód często był wyłącznie marzeniem, które powracało w snach. Móc wreszcie wyrwać się na weekend gdziekolwiek nas wzrok nie poprowadzi. Udać się w niedostępne dotychczas miejsca, zwiedzać i podróżować. Nie musieć znosić już porannych przymrozków na przystanku, zamiast tego wskoczyć w cieplutki welur naszego własnego, wymarzonego wozidełka. Przed takimi pragnieniami stało wielu z nas. Dziś kupno samochodu nie stanowi już tak wielkiego problemu jak kiedyś.
Niejednokrotnie posiadamy ich dwa, a nawet trzy. Wiecie, jedno daily, którym latacie wokół komina i drugie, trzymane pod kocem, na specjalne okazje. Ciepły, letni weekend i wypad z drugą połówką na randkę. Jesienny, dżdżysty poranek, który aż prosi się o małą sesję fotograficzną Waszego cudeńka na tle pokrytych mgłą łąk i pagórków. Wiosenne, skąpane w majowym słońcu lasy, a wśród nich wąska i kręta dróżka, kusząca swymi wirażami, żeby tylko otworzyć przepustnicę i posłuchać niepowtarzalnej ścieżki dźwiękowej Waszego oczka w głowie.
Jeśli i Wy macie podobne skojarzenia, a w Waszym garażu stoi podobny okaz, zapewne dziwi Was, czemu nie ująłem w zestawieniu zimy. W końcu pokryte białym puchem drzewa, skrząca i mieniąca się droga, w połączeniu z mocnym, tylno lub czteronapędowym potworkiem, to wymarzona aura na tak zwane, nocne igraszki. Niemniej jednak większość z nas odmawia sobie tej przyjemności. Zbyt mocnym darzymy uczuciem nasze weekendowe zabawki, żeby narażać je na kontakt z morderczą solą, która tak szczodrze posypywana jest w okresie zimowym. Tym bardziej, że skoro wyśniliście swój obiekt westchnień i zrealizowaliście marzenie, z całą pewnością chcecie cieszyć się nim jak najdłużej, prawda?
Dbać, chuchać, trzymać pod kocem i pod żadnym pozorem nie sprzedawać.
Poszukiwania samochodu z charakterem, który przy okazji nie jest skarbonką bez dna, opakowaną w rdzawą puszkę, to nie lada wyczyn. Nie ma co się łudzić. Auta, które chwytają za serce, co raz rzadziej pojawiają się w salonach. To efekt zakrojonych na szeroką skalę działań, mających na celu elektryfikację wszystkiego, co tylko podłączyć do gniazdka się da. Dlatego miłośnicy maszyn z charakterem, bez względu na budżet, muszą kierować swoje kroki na starsze konstrukcje. Niejednokrotnie lepsze i bardziej dopracowane. Niemniej jednak, starsze, a co za tym idzie, wymagające pewnych zabiegów pielęgnacyjnych. Nie wierzycie?
Jeżeli jesteście jedną z przedstawicielek płci pięknej, doskonale zrozumiecie, o czym mówię. Jeśli zaś wręcz przeciwnie, przypatrzcie się, ile wysiłku, czasu i środków inwestują Wasze drugie połówki, aby pozostać pięknymi jak najdłużej. Czas leci nieubłaganie i nie oszczędza nikogo ani niczego. Niestety, tak działa fizyka w naszym świecie. A fizyka, to także procesy chemiczne, biologiczne, utlenianie, dążenie materii do stanu nieuporządkowanego i tak dalej, i tak dalej. To dlatego z wiekiem potrafi łupnąć w krzyżu. Skóra przestaje wykazywać niespotykaną jędrność, na twarzy pojawiają się zmarszczki, a spoglądając w lustro, przestajemy dostrzegać sześciopak. Zamiast tego, z każdym tygodniem, rośnie nam beczka. Jeśli absolutnie nic z tym nie robimy, to już w wieku trzydziestu, czterdziestu lat, będziemy po prostu wyglądać okropnie.
Nie ma co się łudzić. Auta, które chwytają za serce, co raz rzadziej pojawiają się w salonach.
Nie chcę, abyście źle mnie zrozumieli. Nie jestem fanem farbowania włosów przez panów, stosowania ton makijażu i botoksu przez panie, czy panicznego joggingu codziennie o piątej trzydzieści rano. Bez przesady. Jednak zadbany facet czy kobieta prezentują się o wiele lepiej, niż obleśny chłop i zapyziała baba. Nie ma co do tego wątpliwości. To prawda, wygląd nie jest najważniejszy i prędzej czy później wszyscy wyłysiejemy, osiwiejemy i dostaniemy lumbago czy podagry. O ile rzecz jasna, prędzej nie zeżre nas jakiś nowotwór czy inny bakcyl. W każdym razie, regularna dbałość o kondycję fizyczną, po prostu się opłaca. Nie zapewni nam to życia wiecznego, ale na pewno wydłuży lata, którymi będziemy mogli cieszyć się pozostając w pełni sił.
Rzecz o przemijaniu.
