Dziś niemal wszystkie Bawarki mogą dostać „M-kę” na nadkolu czy pokrywie bagażnika. Ale nie wszystkie na plakietkę M-Power w istocie zasługują.
I broń Boże nie mam tutaj na myśli profesjonalnych oznaczeń aftermarketowych, którymi właściciele tak hojnie przyozdabiają swoje Beemki. Te akurat, jak wie doskonale każde dziecko, poprawiają zarówno parametry aerodynamiczne, usztywniają zawieszenie, a nawet odrobinę podnoszą moc silnika. Tym razem mamy na myśli nalypki, które już w momencie wyjazdu od dealer’a lądują na co drugiej X5-tce, czy trójce z dwulitrowym dyszelkiem. Problem jednak polega na tym, że taka praktyka zabija magię i wyjątkowość loga „M-Power”. Raz na zawsze zatem stawiamy kropkę i mówimy do których Beemek „M” pasuje jak ulał, a które powinny zostawić eMkę w spokoju.
Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Ulański.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.