Honda NSX Type-S. Tym razem, wypada powiedzieć „żegnaj”.

Elektryczna Honda NSX będzie jak góra klusek ziemniaczanych ze skwarkami, podawana z zupą ziemniaczaną. Niby się najesz jak wieprz. Ale do smaku dzieciństwa, gdy podawała je Twoja babcia, nigdy nie będą w stanie dorównać. W dodatku na koniec odbije ci się nie zdrowo starą cebulą.

Podczas kontaktów międzyludzkich, zachowanie pewnego poziomu kultury jest wskazane i bardzo mile widziane. Wbrew pozorom drobne uprzejmości wymieniane na co dzień, mają bardzo duże znaczenie. Na przykład, dzień dobry i do widzenia, które pozytywnie odnoszą się do naszego rozmówcy. Dzień dobry możemy sprowadzić do dwóch znaczeń. Po pierwsze, życzymy drugiej osobie dobrego i owocnego dnia. Po drugie zaś, jasno komunikujemy, że ten dzień dla nas również stał się dobry, bo mieliśmy okazję spotkać właśnie naszego rozmówcę. Do widzenia z kolei pozostawia po nas jasny ślad emocjonalny, myślenie życzeniowe. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, więc mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy się ponownie.

Kiedy jednak żegna się dwoje kochanków, którzy po miesiącach kłótni i sporów decydują rozstać się na zawsze, próżno szukać uprzejmości na koniec rozmowy. Co najwyżej rzucone krótkie żegnaj, sugerujące, że nigdy więcej się nie zobaczą i nie spotkają. I podobne odczucia targają mną w stosunku do Hondy NSX. Bowiem w tym przypadku ja również, nie mogę zdobyć się na serdeczne do widzenia. Zamiast tego, rzucam krótkie żegnaj, bo szczerze wątpię, że Honda NSX kiedykolwiek powróci.

Honda NSX

„(…) użycie nazwy sportowego coupe w celach marketingowych, to jak sprzedanie na czarnym rynku nerek swojej zmarłej w tragicznym wypadku córki.”

Nic w życiu nie jest pewne, oprócz dwóch rzeczy. Śmierci i podatków. Jednak producenci potrafią nas niejednokrotnie zaskakiwać, niestety często w negatywnym tego słowa znaczeniu. Dlatego dopuszczam możliwość powtórnego przyjścia na świat NSX, lecz boję się jej przyszłej formy. Mój strach i wyobraźnię pobudza dodatkowo kształt, w jakim Mitsubishi postanowiło przywrócić swoje coupe, zwane Eclipse. Kształt, który można określić mianem wielu przymiotników, lecz z całą pewnością nie tymi z grupy seksownych. Nowego Eclipse Cross nikt nie chciał oglądać w takiej formie, a w szczególności fani małego, japońskiego coupe.

Na łamach naszej twórczości niejednokrotnie wypowiadaliśmy się na temat crossover’ów i suv’ów. Po prawdzie nic do nich nie mamy, dopóki jeżdżą sobie gdzieś tam, służąc dzielnie właścicielom. Niektóre z nich to naprawdę świetne auta, uniwersalne i pojemne. Niemniej jednak Eclipse od zawsze był coupe, nowy Cross z kolei, to lodóweczka turystyczna na kółkach. Te auta mogą być przydatne, ale umówmy się, ładnie prezentują się wyłącznie na prospektach. Z każdą godziną, minutą i sekundą obcowania z nimi sam na sam, tracą swoją atrakcyjność i wyjątkowość.

Honda NSX

Crossover’y przypominają mi piwo. Dobre i wypełnione aromatem zaraz po otwarciu butelki. Jednak z każdą minutą ucieka z nich gaz, by ostatecznie stały się nijakie. I w zasadzie nie widziałbym w tym problemu, gdyby nazwali go jakkolwiek inaczej. Jednak użycie nazwy sportowego coupe w celach marketingowych, to jak sprzedanie na czarnym rynku nerek swojej zmarłej w tragicznym wypadku córki. Co prawda nie przydadzą jej się już ani w krematorium, ani tym bardziej w trumnie. Ale na Boga, czy tak powinna wyglądać miłość ojca do dziecka? Bezczeszczenie zwłok? Powiecie, taki mamy dziś świat? Cóż, spoglądając na Forda i E-Macha, celowo nie wymawiam członu Mustang, zaczynam w to pomału wierzyć.