Podczas mojej pracy zawodowej, w jednej z wiosek na której dokonywaliśmy wizję lokalną dotyczącą projektu sieci wodociągowej, spotkałem pewne małżeństwo. Jak się później okazało, oboje mieli ponad siedemdziesiąt lat. I możecie wierzyć bądź nie, ale wyglądali, zachowywali i czuli się, najwyżej na czterdzieści. Wspólne treningi, aktywność fizyczna, przykładanie sporej wagi do sposobu odżywiania i szereg prewencyjnych zabiegów, pozwoliły im żyć tak długo, w tak fantastycznej kondycji. Jestem niemal pewien, że moje niespełna trzydziestoletnie ciało, nie jest w takim stanie jak ich. Po kilku wyrazach uprzejmości, dowiedziałem się, że tajemnica ich sukcesu tkwi w prostej zasadzie. Zapobiegać, a nie leczyć. Systematycznie.
Jak łatwo się domyśleć, identycznie sprawa ma się z naszymi samochodami. Jasne, nikt nie będzie aż tak spuszczał się nad zwykłym, prostym wozidełkiem na co dzień o niskiej wartości rezydualnej. W końcu to tylko rzecz, która ma nam służyć przez pewien czas. Rzeczy mają to do siebie, że prędzej czy później się zużywają. Co ciekawe, im nowsze, tym szybciej. W każdym bądź układzie, nic na to nie poradzimy i nie sposób odwrócić linii czasu. A nawet jeśli, to póki co nasza cywilizacja nie znalazła jeszcze na to sposobu. Dlatego właśnie, kilkunasto czy kilkudziesięcioletnie auta, trafiają na złom. Aczkolwiek odrobinę inaczej sprawa ma się z wozami, które są w jakiś sposób wyjątkowe. Jeśli nie ogólnie i generalnie, to szczególnie i konkretnie, dla ich właścicieli.
(…) odrobinę inaczej sprawa ma się z wozami, które są w jakiś sposób wyjątkowe.
Takie sztuki mają coś, co nie pozwala Wam o nich zapomnieć. I nie ma większego znaczenia, jakiej są marki, modelu i czy mają mocny silnik. To naprawdę nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Jak zapewne niejednokrotnie wiecie, ekipa MZiP szuka samochodów z charakterem. I rzecz jasna, charakteru w samochodach. Fascynują nas wozy szybkie, unikalne, nietypowe i wyjątkowe. I można w ten sposób się odrobinę zapędzić. Widzicie, wszystkie te niesamowite konstrukcje, mają jedną zasadniczą wadę. Są po prostu drogie. I choć ciężko w to uwierzyć, charakter, właściwie może mieć każdy wóz. Bo o ile nie otrzymał go w momencie wyjazdu z fabryki, o tyle może go uzyskać dzięki człowiekowi.
Matiz z pewnością jest prosty, ale czy można określić go mianem pięknego?
To właśnie człowiek potrafi nadać rzeczom, pozornie nieożywionej materii, cech ludzkich. Naładować je ładunkiem emocjonalnym. I kochać. A wtedy, ten ładunek emocjonalny, skumulowany przez te wszystkie lata, wywołuje z kolei uczucia u właściciela. Nauczyła mnie tego moja dziewczyna. Widzicie, gdy niespełna jedenaście lat temu zdobyła glejt, uprawniający ją do prowadzenia pojazdów osobowych, otrzymała od rodziców swoje pierwsze auto. Daewoo Matiz ‘a z 2000 roku, który był w ich rodzinie od samej nowości. Większość z Was, mając Matiz ‘a przed oczami, w pierwszej chwili prawdopodobnie zaniesie się śmiechem. Albo pewnym współczuciem. Któż chciałby jeździć takim autem? Przecież nawet producent, wytwarzając ten wóz, rozumiał jego przeznaczenie. Matiz miał być zwykłym, prostym wozidełkiem, odpowiadającym na potrzeby rynków rozwijających się.
I nie sposób się z tym kłócić. Jest kiepsko wykonany, powolny, hałaśliwy, niewygodny i porządnie koroduje, jak na budżetową konstrukcję przystało. Jednak dla mojej drugiej połówki ma w sobie coś wyjątkowego. Coś, czego ani ja, ani zapewne Wy nie jesteście w stanie pojąć. Bowiem gdy w tym roku, udało jej się spełnić swoje motoryzacyjne marzenie i weszła w posiadanie Mustanga, była przeszczęśliwa. Skakała wokół niego, dotykała i chciała wiecznie gdzieś nim jeździć. Naturalna reakcja osoby, której udało się spełnić marzenie. Jednak jej zachowanie było niczym w porównaniu do tego, co miało miejsce po odbiorze jej ukochanego Matiz ‘a z warsztatu. Ze względu na wiek, konieczny był niemal całkowity remont układu hamulcowego. Czyli de facto podwojenie, jeśli nie potrojenie jego aktualnej wartości. Coś, co całkowicie nie ma racjonalnego sensu. Ale wiecie co? Mimo wszystko się nań zdecydowała. Pomimo, że to jedynie kropla w morzu jego potrzeb.
(…) charakter, właściwie może mieć każdy wóz.
