Aston Martin Valhalla. Mr Bond, tym razem zmuszony Pan będzie odstawić garnitur do szafy.

„(…) Aston Martin jest idealnym wyborem dla James’a Bonda. Te wozy są stonowane, wygodne, prestiżowe i nie starają się zabijać ludzi na ich pokładzie przy każdej nadarzającej się okazji. Choć w zasadzie powinienem powiedzieć – te wozy takie były. Bo pojawił się on. Aston Martin Valhalla.”

Bond. Taktyczna pauza. James Bond. Niemal każdy kto tylko nie przespał ostatnich pięćdziesięciu lat kojarzy tego Pana. Gentleman’a który jednym spojrzeniem potrafi poderwać najpiękniejszą kobietę na balu. Faceta, który jedną ręką kładzie każdego gościa próbującego przeszkodzić mu w jego planie dnia. Czujecie chyba mniej więcej charakter postaci stworzonej na potrzeby filmu o agencie 007? Do takiego człowieka pasuje wyłącznie dobrze skrojony garnitur. Pokerowa, poważna twarz. Idealnie skalkulowane i wyrachowane odruchy, w których brak przypadkowych interakcji z otoczeniem. Całość okraszona brytyjskim klimatem, etykietą i kulturą. Nie jest tajemnicą, że prawdziwy facet powinien mieć także prawdziwy wóz. Niemniej jednak, musi on korespondować z wyrazistą postacią Jakuba.

Tradycja, rozumiecie.

W zasadzie do wizerunku tak wykreowanego bohatera pasowałyby dziesiątki, setki jeśli nie tysiące aut. Jednak twórcy zdecydowali się ukazywać James’a wyłącznie w marce Aston Martin. Po pierwsze dlatego, że James Bond jest tajnym agentem Królowej Wielkiej Brytanii. Logicznym wydaje się być, iż wybór musiał paść na jakieś auto z rodowodem z Wysp. Tradycja, rozumiecie. Choć muszę przyznać, że żaden inny wóz tak dobrze nie pasuje do wizerunku Kuby. Po pierwsze skoro już ustaliliśmy, że marka musi pochodzić z Anglii, nie pozostaje nam zbyt szeroki wybór. W zasadzie poza markami pokroju MG czy Rover’a, które dzisiaj są jedynie pieśnią przeszłości pozostaje nam wyłącznie czworo konkurentów.

Po pierwsze, Aston to Aston.

Jaguar jest zbyt oscentacyjny. Zbyt nieokrzesany i za bardzo agresywny. Land Rover to raczej rodzinne SUV’y i terenówki. Daleko im do reprezentacyjnych wozów marzeń, jakkolwiek Range dobrze by nie wyglądał. To wciąż tylko SUV. Pozostaje nam jeszcze Lotus, jednak tutaj problemem staje się brak prestiżu. Lotusy są raczej wozami dla miłośników torów i motoryzacji, nie dla agentów specjalnych. Stąd prosta droga do Aston‘a. Po pierwsze, Aston to Aston. Klasa sama w sobie, najwyższy poziom prestiżu. Po drugie, Aston, w przeciwieństwie do jego włoskich braci od Enzo czy Feruccio, nie jest tak wyzywający. Nie stara się imponować każdemu bez względu na koszta. Jest powściągliwy i wyrachowany. Wykapany Brytol.

Aston Martin Valhalla

Wykapany Brytol.

Po trzecie zaś, Aston Martin to nie wyścigówki. Nigdy nimi nie były i nie miały nimi być. Szczególnie model DB, który przede wszystkim jest doskonałym Gran Tourismo. Sportowe wrażenia, choć wciąż mocne i niesamowite, spadają na nieco dalszy plan. A to pozwala na kilka rzeczy. Po pierwsze, dziewczyna którą właśnie Kubuś wyrwał na bankiecie może bez obaw i z gracją zasiąść w Aston ‘ie. Po drugie, jakkolwiek ostra nie okazałaby się zafundowana przez jej faceta przejażdżka, nie będzie ona narzekała na ból głowy czy pleców. To zaś, w połączeniu z odpowiednio wyprofilowanymi fotelami nie gniotącymi smokingu, pozwolą naszemu bohaterowi nagrać scenę łóżkową bez większych przeszkód. Dlatego Aston Martin jest idealnym wyborem dla James’a Bonda. Te wozy są stonowane, wygodne, prestiżowe i nie starają się zabijać ludzi na pokładzie przy każdej nadarzającej się okazji. Choć w zasadzie powinienem powiedzieć – te wozy takie były. Bo pojawił się on. Aston Martin Valhalla.

