Gdy zbyt mały bagażnik to najlepsze, co mogło się Niemcom przytrafić.

„Na szczęście, Niemcy nie wyposażyli Z4 w praktyczny bagażnik.”

Niemcy zwykli są słynąć z dwóch rzeczy. Z fantastycznie szybkich samochodów i autostrad pozbawionych ograniczeń prędkości. Pamiętam jak kilka lub nawet już kilkanaście lat temu, Jeremy Clarkson opowiadał w Top Gear o nowym pomyśle postawienia ograniczeń prędkości na autostradach niemieckich. Wypowiedział wtedy znamienne słowa „Skoro zabiorą nam autostrady bez limitów (prędkości), to właściwie po co nam Niemcy?” Otóż jego słowa nie były wcale tak mocno oderwane od rzeczywistości.

Pomimo dosyć zróżnicowanego położenia geograficznego, landy Niemieckie nie są tak urokliwe jak choćby wybrzeża Włoch. Daleko im też do tego słynnego krajobrazu Walijsko – Szkockiego, pełnego mgieł, zielonych wzgórz i gdzieniegdzie porozrzucanych skał. Próżno również szukać na terenie Niemiec jakichkolwiek starożytnych miast czy budowli pokroju Rzymu czy Aten. Niemcy bowiem są narodem tak skrupulatnie poukładanym i tak do bólu poprawnym, że starają się wszystkie aspekty życia podporządkować praktyczności. Nie ma u nich miejsca na finezję, kreatywność czy jakąkolwiek głupotę. I jest to co prawda cecha, którą ceni się u urzędnika, księgowego czy inżyniera.

Ale problem polega na tym, że brakuje im artystycznego podejścia do życia.

W zasadzie to nie do końca jest problem. Raczej cecha charakterystyczna. Widzicie, typowy Włoch wstaje około jedenastej. Przeciąga się leniwie na wyrku, wypija super mocne espresso i idzie do pracy. Po upływie około godziny zbawienny efekt pobudzający jaki wywołuje na nasz organizm kofeina przestaje działać. Po następnych trzydziestu minutach nasz bohater zaczyna odczuwać znużenie. Około godziny czternastej decyduje się odpocząć, bowiem pracował już całe dwie godziny, podczas których udało mu się osiągnąć wiele niesamowitych rzeczy. Na przykład zdążył obdzwonić połowę swojej najbliższej rodziny (druga połowa jeszcze spała), część znajomych i przyjaciół.

Po dwu godzinnej przerwie wraca do pracy, w której spędzi resztę dnia. Czyli gdzieś do siedemnastej. Następnie wyrwie się z kajdan i uda w stronę najbliższej kafejki, restauracji czy innego baru. Tam prowadził będzie bujne życie towarzyskie gaworząc, śpiewając i pijąc na umór. Do domu wróci około trzeciej nad ranem, by następnego dnia wstać ponownie dopiero w południe. Rzecz jasna taki system pracy i planu dnia ma szereg zalet. Włosi to jeden z najmniej zestresowanych narodów, z niskim odsetkiem samobójstw czy chorób depresyjnych.

Wiecznie nasłoneczniony bucik Europy to wymarzone miejsce dla rekreacji czy odpoczynku. Jednak ich styl życia kiepsko działa na wszelkiego rodzaju „poważne zadania”.

To dlatego w przeszłości marki takie jak Alfa czy Fiat miewały problemy tu i ówdzie. A to blachy do Alf Romeo zdążyły sobie zardzewieć na placu nim w ogóle trafiły na lakiernię. A to silniki lubiły płatać figle i psuć się w najmniej oczekiwanym momencie. W końcu wewnątrz brakowało spinek czy śrub, co skutkowało cudownym akompaniamentem trzasków i skrzypów. Ale zawsze im to wybaczamy. Bo ich podejście do życia sprawia, że mają bardzo dużo czasu na to, żeby marzyć i rozmyślać. Przekładać kreatywne i wyluzowane podejście do życia na piękne projekty pokroju V12-tek, fascynująco wydzierających się w niebogłosy pod maską Ferrari. I nie służy to w zasadzie niczemu, bowiem gdzie w praktyce użylibyście tych 600 koni? Przecież doskonale wiem tak ja jak i Wy, że to nierealne.

Z4

I tak samo zdają sobie z tego sprawę Niemcy.

Oni z kolei są narodem przesadnie poukładanym i pragmatycznym. Wydajność, praktyczność, niezawodność i solidność. To cechy niezbędne u każdego Niemca. W ich układzie ulic nie ma przypadków, pomyłek czy ślepych zaułków. Ślepe ulice mają tą wadę, że wjeżdżając w nią w końcu musicie zawrócić. To cholerna strata czasu, paliwa i nerw. Niemcy nie mogą sobie na to pozwolić. Tak jak nie mogą pozwolić sobie na to, aby budować cokolwiek, co nie może być w praktyce wykorzystane. I pomimo że to co za chwilę powiem będzie dla większości z Was niesamowitym szokiem, Niemcy są takimi samymi ludźmi jak my.

