Golf R Estate. Wcale nie musisz być rozsądny.

Nowy Golf R bazujący na ósmej generacji, to trochę inna zabawka. Po pierwsze, zmieści wędeczki i kalosze w bagażniku. Oczywiście wszystko w trosce o Twoją ukochaną małżonkę.

Statystyki dowodzą, iż młodzi Golfiści i bynajmniej nie mam tu na myśli osób upalających swoje Golfy na ręcznym pod Biedrą, o wiele częściej wygrywają od swoich starszych rywali. Pomimo tego, że weterani znają poszczególne pola golfowe jak własną kieszeń, potrzebują zazwyczaj dodatkowego, wykańczającego uderzenia. I nie ma to nic wspólnego z ich obniżoną koncentracją czy mniejszą siłą. Chodzi o doświadczenie.

Otóż starszy zawodnik, bazując na bogatym bagażu doświadczeń jest w pełni świadom ryzyka. Zdaje sobie sprawę z faktu, iż istnieje cała masa czynników wpływających na lot piłeczki. Tym samym, doskonale pojmując fizykę jej lotu, rozumie wszystkie siły nań wpływające, które mogą doprowadzić do błędu. Oczywiście każde uderzenie kijem ma dwa parametry. Siła oraz precyzja. Jak nie trudno się domyśleć, im więcej siły wkładamy w uderzenie, tym bardziej oddalamy się od perfekcyjnego, czystego strzału. To dlatego starsi zawodnicy grający w golfa, starają się kalkulować i podświadomie obniżają siłę uderzenia. Rzecz jasna aby zachować maksymalną precyzję.

Golf R

Generalnie rzecz ujmując, to zjawisko znane z pola golfowego, możemy śmiało przełożyć na nasze życie codzienne.

Z zasady starsze osoby, które zdążyły już przeżyć wiele mroźnych zim i jeszcze więcej upalnych okresów letnich, starają się kalkulować. Doświadczeni różnymi sytuacjami zdają sobie sprawę z ryzyka i konsekwencji płynących z ewentualnego błędu, tym samym wybierając rozwiązania rozsądne i bezpieczne. Jako że jest to strona poświęcona motoryzacji, a nie poradnik dla młodego przedsiębiorcy nie trudno zgadnąć, iż powyższa analogia ma zastosowanie również w motoryzacji. Konkretnie w naszych gustach dotyczących zakupu i ewentualnych modyfikacji.

Jeśli macie więcej niż trzydzieści lat, przypomnijcie sobie w jaki sposób patrzyliście na samochody gdy byliście w wieku lat nastu, góra dwudziestu. Jaraliśmy się wtedy ogromnymi felgami. Marzyliśmy o piekielnie głośnym wydechu, strzelającym marchewami przy najdrobniejszym muśnięciu gazu. Zakładaliśmy gwint, montowaliśmy zimny dolot i wycinaliśmy katalizatory. I z dzisiejszej perspektywy niektóre z tych modyfikacji wydają nam się bezsensowne lub nawet niebezpieczne. Ogromne felgi, z namalowaną markerem oponą w połączeniu z gwintowanym zawieszeniem sprawiają, że auto przestaje się prowadzić na dowolnej nawierzchni, wyłączając szklany stół. Wydech z wyciętymi katalizatorami? Za głośny. No i smerfy mogą się czepiać. Widzicie, jak zmieniają się nasze upodobania?

Niemniej jednak robiliśmy to. Podejmowaliśmy ryzyko przypału lub wypadnięcia z drogi przy najechaniu na źdźbło trawy. Wszystko po to, żeby popisać się przed kumplami na zlocie. No i oczywiście niczym paw, pochwalić się swoim ogonem przed płcią piękną. Jednak wielu z nas ten okres ma za sobą. Wolą kupić stonowany wóz, a jedyną modyfikacją na jaką zdecydujecie się w najbliższym czasie to montaż instalacji LPG. Bo to rozsądne i oszczędne. A każde ryzyko powyżej tego, że możecie dostać mandat za niewłaściwe parkowanie, jest zbyt wysokie abyście je podejmowali. Po prostu nie ma sensu.

Golf R

Jednak choroba zwana petrolhedus maniacus, z łaciny miłość do motoryzacji, niestety jest nieuleczalna.

