Wszędzie tam, gdzie prowadzi jakaś droga ale z jakiegoś powodu stała się chwilowo nieprzejezdna bo popadało, Mercedes C All-Terrain daje radę. Jednocześnie po normalnej, asfaltowej jezdni prowadzi się pewnie i bez tej głupkowatej tendencji wywracania się z byle powodu, jak to w SUV’ach zwykle bywa.
„Kochanie, dostałem awans. Teraz mamy szansę na kupno naszego wymarzonego domu!”. Jeżeli kiedykolwiek usłyszycie tego typu słowa od swojej drugiej połówki wiedzcie, że Wasze życie zmieni się diametralnie. I nie chodzi tutaj o to, że dom jest czymś złym. Wręcz przeciwnie. Sam współczuję ludziom, którzy zmuszeni są mieszkać w mieszkaniach. Bloki są trochę jak zbiorowe klatki dla ptaków. Bez względu na ich standard, odbierają poczucie wolności i przestrzeni, a w dodatku oganiczają swobodę. Wiem co mówię, bo kiedyś też mieszkałem w mieszkaniu i to nie jednym. Własny dom to zupełnie inna bajka. Wiesz, że jest Twój i stoi na Twojej własnej ziemi. Jest jak forteca, której bronisz przed najazdem Mongołów. Ale musisz się o wszystko troszczyć samemu. I bynajmniej, nie mam tutaj na myśli budowy głębokiej fosy.
Widzisz, mieszkanie w bloku w centrum czy nawet na przedmieściach sprawia, że wszędzie jest blisko. Tam gdzie osiedla się masa ludzi, tam też powstaje odpowiednia infrastruktura. Szkoły, apteki, przychodnie, sklepy, usługi, gastronomia i tak dalej. Jednym słowem cały dorobek cywilizacji technicznej XXIw. znajduje się dosłownie pod Twoim oknem. A nawet jeśli nie, to dwa przystanki autobusowe dalej z pewnością znajdziesz to, czego potrzebujesz. W związku z tym, że dookoła żyje masa ludzi, zarządca miasta dba o to, aby do wszystkiego był swobodny dostęp. Bez względu więc na warunki pogodowe, drogi raczej są przejezdne i nie występuje problem odśnieżania czy tonięcia w błocie. Brukowane ulice odnajdujemy bowiem na terenach starożytnych miast, mających niejednokrotnie kilka tysięcy lat.
„(…) powiedzmy sobie szczerze. Nie istnieją urzędnicy, którzy potrafiliby profesjonalnie zająć się jakąś sprawą.”
Okazuje się jednak, że nie wszędzie istnieje infrastruktura drogowa czy komórka, która byłaby w stanie o nią zadbać. Sam mieszkam na wsi i pomimo tego, że nie jest to zabita dechami miejscowość o liczbie mieszkańców równej osiem, z dojazdem bywają problemy. Ludzie mieszkający tu od dziecka po prostu są do tego przyzwyczajeni i potrafią sobie radzić z zaspami czy błotem. Jednak pierwsze zderzenie z rzeczywistością dla takiego uląga, urodzonego i wychowanego w mieście jak ja, bywa bolesne. Wasz dom nie musi nawet stać po środku jakiegoś pola czy w głębokim lesie. Wystarczy, że trafi Wam się kawałek drogi gruntowej nieutwardzonej, a wierzcie mi, zatęsknicie za zgiełkiem miasta tak szybko, jak jeszcze przed chwilą od niego uciekaliście.
Jasne, możecie pisać pisma do Urzędu Gminy, ale powiedzmy sobie szczerze. Nie istnieją urzędnicy, którzy potrafiliby profesjonalnie zająć się jakąś sprawą. Po pierwsze nigdy nie mają na nic pieniędzy, bo nagrody dla burmistrza czy wójta są po prostu ważniejsze. Po drugie nigdy nie mają na nic czasu i są niesłychanie zapracowani. Kawa się sama nie wypije, wiadomo. Po trzecie zaś, w urzędach przez głupkowate rządy PRL-u, wciąż panuje pewien socjalistyczny tryb pracy. Jeżeli nie odwalisz żadnej maniany, nikt Cię ze stanowiska nie zwolni. Lecz choćbyś się starał stokroć bardziej niż jest to od Ciebie wymagane, nie licz na podwyżkę. Nie dziwota więc, że urzędasom się po prostu nie chce pracować. Bo i po co? Czy cokolwiek zrobią i się postarają czy też nie, na koniec miesiąca i tak każdy ma to gdzieś. Po co zatem mają sobie żyły wypruwać?
