Niemcy od zarania dziejów we krwi mieli ambicje bycia najlepszymi. Inżynierowie Audi oraz BMW, nie są pod tym względem wyjątkiem.
Odwieczne pytanie „co było pierwsze – jajko, czy kura?” po dziś dzień nie doczekało się odpowiedzi. W naszych rozważaniach jednak, jajko możemy zastąpić żarówką, kurę zaś, samochodem. Co było zatem pierwsze? Światło, czy auto? Na tak postawione pytanie, historia podaje dość konkretne i czytelne ramy czasowe. Otóż, za datę powstania pierwszego samochodu uznaje się rok 1886. Wtedy to właśnie, Patentwagen Nr.1, opracowany przez Karola Benz’a, ujrzał światło dzienne. Jeśli chodzi zaś o światło, dosłownie siedem lat wcześniej, bo w 1879 roku, Thomas Edison wynalazł żarówkę. Co prawda, okoliczności powstania ów wynalazku są do dziś kwestią sporną. Część środowisk naukowych uważa, iż faktycznym wynalazcą pospolitej żarówy był nie Thomas, a Nikola Tesla. Nie ulega jednak wątpliwości, iż to ten pierwszy uzyskał finalnie patent na nowo powstałe urządzenie, a zatem ten spór, pozostawię do rozstrzygnięcia Waszemu sumieniu.
Ja chciałbym przenieść się kilkanaście lat do przodu, konkretnie do roku 1911. Okazuje się bowiem, że dopiero wtedy elektryczne lampy stawały się standardowym rozwiązaniem w samochodach. Dotychczas, pomimo iż żarówka istniała na rynku dłużej niż samo auto, w automobilach używano świec. Tak, zgadza się. Takich z knotem, który trzeba było wpierw podpalić. Kiepskie rozwiązanie jeśli chodzi o rozświetlanie mroków przed pojazdem, sami przyznacie. W dodatku wystarczy odrobina deszczu, a możemy zapomnieć o jakimkolwiek oświetlaniu przestrzeni przed nami. Zdaję sobie sprawę, iż dla niemal wszystkich z Was, to co w tym momencie powiem, będzie pewnego rodzaju zaskoczeniem. Lecz musicie zdawać sobie sprawę, iż zapalanie świateł nie odbywało się tak jak dziś. Trzeba było zatrzymać się, wysiąść, rozpalić ogień, zapalić świeczki i tak dalej. A następnie modlić się do wszelkich znanych bóstw, aby przypadkowo nie spadła choćby jedna kropelka deszczu.
Takich z knotem, który trzeba było wpierw podpalić.
Nikogo więc nie powinno raczej dziwić, iż Chrysler postanowił coś na to poradzić. Jego inżynierowie przygotowali zatem lampę elektryczną, której można używać w każdych warunkach pogodowych, świecącą o wiele lepiej niż pospolita świeczka. Jednakże, nawet Chrysler’owskie żarówki, niewiele zmieniały w kwestii sposobu włączania samych świateł. Wycieczka w okolice przedniego zderzaka celem odpalenia sprzętu, wciąż była koniecznością. Dlatego amerykański Cadillac postanowił pójść o krok dalej. Pokazał on nowatorskie rozwiązanie w postaci włącznika świateł wewnątrz kabiny pasażerskiej. Rzecz jasna, wyłącznie przednich. Tylne światła w samochodach pojawiły się dopiero w okolicach 1915 roku, wraz z tak zwanym światłem stopu. Dziś, jazda bez świateł nocą byłaby nie do pomyślenia. Wtedy, zdawała się być całkowitą normą.
Kolejny przełom nastąpił w 1924 roku. Do użytku wprowadzono dwa rodzaje świateł. Krótkie, które świeciły jedynie na niewielką odległość, nie oślepiając przesadnie pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka, oraz długie. Te miały za zadanie oświetlać jak najwięcej przestrzeni przed autem. Obecnie, znamy je rzecz jasna jako światła mijania oraz drogowe. Niemniej jednak, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, Amerykanie postanowili pozostać w latach 20-tych aż po dziś dzień. Otóż, zaledwie dekadę później, pojawiło się oświetlenie asymetryczne. Jeśli kojarzycie charakterystyczne odcięcie linii światła, które pozwala na dłuższy snop światła prawego od lewego, wiecie z pewnością o czym mowa. Głównym zadaniem asymetryczności reflektorów jest oczywiście poprawa doświetlania pobocza, przy jednoczesnym oszczędzaniu rogówki oka kierowcy nadjeżdżającego z naprzeciwka. Mimo to, mieszkańcy Stanów Zjednoczonych doszli do wniosku, iż ten wynalazek jest już przerostem formy nad treścią, dlatego niezmiennie stosują światła symetryczne.
