BMW seria 2 Coupe. Nadzieja umiera ostatnia.

Tym samym dochodząc do BMW Seria 2 Coupe, które jest dwudrzwiową odmianą pięciodrzwiowego hatchback’a, z tym że w nadwoziu Coupe bazującym na BMW serii 3, a raczej powinienem powiedzieć serii 4, która jest dwudrzwiową odmianą czterodrzwiowego sedana. Tak jak wspominałem, niemiecki porządek.

Jak już niejednokrotnie wspominałem, jestem strasznym kinomanem. Jedyne co cenię bardziej od dobrego filmu, to dobry samochód. Doprawdy, uwielbiam oglądać porządne kino i praktykuję moje hobby nad wyraz często. Dlatego ośmielę się postawić tezę, iż jeśli chodzi o filmy akcji, scenariusz w zasadzie zawsze jest taki sam. Na wstępie poznajemy głównego bohatera bądź bohaterów, którzy pomału sobie żyją. Pewnego pięknego dnia, całkowicie nagle i znienacka ma miejsce sytuacja, która całkowicie przewraca ich życie do góry nogami. Przepięknym przykładem jest tutaj Szklana Pułapka. Rzecz jasna, nasz główny bohater w wyniku wyżej wspomnianego, wręcz niemożliwego do przewidzenia twistu fabularnego, znajduje się jedną nogą na tamtym świecie. Następnie dostajemy wielkie BOOOM i w zależności od widzimisię scenarzysty dzieje się jedna z trzech rzeczy.

BMW seria 2

Nasza gwiazda okazuje się wyśmienita w strzelaniu z broni wszelakiej, skradaniu się, walce wręcz oraz obsłudze przeróżnych maszyn niosących śmierć złym chłopcom, próbującym przejąć lub zniszczyć świat*. Ewentualnie ma miejsce cud, bądź też ktoś lub coś, niesamowitym zbiegiem okoliczności ratuje jego cztery litery tuż przed nieuchronną śmiercią. Rzecz jasna dochodzimy do etapu zakończenia, oczywiście tego szczęśliwego. Bym był zapomniał. Na końcu obowiązkowo z ust głównego bohatera padają słowa, które brzmią mniej więcej tak: „nigdy nie wątpiłem, że wszystko się ułoży”.

Taa, jasne. Skoro wiedziałeś, to czemu cały czas tak cholernie się pociłeś, co?

Całe te marudzenie w postaci pierwszego akapitu napisałem z dwóch powodów. Po pierwsze, dostałem od Grzegorza surową wersję niniejszego felietonu, zawierającą ów akapit i nie chciałem mu robić przykrości wyrzucając go jednym kliknięciem. Po drugie jednak muszę przyznać, że trafił w punkt. Bowiem dokładnie tak samo czuli się wierni klienci BMW, a konkretnie miłośnicy serii 1. Wiecie, tego małego kompakta z napędem na tył i całkiem ciekawymi jednostkami. Otóż Bawarczycy projektując pierwszą generację jedynki byli szalenie dumni ze swojego stosowanego we wszystkich modelach napędu na tylną ośkę. Rzecz jasna napęd przedni uznawali za dzieło szatana, zaś każdego kto wpadłby na pomysł stosowania ów rodzaju napędu należy czym prędzej spalić na stosie.

Cóż, trudno się z nimi nie zgodzić.

W każdym razie czas leci nieubłaganie, zaś szefostwo z Bawarii zaczęło szukać oszczędności tu i tam. Do przewidzenia było, iż prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł stosowania napędu na przednią ośkę w serii 1. Oczywiście obniża to koszta produkcji, pozwalając na lepszą wycenę ich kompakta na tle konkurencji. Na szczęście przy produkcji poprzedniej „jedynki” Bawarczycy postąpili zgodnie z ich poglądami. Uznali pomysłodawcę za pomiot piekieł, a następnie rozpalili przepiękne ognisko u stóp tego demona w ludzkiej skórze. Znając ich poczucie humoru, w trakcie egzekucji upiekli zapewne nie jednego wursta. Jednak jeśli kojarzycie film „Incepcja” zapewne pamiętacie jego motyw przewodni.