„Na początek radzę zapomnieć o autobusach. Może i jakieś jeżdżą, ale są trochę jak wiejskie legendy o babach wodnych. Ponoć jakieś żyją na moczarach, choć nikt ich nigdy nie widział.”
Wracając jednak do pierwotnej myśli, życie na wsi jest cudowne. Mówię całkiem poważnie. Bliskość natury, cisza, spokój, kameralna atmosfera i świeże powietrze. To aspekty, które doceniać zaczyna się dopiero w pewnym wieku. Niemniej jednak każdy kogo znam i mieszka w mieście, po pewnym czasie po cichu myśli o domku poza nim. Po prostu ma dosyć tego pędu, dzikiego zgiełku i wariactwa. Myślę, że każdy mieszkaniec Łodzi, Trójmiasta, Warszawy czy Poznania doskonale wie o czym mówię. I wbrew temu, co pisałem kilka akapitów wcześniej, życie na wsi to nie jest jakiś szczególny problem. Ale trzeba pamiętać o kilku kwestiach związanych z transportem.
Na początek radzę zapomnieć o autobusach. Może i jakieś jeżdżą, ale są trochę jak wiejskie legendy o babach wodnych. Ponoć jakieś żyją na moczarach, choć nikt ich nigdy nie widział. Tak samo jest z busami. Dlatego jeżeli chcecie się gdziekolwiek dostać, przyda wam się auto. Dobrze by też było, żeby nie psuło się ono za często. Bo o ile znacie się na mechanice i potraficie co nieco naprawiać, z nowoczesnymi konstrukcjami tak łatwo nie jest. Bez komputera diagnostycznego ani rusz, a do ASO zazwyczaj jest kawałek drogi. Ale nawet jeżeli spełniliście powyższe warunki, musicie pamiętać o najważniejszym. Nasza kochana Matka Natura.
Jeśli popada, a wasze BMW ma łyse opony, może się zdarzyć, że zaczniecie tańczyć niczym dziewczyny w teledyskach disco-polo. Zarzucanie tyłkiem jest fajne przyznaję, ale może nie akurat wtedy gdy jedziecie 80 km/h po łuku, na wąskiej leśnej drodze o szerokości ścieżki rowerowej, a w dodatku z naprzeciwka jedzie jeden z tych autobusów-widmo. Chociaż, w zasadzie. Co kto lubi.
„Wszelkie gruntowe drogi namiękają, a auta osobowe zakopują się jak zabawki Lego. Tylko odrobinę trudniej je wyciągnąć.”
Jeśli zaś popada mocniej, to możecie zapomnieć o wyjeździe z domu. Szczególnie jeśli jest to okres wiosenny i właśnie topnieje zimowy śnieg. Na jesieni też nie jest kolorowo, bo wtedy także wszystko płynie przez deszcze. Wszelkie gruntowe drogi namiękają, a auta osobowe zakopują się jak zabawki Lego. Tylko odrobinę trudniej je wyciągnąć. W zimę także jest ciekawie. Malownicze krajobrazy i oblodzone, bielutkie drzewa, zapierają dech w piersiach bez dwóch zdań. Szczególnie, jeśli macie auto z silnikiem z przodu i napędem na tył, tak jak ja. Wtedy bardzo często będziecie się zastanawiać, jak by się komponowało z naturalnym pejzarzem, w szczególności owinięte w okół jednego z elementów otaczającej Was flory.