„(…)czy jej dusza nie ulotni się wraz z momentem śmierci? Czy te dane o jej tożsamości, zgrane na dyskietkę i wgrane ponownie, to będzie jej dusza? A może jedynie cyfrowy zapis jej cech i zachowań?”

Ta nieco kontrowersyjna i barwna analogia nie znalazła się tu przez przypadek. Obawiam się, że jeżeli Honda NSX kiedykolwiek powróci, liczyć może wyłącznie na podobny los. Co prawda trudno mi wierzyć, ażeby Japończycy zdecydowali się przekonwertować na wersję na szczudłach. Tym razem sprzedadzą jej serce na czarnym rynku. W jego miejsce zaś, wstawią elektryczną pompkę, kilka dni po śmierci mózgu. Spytacie, co w tym złego? Przecież wskrzeszą ją z grobu! Będzie znowu żyć! Jasne, wskrzeszą. Ale czy jej dusza nie ulotni się wraz z momentem śmierci? Czy te dane o jej tożsamości, zgrane na dyskietkę i wgrane ponownie, to będzie jej dusza? A może jedynie cyfrowy zapis jej cech i zachowań?

To bardzo trudne pytania natury filozoficznej, zwłaszcza w dobie co raz to szerszej popularyzacji sztucznej inteligencji. I w zasadzie tak można określić samochody elektryczne. Sztuczną inteligencją. Pomimo pozornych różnic między nimi, Honda NSX będzie dokładnie taka sama jak cała reszta elektryków. Nie będzie różnić się absolutnie niczym od Tesli, Rimaca, E-Macha czy Note’a. Poza oczywiście ładnym opakowaniem i gustownymi fotelami.

Honda NSX

Jestem przekonany, że otrzymamy wyjątkowo zaprojektowane nadwozie, kosmiczne wnętrze i ogromną, wręcz przytłaczającą moc silnika elektrycznego. Ale czy w oryginalnym NSX’ie chodziło wyłącznie o moc? Różnica polega na tym, że w poprzednich wersjach tych wozów, zaszczepiona była cząstka ich projektantów. Ich marzenia. Ich dusza. Coś wyjątkowego, budującego emocje i uczucie. Elektryczna Honda NSX będzie jak góra klusek ziemniaczanych ze skwarkami, podawana z zupą ziemniaczaną. Niby się najesz jak wieprz. Ale do smaku dzieciństwa, gdy podawała je Twoja babcia, nigdy nie będą w stanie dorównać. W dodatku na koniec odbije ci się nie zdrowo starą cebulą.

Honda NSX

„Na szarlotkę z bitą śmietaną trzeba poczekać, żeby doświadczenie z jej konsumpcji było niepowtarzalne.”

Po babcinych obiadach nigdy nie występuje zjawisko zgagi czy niestrawność. Podobnie sprawa ma się z oryginałem, takim jak stara, dobra Honda NSX. Nawet jej ostatnia odmiana, która pojawiła się w 2016 r., sporządzona była według tego samego przepisu. Jasne, dostajemy o wiele więcej mięsa w stosunku do tego, co pamiętamy z dzieciństwa. Ale to znak czasów i dobrobytu. Dlatego 3,5 litrowe V6 wzbogacone zostało o dwie turbiny, które pompują jednostkę do zawrotnych 507 koni mechanicznych. Aperitif z kolei, stanowią trzy silniki elektryczne, które dodatkowo stymulują nasz apetyt, abyśmy z przyjemnością spałaszowali łączną moc 581 KM.

Honda NSX

Niemniej jednak nie o same liczby rozgrywa się ta gra. Nie ilość, a jakość. W pełni elektryczna wersja może mieć nawet 1000 KM, a i tak nie zapewni nam takich wrażeń jak jej spalinowy, nieco słabszy odpowiednik. Jest on bowiem przyrządzony w taki sposób, aby dostarczał maksymalny moment obrotowy w zakresie od dwóch do sześciu tysięcy obrotów. Z kolei na deser, otrzymujemy pełną moc, dostępną powyżej sześciu i pół tysiąca obrotów, trwającą tak aż do siedmiu i pół tysiąca. Całość kreuje się jak dobrze podany posiłek w restauracji. Mamy przystawkę, danie główne i deser. Każdy i tak czeka na deser, ale to właśnie danie główne zaspokaja główny głód. Na szarlotkę z bitą śmietaną trzeba poczekać, żeby doświadczenie z jej konsumpcji było niepowtarzalne. Właśnie w ten sposób działają silniki spalinowe, nawet jeśli wspomagane są elektrycznymi. Wstrzymują emocje, aby uwolnić je w najmniej oczekiwanym momencie, potęgując ich efekt.