Europa wreszcie się budzi.
Wciąż jednak, we wszystkich powyżej opisanych przypadkach, mówimy o zwykłych żarówkach. Dziś jednak, większość współczesnych aut wyposażona jest przecież w reflektory z żarówkami halogenowymi. Te pojawiły się dopiero w 1962 roku. Ich zadaniem było odpowiednie skupienie wiązki światła, a następnie skierowanie jej w danym kierunku. Pozwoliło to, po pierwsze na poprawę jakości i ilości samego światła, po drugie zaś, na wydłużenie samego zasięgu reflektorów. Kolejny krok milowy nastąpił w 1991 roku, gdy do gry weszli sami Niemcy. BMW przy okazji prezentacji swojej flagowej limuzyny serii 7, zaproponowali reflektory HID. Skrót z angielskiego oznacza High Intensity Discharge Lamp, my zaś dobrze znamy je jako reflektory ksenonowe. Prąd o niewielkim napięciu 12V z akumulatora trafiał do przetwornicy, która jak sama nazwa wskazuje, przetwarzała go na prąd o bardzo wysokim napięciu. Tenże z kolei, trafiał do żarówki, w której uwięziony był gaz, konkretnie Ksenon. Stąd z resztą, zwyczajowa ich nazwa.
Mercedes CL z 1999 r.
Pod wpływem wysokiego napięcia sięgającego nawet 30 tysięcy woltów, ksenon zaczyna świecić, a następnie, za pośrednictwem soczewki bądź lustra odbłyśnika, promień światła kierowany jest w konkretnym kierunku. Pomimo wyraźnej poprawy jakości światła, które stawało się co raz bardziej zbliżone do światła dziennego, następny skok technologiczny nastąpił już w 1999 roku. Mercedes w klasie CL wprowadził rozwiązanie zwane Bi-Xenon light. Było to nic innego, jak montaż specjalnej przesłonki, mającej na celu zastosowanie światła ksenonowego zarówno na światłach mijania jak i drogowych. Od tego momentu, rozwój technologii nabrał niebywałego tempa. Zaledwie siedem lat później w 2006 roku, Japończycy postanowili zamontować w Lexus’ie LS600H reflektory oparte o technologię LED. Na odpowiedź, nie trzeba było czekać zbyt długo. Wystarczyły trzy lata, aby Audi zaprezentowało swoje R8 z oświetleniem w pełni Led’owym.
Czym różniło się od tego zastosowanego w Lexus’ie? Otóż LS600H, pochwalić się mógł wyłącznie diodami Led’owymi w światłach mijania. Audi z kolei, postanowiło w tej technologii wykonać wszystkie możliwe źródła światła przednich reflektorów. Od mijania i drogowych, przez pozycyjne na kierunkowskazach skończywszy. Dwie szybkie zimy, a Mercedes postanowił o sobie przypomnieć. Model CLS dostał więc system „Intelligent Light System”, pozwalający reflektorom dostosowywać się dynamicznie do warunków drogowych. Inżynierom z Audi następny krok zajął kolejne cztery lata, lecz niewątpliwie warto było czekać. W 2013 roku zaprezentowano Audi Matrix LED, które dodawało do reflektorów sterowanie komputerowe. W obudowie lampy siedziało 25 pojedynczych segmentów z diodami LED, komputer zaś tak sterował przyciemnianiem i rozjaśnianiem ich, aby dostosować snop światła do aktualnych warunków drogowych. Jeśli kojarzycie reflektory doświetlające poszczególne wycinki drogi w celu utrzymania nadjeżdżającego auta w kieszeni nieoświetlonej, to właśnie efekt działania Matrix LED’ów.
BMW wraca do gry.