Pomijając fakt, że w odpowiednich rękach przynoszą one masę frajdy podczas zimowego szaleństwa, na co dzień trzeba uważać. Bo potrafią napsuć trochę nerwów. Jeśli macie szczęście, to Wasza Beemka będzie rozpaczliwie szurać po śniegu i starać się złapać choć odrobinkę przyczepności. W tym czasie macie chwilę na rozmyślania. Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, jaki jest sens życia, po co Wam była ta cholerna chałupa na wsi i czy czasem nie zapomnieliście wziąć saperki do bagażnika. Odpowiedź na to ostatnie pytanie jest o tyle istotna, że za około dwanaście sekund będzie Wam bardzo potrzebna. Dlatego lepiej, żebyście nie zapominali.
„(…) co najważniejsze to nie jest SUV. Wciąż prowadzi się jak kombi i słucha się kierowcy, nie sprawiając wrażenia inwalidy o kulach.”
Rzecz jasna jest pewne rozwiązanie na tę bolączkę. I polecę w tym miejscu klasykiem. Nie zgadniesz, zgadnij. Jest nią SUV. W końcu ma napęd na cztery koła, jest odrobinę podwyższony i o ile nie sprawdzi się chociażby na Płaskowyżu Chajnantor w Chile, o tyle świetnie poradzi sobie z nieodśnieżoną drogą czy odrobiną błotka. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy nie szczególnie darzycie uczuciem tego typu auta. W zasadzie doskonale Was rozumiem, bo też mam awersję do tych wynalazków. Jeśli zatem tak jak ja uwielbiacie prowadzić auto, a nie pokrakę na szczudłach, może Was zainteresować Mercedes C klasy. Szczególnie z dopiskiem All-Terrain.
Mercedes C All-Terrain, bo tak brzmi jego pełna nazwa, jest autem pokroju Subaru Outback’a albo Audi Allroad’a. Dostajecie klasyczne nadwozie kombi, dopakowane modnymi dziś czarnymi dodatkami. Ale co najważniejsze to nie jest SUV. Wciąż prowadzi się jak kombi i słucha się kierowcy, nie sprawiając wrażenia inwalidy o kulach. Do tego, Mercedes C All-Terrain ma kilka asów w rękawie. Po pierwsze napęd na cztery koła. Po drugie, podniesione o 40mm podwozie. Jasne, to nie jest terenówka, ale z warunkami atmosferycznymi panującymi na wsi poradzi sobie śpiewająco. Choć sam producent zaimplementował dwa dodatkowe tryby jazdy Offroad i Offroad+, ja byłbym ostrożny.
„To osobowe kombi, które nie boi się życia na wsi. A z dodatkowymi trybami nie boi się także życia na wsi w terenie górzystym. Również zimą. „
Co prawda Mercedes C All-Terrain w trybie Offroad powinien poradzić sobie w łatwym terenie takim właśnie jak drogi gruntowe, żwir, piasek czy lekkie błoto. Jeśli to dla Was mało, to jest jeszcze tryb Offroad+ z regulacją prędkości zjazdu, który dodatkowo umożliwia jazdę po nieco cięższym i stromym terenie. Jednakże wciąż pragnę wyraźnie to zaznaczyć. Mercedes C All-Terrain to nie terenówka. To osobowe kombi, które nie boi się życia na wsi. A z dodatkowymi trybami nie boi się także życia na wsi w terenie górzystym. Również zimą. Dodatkowo nadaje się na dojazdy do domku myśliwskiego w lesie, wypady nad jezioro czy zawaloną śniegiem, wiejską, stromą dróżkę.
Wszędzie tam, gdzie prowadzi jakaś droga ale z jakiegoś powodu stała się chwilowo nieprzejezdna bo popadało, daje radę. Jednocześnie po normalnej, asfaltowej jezdni prowadzi się pewnie i bez tej głupkowatej tendencji wywracania się z byle powodu, jak to w SUV’ach zwykle bywa. Jednym słowem i wilk syty, i owca cała. Choć na przełaj w pole i heja bym nie ryzykował. Chyba, że pamiętaliście zabrać saperkę ze swojego starego BMW. Wtedy jest to jak najbardziej zalecane. Jeśli oczywiście lubicie wspominać stare, dobre czasy.
Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Mercedesa.