Honda NSX

„Właśnie w ten sposób działają silniki spalinowe, nawet jeśli wspomagane są elektrycznymi. Wstrzymują emocje, aby uwolnić je w najmniej oczekiwanym momencie, potęgując ich efekt.”

Jest jednak pewna grupa ludzi, która gustuje w potrawach szczególnie pikantnych. Przypuszczam, iż ma to podłoże w jakiejś chorobie autodestrukcyjnej. Albo przynajmniej zaburzeniach osobowości z zakresu praktyk masochistycznych. Inaczej bowiem nie potrafię wytłumaczyć jedzenia pasty wasabi prosto z tubki niczym mleka kandyzowanego. Na szczęście Japończycy, znający się przecież lepiej niż ktokolwiek inny na chrzanie wasabi, postanowili zaspokoić również i te, dosyć osobliwe upodobania. Podkręcili oni zwykłą wersję ich super auta, co w efekcie przyniosło potrawę o nazwie Honda NSX Type-S. Co prawda nie jest aż tak ostro, jak w przypadku wersji Type-R, ale mówimy tutaj o miłośnikach wasabi, nie zaś o zawodowych zjadaczach papryczek z rodziny Carolina Reaper.

Honda NSX

Dlatego 3,5 litrowa jednostka V6, pracująca pod kątem 75 stopni dostała dwie turbiny z wyścigowego modelu NSX GT3 Evo. Zabieg ten przyniósł efekt w postaci dodatkowych dwudziestu koni i dwudziestu dwóch niutonometrów. Moc całego układu, uwzględniającego silniki elektryczne, wynosi zatem 608 KM i 667 Nm momentu obrotowego. Ażeby zapanować nad takimi parametrami, niezbędne były drobne modyfikacje zawieszenia i skrzyni biegów. Dwusprzęgłówka o dziewięciu przełożeniach dostała nowy tryb pracy o nazwie „Rapid Downshift Mode”,  który właściwie wyczerpuje temat. Błyskawiczna redukcja biegów to element jazdy autem, którego próżno szukać w elektrykach. A to przecież zmiana biegów jest jednym z aspektów, który tak bardzo wpływa na odczucia podczas jazdy. Szczególnie tej agresywnej.

Honda NSX

„Wypuszczonych zostanie wyłącznie 350 egzemplarzy, aby z ich wydechów mogło wybrzmieć znamienne „żegnajcie”.”

Przy tak poczynionych zmianach mechaniczno-technicznych nie dziwi fakt, że postanowiono również zadbać o sposób podania potrawy. Jak wiadomo, często spożywamy oczami, a cała otoczka wykreowana wokół posiłku potrafi sprawić, że doznania będą mocniej uwydatnione i pogłębione. Dlatego też Japończycy postanowili, iż Honda NSX Type-S powinna zostać odrobinę przerobiona także z zewnątrz. Poprawiono jej aerodynamikę oraz zamontowano tylny dyfuzor, wzorowany na tym montowanym w wyczynowej wersji GT3. W taki oto sposób chcą się oni pożegnać z fanami NSX’a.

Honda NSX

Wypuszczonych zostanie wyłącznie 350 egzemplarzy, aby z ich wydechów mogło wybrzmieć znamienne „żegnajcie”. Stworzyli oni istne epitafium, gdyż musieli sobie zdawać sprawę z tego, o czym pisałem na początku. Jeżeli NSX kiedykolwiek powróci, to w formie, której nie poznacie. Pomimo że nawiązywać będzie do swoich poprzedników, każdy kęs przypominał będzie Wam dowolnego burgera z maka. Czy Burger Kinga. A może z KFC? Elektryczny NSX będzie właśnie takim burgerem. Drogim, pełnym kalorii, przypominającym każdy jeden, dowolny samochód elektryczny. W żadnym jednak wypadku, nie odkryjecie w nim tego unikatowego aromatu domowych przecieraków z serem i skwarkami.

Honda NSX

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.

Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Hondy

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.