Otóż jedna, mała, pozornie nic nie znacząca myśl zagnieżdżona w umyśle, potrafi przenosić góry, a nawet zmieniać świat.

Dlatego właśnie dziś seria 1 ma napęd na przednią ośkę. Który swoją drogą całkowicie wyklucza zamiatanie tyłkiem, niczym Jennifer Lopez na koncercie. Za to wóz jest przewidywalny, prosty, odrobinę nudny i rzecz jasna podsterowny, jak to pędzone na niewłaściwą oś wozy mają w zwyczaju. W porządku, należy oddać Bawarczykom, że pomimo tego seria 1 wciąż prowadzi się bardzo żwawo. Jak na przednio napędowego hot hatch’a oczywiście. Niemniej jednak poprzednia generacja miała asa w rękawie. Coś, co rzeczywiście odróżniało ją całkowicie od konkurencji. Tylno pędna Bawarka była jedynym takim wozem na świecie i jasne, powiecie, kto z tego korzysta w realnym życiu? Otóż właśnie za to płaci się Niemcom ekstra. W sensie, za świadomość możliwości polatania bokiem, jeśli tylko kierowca spotka na swej drodze pusty parking.

Nie za stosy, egzekucje i wursty.

W każdym razie, najnowsza seria 1 jest tego pozbawiona, zaś prawdziwi fani poprzedniej generacji poczuli się właśnie jak bohaterowie filmów akcji produkcji Hollywood. Znaleźli się w beznajdziejnej sytuacji, pozornie bez wyjścia. Bowiem jeśli zechcą zmienić swoją wysłużoną „jedyneczkę” na nową i pachnącą, bądź nie daj Boże cokolwiek ich wozom się stanie, nie mają alternatywy. Nie mogą iść do salonu i poprosić tylno napędowego hatchback’a, bo takiego już po prostu nie ma w ofercie. Chociaż, w zasadzie niekoniecznie.

Bowiem w tej chwili następuje nasz cudowny, kompletnie niemożliwy do przewidzenia twist fabularny rodem z amerykańskich produkcji. Otóż BMW postanowiło wyciągnąć rękę do swoich wiernych fanów i zaczęło sprzedawać BMW serii 1 z kufrem, czyli w odmianie coupe. Rzecz jasna nazwali je BMW seria 2, bo przecież „ordnung uber alles”. Pozwólcie, że Wam to odrobinę rozjaśnię. Bawarczycy mają w ofercie takie samochody jak BMW Seria 2 Active Tourer oraz BMW Seria 2 Gran Tourer. Oba z napędem na przód, w nieco pudełkowatym stylu. Nie ma sensu się przy nich zatrzymywać. Do tego dostępna jest także BMW Seria 2 Gran Coupe, czyli czterodrzwiowa wersja dwudrzwiowego coupe zbudowanego na bazie pięciodrzwiowego hatchback’a serii 1. W każdym razie tutaj również otrzymujemy napęd wyłącznie na przód, dlatego idźmy dalej.

BMW seria 2

Tym samym dochodząc do BMW Seria 2 Coupe, które jest dwudrzwiową odmianą pięciodrzwiowego hatchback’a, z tym że w nadwoziu Coupe bazującym na BMW serii 3, a raczej powinienem powiedzieć serii 4, która jest dwudrzwiową odmianą czterodrzwiowego sedana.

Tak jak wspominałem, niemiecki porządek. W każdym razie, to co najważniejsze z czwórki czy tam trójki zostało przeniesione na jedynkę w wersji Coupe. Oczywiście chodzi o jedyny właściwy napęd na tylną ośkę. Świetna informacja czyż nie? No to teraz pogadajmy o tym, co tą ośkę pcha do przodu. Otóż ze sportowym, zaczepnym i narowistym napędem na tył możemy otrzymać następujące odmiany.