Jest niczym nowotwór. Możecie próbować ją zaleczać, naświetlać i łagodzić objawy, jednak ona zawsze nawraca. Nie wierzycie? Przypomnijcie sobie te wszystkie sytuacje, w których wychodziliście ze sklepu czy galerii, obładowani torbami wraz ze swą drugą połowicą. Pakujecie pomału torby z ciuchami oraz zgrzewki wody do swojego SUV’a i słyszycie komentarze żony. „Pacz, pacz no na tych gnojków. Co oni na miłość boską wyrabiają! Toć to dudni tak, że się porozmawiać nie da. O zobacz, zobacz. Pacz, pacz teraz. Jaki gupek. Tak obniżył te swoje be-em-wu, że teraz przez spowalniacz nie może przejechać. No i po jaką cholerę tak gazuje? Ty słyszysz to? Że te dziewuchy głupie lecą na takich cwaniaków… czy ty mnie wogle słuchasz? Krzysiek!.”

Słyszycie, ale nie słuchacie. Bo w głowie przywołujecie obrazy, gdy sami obniżaliście swoje Subaru. Montowaliście trzycalowy, przelotowy wydech i wygłuszaliście drzwi, żeby subwoofer z bagażnika nie powodował brzęczenia ramki z tablicą. A im niżej na glebie wóz leżał, tym lepiej. Ale to już nie dla Was. Dziś macie żonę, dwójkę dzieci i Outlander’a w dieslu. A teraz musicie się spieszyć, bo za piętnaście minut zaczyna się ulubiony serial Waszej drugiej połówki o nazwie „Wspaniałe Stulecie”.

Tylko, że Wasze życie wcale nie musi tak wyglądać. I wbrew pozorom istnieją wozy, które potrafią pogodzić oba światy.

Za dnia, w tygodniu, pozwolą Wam wypełnić wolę najwyższej rady bezpieczeństwa rodzinnego oraz zaspokoić potrzeby Waszych pociech. Zaś wieczorem, zamiast kosić trawę czwarty raz w tym tygodniu, możecie zabrać swojego najlepszego kumpla na przejażdżkę. Wrzucić do bagażnika wędkę, jednak nie po to żeby łowić jakieś ryby. Potrzebujecie przykrywki przed dziewczynami. Przecież nie powiecie, że jedziecie na jakiś spot. Więc najlepszym wyjściem byłoby kupno jakiegoś slippera. Z kolei jednym najlepszych z obecnie oferowanych slipperów na rynku jest Golf. W kombi. Z literką „R” na pokrywie bagażnika.

I teraz mam dla Was kilka istotnych informacji, które przekonają Was do zainteresowania się eRką. Poprzedni Golf R był autem raczej skierowanym na komfort niż dziką zabawę. Nowy Golf R, bazujący na ósmej generacji, to trochę inne zwierzątko. Po pierwsze, zmieści wędeczki i kalosze w bagażniku. Oczywiście wszystko w trosce o Twoją ukochaną małżonkę. Chyba nie chcesz, żeby martwiła się, że nie ma Cię na noc w domu. Nie chcesz, prawda?! Jednak co ważniejsze i teraz przechodzimy do frazy „po drugie” to prawilny slipper.

Golf R

W porządku, Golf R rzeczywiście ma odrobinę większe felgi. Ma też inaczej wystylizowany zderzak i charakterystyczny kolor. No i kilka nalypek „R” dookoła.

Jednak jeśli ktoś nie siedzi w motoryzacji od świtu do nocy, to istnieje bardzo wysoka szansa, że przejdzie obok niego obojętnie. A to duży błąd. Albowiem niepozornie wyglądający Golfik ma dwulitrowy, uturbiony silnik o mocy 320 koni. A do tego przyspiesza do pierwszej setki w czasie poniżej pięciu sekund (!). Mało? Można do niego zamówić dodatkowy Performance Pack, który zapewnia Ci Drift Mode. Robi się ciekawie? No to idźmy dalej. Golf R ma silnik uturbiony, a to oznacza, że śmiało możesz pobawić się w czipsa, oraz drobną modyfikację wydechu i dolotu.

A wtedy pojawienie się na spocie jest jak najbardziej mile widziane. Bo właśnie młodzież w Civic’ach i E46, zacznie podejrzanie często zerkać w Twoją stroną. A stąd już tylko mały kroczek dzieli Cię od otwarcia pokrywy silnika i przeprowadzenia ożywionej dyskusji na temat filtrów stożkowych, zaworów upustowych turbosprężarki czy przelotowych tłumików. Na koniec zaś, gdy wszyscy będą odjeżdżać, możesz śmiało przelecieć kilka rond bokiem, a to z pewnością zwróci uwagę całej obecnej publiczności. W szczególności tej o płci przeciwnej. A wtedy z pewnością poczujesz się jak za starych, dobrych lat. Bo mając czterdzieści, a nawet sześćdziesiąt i więcej zim na karku, wcale nie musisz być rozsądny.

Golf R

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.

Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Volkswagen’a

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.