Oni również mają wady, lubią pić piwo i obżerać się kiełbaskami z grilla. I tak samo jak my, uwielbiają szybkie samochody. Jednak w odróżnieniu od całej reszty świata, potrafią stworzyć nierealnie szybki wóz, który następnie będzie można w praktyce wykorzystać. Dlatego właśnie na niemieckich autostradach nie ma żadnych limitów prędkości. Bo nie byliby w stanie znieść oni myśli, że poświęcili choćby ułamek sekundy swojego cennego i poukładanego życia na coś, co byłoby niepraktyczne.

Z4

To przywodzi mi na myśl BMW Z4.

Bowiem jak wiecie już z poprzednich moich wpisów, roadster’y czy speedster’y to wozy, które mają tylko i wyłącznie cieszyć swojego właściciela. Wiecie, to ten typ samochodu osobowego, który nie służy do przemieszczania się z punktu A do B. Nie nadaje się również do przewozu osób szczególnie tych, u których nie stwierdzono jeszcze zaburzeń psychicznych. Podkreślam, jeszcze.

Te auta zostały zaprojektowane wyłącznie w jednym celu. Mają przerabiać, ku wielkiemu oburzeniu pewnych zielonych środowisk i ugrupowań politycznych z Panią Gretą na czele, uboczną substancję pochodzącą z rafinacji ropy naftowej potocznie zwaną benzyną na uśmiech, emocje, radość, ekstazę i dosłowną erupcję endorfin z naszego organizmu. Innymi słowy, są stworzone tylko i wyłącznie po to, żeby kierowca mógł pruć z niepraktycznymi, nierealnymi wręcz prędkościami, wijąc się w zakrętach, pocąc, czerwieniąc i wydzierając wniebogłosy z zachwytu. I jak wspominałem wyżej, Niemcy jak każdy inny Włoch czy Brytyjczyk, którzy de facto wynaleźli i zdefiniowali tego typu auta, uwielbiają doznawać takich emocji. Ponownie zaznaczam, iż zdaję sobie sprawę, ze śmiałości mojej teorii. W każdym razie, nasi posępni przyjaciele z zachodu, postanowili również stworzyć zabawkę.

Z4

Tylko, że jak to zwykle u nich bywa, postawili sobie za punkt honoru stworzyć roadster’a w taki sposób, aby można było używać go w praktyce. Czym pozornie popsuli wszystko.

Jednak to tylko pozory, bowiem Z4 jak każdy inny roadster daje te same wrażenia i odczucia. Tutaj również możemy mieć czyste niebo nad głową. Wiatr może smagać naszą twarzą, komary wczepiać się ochoczo we włosy naszej partnerki, a my za sprawą mocnych, rzędowych szóstek jesteśmy w stanie doznawać niesamowitej frajdy z jazdy. Niemniej jednak, skoro już Niemcy posiadają te autostrady bez ograniczeń prędkości, wypadałoby tak przystosować wóz, aby można było go na nich wykorzystać. Pamiętajcie, oni nie cierpią pustki. Dlatego Z4 w odróżnieniu od MX-5 czy innych wozów jest w stanie pruć ponad dwie paczki na budziku po niemieckim Autobahnie. I kompletnie nie sprawia wrażenia, jakby miała się za chwilę rozpaść.

Z4

Z4 potrafi być ciche, komfortowe, dystyngowane i całkiem wygodne.

Nie jest to co prawda S-klasse, w której możemy rozsiąść się niczym Cesarz Otto, jednak jak na tak małe i z założenia proste auto jest tu sporo udogodnień. Praktyczne. I całkiem przyjemne. I może dlatego, niemieckie wozy są takie dobre. Bo stworzył je naród, który pamięta o tym, do czego pierwotnie miały służyć. A dodając im charakteru, szczypty szaleństwa czy odejmując roztropności, nie stara się sprawić za wszelką cenę, aby stały się całkowicie nieużyteczne. Niestety, doskonałe auta przestają być w ogóle ciekawe. Pozbawione większych wad, stają się nudne do bólu, niemrawe i mdłe. Przestają posiadać cechy człowieka, a więc nie bardzo da się je w jakiś sposób pokochać. Na szczęście, Niemcy nie wyposażyli Z4 w praktyczny bagażnik. I nawet nie wiecie, jak cholernie się z tego faktu cieszę.

Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż BMW

1 Comment

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.