/
2 mins read

Gdyby nie pewna czerwona świnia, to nie byłoby Mercedesów AMG.

„(…) podobna sytuacja miała miejsce przy narodzinach Mercedesa AMG.

Nie będę ukrywał, nigdy nie byłem jakimś szczególnym fanem piłki nożnej. Jednak jak na prawdziwego chłopaka przystało, niejednokrotnie mecze oglądałem czy sam nawet kopałem w przysłowiową gałę z kumplami na osiedlu. I zawsze było mi szkoda obrońców. Zobaczcie sami. Gdy jakaś drużyna strzeli gola, to wielkie nazwiska napastników czy pomocników zawsze pojawiają się na pierwszych stronach gazet czy skrótów. Gdy jakiś bramkarz wybitnie pracuje w obronie honoru swojego team’u, również jego nazwiska wraz z życiorysem, pełną galerią zdjęć jego i całej jego rodziny krążą po mediach, internecie czy malowane są na koszulkach chłopaków na boisku.

A obrońcy? Niejednokrotnie odwalają kawał dobrej roboty, są niezastąpieni i bez nich żadne zwycięstwo nie byłoby możliwe. Owszem, prawdziwi fani i miłośnicy tematu znają ich nazwiska na pamięć. Lecz nigdy nie słychać o wybitnych obrońcach jakoś szczególnie mocno. Prawdopodobnie dlatego, że o wiele bardziej emocjonujące od przeszkadzania napastnikom drużyny przeciwnej jest kolejna akcja w wykonaniu gola z główki z rzutu rożnego. Albo pełna poświęcenia szarża bramkarza w sytuacji sam na sam, w której bezbłędnie ogrywa napastnika w ostatniej chwili, koniuszkiem małego palca. I podobna sytuacja miała miejsce przy narodzinach Mercedesa AMG. O wielkich, mocarnych V8-kach i radykalnym charakterze tych bestii pamiętamy oraz mówimy głośno i wyraźnie. A czy ktokolwiek słyszał o czerwonej świni?

Prowadził Grzegorz Chęciński,
Tuningował Mateusz Ulański
.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Mercedesa

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.