Wyglądało na to, że w kwestii oświetlenia, LED’y stały się odpowiedzią na wszystkie możliwe pytania. Niemcy jednak, wpadli na kolejny pomysł, jak można ulepszyć doskonałość. Wszystko zaczęło się, gdy szef działu R&D Audi, o wdzięcznie brzmiącym imieniu i nazwisku „Ulrich Hackenberg”, wydał pewne oświadczenie. Brzmiało ono w następujący sposób: „będziemy pierwszym producentem samochodowym, który wprowadzi światła laserowe do produkcji”. Laserowe? Zapytacie co to takiego? Część z Was, przed oczami zapewne ma miecze świetlne z Gwiezdnych Wojen. Jak mawia jednak klasyk, nic bardziej mylnego. To wciąż diody LED, lecz o podwyższonej wydajności, emitujące ekstremalnie skupiony promień świetlny. Gdzieś po drodze znajduje się także fluorescencyjny gaz, który dodatkowo wzmacnia ów promień, wydłużając zasięg błyskotek do około 600 – 700 metrów. Mówi się, że reflektory laserowe emitują dziesięć razy mocniejsze światło niż standardowa żarówka halogenowa. Robi wrażenie.
Nic zatem dziwnego, że Audi chciało być pierwszym producentem stosującym to rozwiązanie, tym samym zapisując się na kartach historii. Niemcy poszli więc za ciosem, prezentując nowatorską technologię w modelu Audi Sport Quattro concept, o którym kiedyś już pisaliśmy. Reflektory w nim zamontowane wykonano w identycznej technologii, która została pokazana we Frankfurcie kilka miesięcy wcześniej. Kolejnym krokiem, stały się testy laserowych reflektorów na wyścigu LeMans, które zamontowane były w modelu Audi R18 e-tron quattro race. Ów rozwiązanie, z całą pewnością przyczyniło się do zdobycia zarówno pierwszego jak i drugiego miejsca przez zespoł Audi Sport Team Joest na wcześniej wspomnianym LeMans. Inżynierowie z Ingolstadt nie byli jednak odosobnieni w swoim pionierskim rozwiązaniu. Do gry wrócili bowiem Bawarczycy, którzy w świat laserów wkroczyli w lutym 2014 roku. Co prawda, zdarzało im się prezentować reflektory laserowe w szeregu aut koncepcyjnych, lecz tym razem postanowili pójść na całość.
Audi R18 e-tron quattro
Wzorem Audi, BMW wydało zatem oświadczenie, że ich nowy model BMW i8, cytuję, „będzie pierwszym seryjnie produkowanym autem wyposażonym w tę innowacyjną technologię”. Tym samym, chłopaki z Monachium rozpoczęli prawdziwy wyścig zbrojeń. Chwilę później padła kolejna zapowiedź, iż ich futurystyczna i-ósemka ujrzy światło dzienne na targach w Los Angeles pod koniec kwietnia 2014 r. Do oficjalnej sprzedaży, miała trafić w listopadzie tego samego roku. Za to w międzyczasie w maju, Audi pokazało swoje R8 LMX. Miała być to limitowana do 99 sztuk seria, wyposażona właśnie w reflektory laserowe. Niemcy z Ingolstadt zapewnili, iż auta trafią do klientów „latem”. Wszystko wskazywało więc na to, że Audi z modelem R8 LMX zapisze się na kartach historii. Bawarczycy jednak, nie powiedzieli ostatniego słowa. Nocą, 5-tego Czerwca 2014 roku nastąpił przełom. Podczas specjalnie przygotowanej ceremonii z udziałem Thomas’a Gottschalk’a, BMW przekazało swoim klientom osiem i-ósemek.
Wszystkie wyposażone były rzecz jasna w reflektory laserowe. Tym sposobem, dosłownie dwa dni przed oficjalnym trafieniem na rynek Audi R8 LMX, BMW sprzątnęło tytuł swoim kolegom po fachu sprzed nosa. Tytuł pierwszego, seryjnie produkowanego samochodu, wyposażonego w reflektory laserowe. Na dzień dzisiejszy, szczytowe osiągnięcie techniki w zakresie rozwoju świateł montowanych w pojazdach. Rzecz jasna, taki wyścig nie miał kompletnie żadnego sensu. Niemniej jednak, ponad sto lat temu, nikomu nie śniły się LED’y czy lasery. Dziś, stały się naszą codziennością. Po części, także dzięki Niemcom. W końcu, gdyby nie ich wrodzona potrzeba współzawodnictwa, oraz chora ambicja w dążeniu do bycia najlepszym, może wciąż jeździlibyśmy ze zwykłymi żarówkami? A może, to kto inny wpadłby na pomysł rozwoju technologii laserowej. Kto wie? Cóż, jedno jest pewne. Ten jeden raz, winni jesteśmy Niemcom podziękowania. Ich wojownicza natura wreszcie przyniosła naszemu światu coś dobrego.
Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.
Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Audi
Garaż BMW