(…) cóż, witajcie w Valhalli.

Aston Martin Valhalla to super samochód kompletnie inny niż wszystkie pozostałe Aston ‘y. Najistotniejszą różnicą jest fakt, iż ma on silnik ułożony centralnie, co prowadzi do pewnego wniosku. James Bond i jego ręce będą zajęte zakładaniem błyskawicznych kontr przy każdym, nawet najmniejszym uślizgu tylnej osi. A to nieco utrudnia rozwój gry wstępnej w scenie, która poprzedzać ma tę łóżkową. Choć szczerze wątpię, czy jest to jego wada. Bliżej mi do określenia tej cechy jako charakterystycznej dla każdego wozu z centralnie ułożonym silnikiem. Co prawda w zakręcie można sobie pozwolić na o wiele więcej, ale gdy się nieco przegnie pałę… cóż, witajcie w Valhalli.

Aston Martin Valhalla

(…) w zasadzie takie samo 4.0 V8 jak w pozostałych Mercedesach. Tyle że inne.

Jednak to co najlepsze jest dopiero przed nami. Pierwotnie Aston Martin Valhalla miał dostać silnik V6 zbudowany przez Aston Martin’a. Pierwotnie, bowiem okazało się, że konieczne jest okrojenie budżetu na projekt. To wprowadziło odrobinę zamieszania, z którego jednak Aston wyszedł obronną ręką. Zapukał on bowiem do drzwi AMG z walizką funciaków i przywiózł ze sobą najlepsze współczesne dzieło Niemców. Czterolitrowe, podwójnie doładowane V8 z Mercedesa AMG GT Black Series. Czyli w zasadzie takie samo 4.0 V8 jak w pozostałych Mercedesach. Tyle że inne. Wiecie, te wzmocnione. Z płaskim wałem korbowym i siedmiuset pięćdziesięcioma końmi mechanicznymi. Żeby czasem James nie narzekał, że nie ma czym uciekać przed zbirami, Brytyjczycy poszli kolejny krok dalej.

Aston Martin Valhalla

Nie pokazano bowiem jeszcze jego wnętrza, Aston Martin Valhalla nie Bonda rzecz jasna (…)

Dołożyli oni bowiem silniki elektryczne, które wespół z V8-ką od AMG dają 950 koni mechanicznych. Nie, nie pomyliłem się. Niemal tysiąc koni przeznaczone wyłącznie dla Kuby Bonda. Jakieś dwie i pół sekundy do pierwszej setki, całość zaś przestaje przyspieszać dopiero przy 330 km/h. Jeśli którykolwiek z aktorów grających agenta 007 próbowałby narzekać na swój wóz, byłby istnym malkontentem. I cholernym ignorantem. Choć można go w pewnym sensie zrozumieć. Aktorka grająca kobietę Bonda będzie się musiała odrobinę pomęczyć. Nie dość, że z samym Bondem, to jeszcze z jego wozem. Nie pokazano bowiem jeszcze jego wnętrza, Aston Martin Valhalla nie Bonda rzecz jasna, jednak konstruktorzy usilnie zarzekają się o w pełni skierowanym na kierowcę projekcie. A to wprost oznacza, że pasażerka może zapomnieć o wygodnych, skórzanych fotelach czy łagodnym zawieszeniu.

Aston Martin Valhalla

(…) kto jak nie Bond, może zemścić się za Bitwę o Anglię?

Z dwojga złego, jeśli scenarzyści postanowią, że Mrs Bond da kosza James’owi, na pocieszenie będzie mógł kopyrtnąć się na jakiś tor. Swoją drogą Brytyjczycy celują w czas sześciu i pół minuty na Nurburgring’u. Pragnę jedynie przypomnieć, że w tej chwili najszybszym wozem drogowym na Północnej Pętli jest Porsche 911 GT2 RS z czasem 6:38,8. A skoro tak, to kto jak nie Bond, może zemścić się za Bitwę o Anglię? Jedyne ustępstwo na jakie będzie musiał pójść, to garnitur pozostawiony w szafie na rzecz kombinezonu wyścigowego. No i ten nieszczęsny kosz od dziewczyny. Choć z drugiej strony, czy dokopanie Niemcom nie jest tego warte? W dodatku ich własną bronią? Przecież i tak doskonale wiemy, że w kolejnej części Kuba znajdzie sobie inną dziewczynę. Ten jeden raz chyba wytrzyma?

Aston Martin Valhalla

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania
.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Aston Martin 'a

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.