Początkowo pukałem się w czoło i nie byłem w stanie tego pojąć. Po jaką cholerę pakować kasę w wóz, który nie przedstawia żadnej faktycznej wartości. Zrozumiałbym, gdyby nie było nas absolutnie stać na żaden inny samochód. Ale przecież ma drugi. Który w porównaniu do Matiz ‘a jest lepszy, w zasadzie pod każdym względem. Ale wiecie co? Gdy kilka dni temu odebrała go od mechanika, coś we mnie zaskoczyło. Coś zrozumiałem. Jej reakcja była kwintesencją miłości do motoryzacji. Takiej prawdziwej, bezwarunkowej miłości, podobnej do tej, jaką matka darzy swoje potomstwo. W jednej chwili dzwoniła do mnie, wysyłała zdjęcia, to z wnętrza, to ze stacji benzynowej, to z myjni. O dwudziestej drugiej pojechała na wycieczkę przed siebie, bez celu. Tylko po to, żeby spędzić ze swoim ukochanym autkiem jeszcze trochę czasu.
Miłość jest ślepa.
Wtedy właśnie dotarło do mnie, czym jest ten cały charakter w samochodzie. Stary, podrdzewiały Matiz, był z nią przez ponad dziesięć lat. A z jej rodziną od ponad dwudziestu. Ma związanych z nim masę wspomnień, przeżył w zasadzie każdą istotną w jej życiu chwilę. Był z nią, kiedy miała doła i był, kiedy się śmiała. W jego tapicerkę wsiąkały łzy zarówno smutku i rozczarowań, jak i radości oraz szczęścia. Ta niespełna dziewięciuset kilogramowa bryła blachy, do której ktoś przez przypadek przymocował koła i fotele, nasiąknęła tak niesamowitym ładunkiem emocjonalnym, że nie potrafi się z nim rozstać. Dla niej to właśnie ten stary Matiz ma tak ogromny ładunek emocjonalny. I pomimo tego, że na dzień dzisiejszy jest wart może pięćset złotych, to za każdym razem pomagam jej umyć go ręcznie i nałożyć wosk. Porządnie odkurzyć i odmalować korodujące elementy. Pomimo, że absolutnie nie rozumiem, po co właściwie go trzyma.
Cały wic polega jednak na tym, że wcale nie muszę. Nikt nie musi. Wystarczy, że ona to rozumie. Bo dla niej ma serce prawdziwego wojownika. Jest jej bratnią duszą i najlepszym kompanem na każdą wyprawę. Dlatego wkłada tyle starania, czasu i środków, żeby go utrzymać. Jest świadoma tego, że w pewnym momencie po prostu będzie musiała oddać go na złom. Albo zwyczajnie postawić na działce jako pomnik martwej natury. Jego życie dobiegnie kiedyś końca. Ale dla niej, warto przedłużać je tak długo, jak to tylko możliwe. I dlatego właśnie, bez względu na to, czy w garażu macie unikatową wersję albo edycję limitowaną sportowego, zadziornego wozu, czy też może zwykłą, prostą maszynkę służącą do przemieszczania się z punktu A do B, taką jak Matiz mojej drugiej połówki, mam do Was gorącą prośbę.
Dbajcie o nie…
… serwisujcie je, naprawiajcie i odmalowujcie. Nawet jeżeli nie jeżdżą zimą, zalejcie je antykorozyjnie i zabezpieczcie. Żeby zwyczajnie nie zgniły. Bo drugiego takiego auta nie będziecie mieli już nigdy. Każde następne, będzie tylko kolejnym samochodem. Może szybszym, może nowszym i ładniejszym. Ale to już nie będzie Wasze oczko w głowie. Wiem co mówię, bo sam takie błędy w życiu popełniałem. Jedyne co się liczy to fakt, że dla Was mają charakter. Cała reszta po prostu nie ma znaczenia. Nie żyjcie na pokaz. Bądźcie sobą i nie bójcie się kochać. Bo samochody, także mają duszę. A pokazała mi to dziewczyna, która jeszcze kilka lat temu, nie miała pojęcia o konieczności wymiany oleju w silniku swojego ukochanego Matiz 'a.
Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Specjalne podziękowania dla Joanny P. za cenną życiową lekcję,
oraz dla Krown Polska, który stał się inspiracją niniejszego materiału.
Bo nie ma nic gorszego, niż patrzeć na umierający ze starości samochód.
Zabezpieczenia antykorozyjne – www.krown.pl – tutaj znajdziecie pomoc, w walce ze starością.
FB Krown Polska – tutaj z kolei możecie z chłopakami pogadać i zadać wszystkie nurtujące Was pytania. W tym także te niewygodne.
Z kolei jeśli wolicie tradycyjne metody, Damian z przyjemnością rozwieje wszelkie Wasze wątpliwości – 782 221 220.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Daewoo
Smutno mi jak czytam to bo jestem zmuszony zezłomować Mazdę 323f 5d ala coupe…
Ale z jednym się nie zgodzę jak kupie swoje wymarzone auto to będzie to moje oczko w głowie,ponieważ będzie to Toyota GT86