220d, czyli 190-konny dizelek. Cóż… coupe w gnoju? Tia, oni nigdy nie rozumieli pojęcia dobrego smaku czy stylu. Dalej jest 220i, czyli 184-konną benzynkę. Już całkiem nieźle, na mokrym powinno się udać tróję zapiąć. Za to ten będzie lepszy. 230i czyli 245 konna, uturbiona, dwulitrowa benzynka. Tu już można się całkiem nieźle pobawić, nawet na suchym asfalcie. Jednak to co tygryski lubią najbardziej jest tuż za rogiem. Mowa o wersji M240i, w której jak na prawilną Bawarę przystało, dostajemy sześć garów. A nie jakieś cztery, jak w przypadku powyższych pozycji. Zatem trzylitrowe, zaturbione R6, które osiąga 374 koni i 500 niuta to nie lada gratka. Warto wspomnieć, że jest mocniejsze niż pierwsze M2, a w takim razie to pełnoparwny spadkobierca starej jedynki. Problem tylko polega na tym, że z kompletnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn Bawarczycy postanowili wpychać do M240i system X-Drive.

BMW seria 2

I nie jako opcję, a standardowe wyposażenie.  

Nigdy nie pojmę toku rozumowania naszych uroczych przyjaciół zza Odry. Wiecie, jeżeli w opisie filmu znajdujecie informację, iż wyprodukowany on został przez Hollywood, zaś na jego okładce widnieje facet z pokerową miną oraz spluwą, spodziewacie się niezłej rozwałki na miarę Oskara. Podobnie ma się sprawa w przypadku chęci kupna małego, zwinnego, lekkiego, za to cholernie mocnego, tylnonapędowego wozu. W dodatku skonstruowanego przez zakład, którego największą chlubą jest fenomenalny napęd na tylną oś, który wpychają do każdego swojego auta. Żeby tego było mało, nawet ich hasło reklamowe brzmi „Radość z jazdy”. Chcecie zatem dostać wóz, którym będziecie mogli pozamiatać tyłkiem niczym wcześniej wspominana Jennifer, o której Grzesiek najwyraźniej zbyt często fantazjuje. Za to dostajecie maszynę w specyfikacji 4×4, która oczywiście dalej jest fenomenalna. W Szwajcarii, Austrii, Kanadzie lub na dalekiej Syberii. Czyli wszędzie tam, gdzie dziennie spada pół metra śniegu.

BMW seria 2

Więc i tak nigdzie nie pojedziecie, bo urwiecie zderzak.

W sumie gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to BMW jest genialne i zasługuje na nagrodę Nobla w dziedzinie bezpieczeństwa pasywnego. Sprzedając mieszkańcowi niebezpiecznej krainy, w której wiecznie leży śnieg, samochód z napędem na cztery koła, który jest mu niezbędny. Następnie obniżają go i projektują skądinąd fantastycznie wyglądający, sportowy zderzak, uniemożliwiający opuszczenie podjazdu sprawiają, iż kierowca po prostu nie będzie miał szansy zginąć za jego kierownicą. Volvo powinno się uczyć, serio. Ale przecież i tak wiecie, że wszystko musi dobrze się skończyć, prawda? Niczym w amerykańskim filmie. Nadzieja umiera ostatnia. Czy jakoś tak. Dlatego już dziś tu i ówdzie słychać ptaszki, które ćwierkają coś o M240i z napędem wyłącznie na tylną ośkę. Dodatkowo raczej możemy być pewni, że prędzej czy później dostaniemy nowe M2. A to rodzi nadzieję, że cała ta irracjonalna sytuacja zakończy się happy end’em.

BMW seria 2

* Świat – w rozumieniu produkcji USA należy czytać jako Amerykę, a konkretnie jej wschodnie bądź zachodnie wybrzeże.

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.

Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż BMW


Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.