renault

Renault Spider Sport. Moment, w którym marzenia z dzieciństwa się spełniają.

Dla wielu było wręcz następcą Alpine, kolejnym z linii błękitnokrwistych, lecz plan Renault był inny. Nowy wóz miał wypromować dział Renault Motorsport.”

Mam dla Was pewną propozycję. Zróbcie sobie taki test. Wybierzcie się któregoś razu do przedszkola, choćby wtedy gdy odwozicie akurat tam swoją pociechę, a następnie podpytajcie dziecieków kim by chciały zostać w przyszłości. Jestem niemal pewien, że usłyszycie całą masę ciekawych i nietuzinkowych odpowiedzi. Krzyś będzie chciał strzec porządku i prawa, a także dokładać złym bandytom. Zostanie zatem policjantem. Julcia z kolei rzuci hasłem, że będzie projektantką mody. Oczami wyobraźni widzi te wszystkie projekty ciuchów, które za całe krocie odkupują od niej wielkie korporacje. Część maluchów odpowie pewnie, że chce zostać Infuencer’ami. Celebrytami XXIw. No cóż, takie czasy.

renault

Problem jednak polega na tym, że o ile młode i kreatywne umysły małych dzieci żyją marzeniami, w świecie dorosłych nie ma na nie za bardzo miejsca. Wystarczy, że spojrzycie na swoich rówieśników z klasy, a zrozumiecie, że niewiele zostało z dziecięcych mrzonek. Życie większości z nas wygląda niczym to z filmu „Dzień Świstaka”. Jedna wielka komedia, jednak bynajmniej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Napewno kojarzycie te koszulki z napisami „eat, work, eat, sleep, repeat”. Jedynymi urozmaiceniami codziennej harówki są co raz głębsze bruzdy na czole, zmarszczki na twarzy i kurze łapki wokół oczu. Włosy zaś, w końcu przybierają siwy kolor niczym u wiedźmina Geralta. Jednak nie macie co liczyć na zapierające dech w piersiach przygody podobne do tych, które przeżywał bohater powieści A. Sapkowskiego.

Jednak proza życia potrafi być jeszcze bardziej przewrotna. Nawet jeżeli udało się Wam lub komuś z Waszego bliskiego otoczenia zrealizować pragnienia z dzieciństwa i robi to o czym zawsze marzył, robota ta nie ma zbyt wiele wspólnego z naszymi wyobrażeniami.

spider

Mówiłem Wam, Dzień Świstaka.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że takie są właśnie realia bez względu na rodzaj wykonywanej pracy. Muszę Was również zmartwić, że nawet robota w motoryzacji nie wygląda tak, jak sobie większość z Was wyobraża. Jeśli myślicie, że w branży samochodowej jedyną świetlaną przyszłością jest droga, w której dostajecie się do wielkiej korporacji, a następnie otrzymujecie niemal nieograniczony budżet żeby tylko wykombinować jak pokonać kolejny rekord prędkości albo usprawnić silnik tak, żeby produkował więcej mocy, to cóż… nic z tego.

W najlepszym wypadku czeka Was studiowanie tony makulatury oznaczone sygnaturami wytycznych Unii Europejskiej, w celu zaprojektowania pokrywy reflektora, który nie będzie zużywał prądu przy jednoczesnym wykorzystaniu plastikowych butelek jako materiału do jego budowy. Dodatkowo musi on pełnić funkcje ochronne na wypadek zderzenia z pieszym w taki sposób, aby pochłaniał energię kinetyczną kolana lub/i nadgarstka nieszczęśnika niczym poduszka na którą padacie bez życia co wieczór z głuchym hukiem. W innym zaś wypadku, czeka Was wciskanie kompletnie nie interesującym się motoryzacją ludziom, hybrydowego lub elektrycznego badziewia, którego po bliższym poznaniu wstydzilibyście się komukolwiek pokazywać. Innymi słowy, albo zapracujecie się na śmierć ku chwale biurokratów, albo nie będziecie mogli spojrzeć na siebie w lustrze ze wstydu. Rzecz jasna jest jeszcze trzecia opcja. Czyli jedno i drugie.

renault

Wiem, wiem życie jest cholernie niesprawiedliwe i nudne. Wszędzie wykresy, słupki, tabelki, przepisy BHP i wytyczne. A po wszystkim i tak dostaniecie burę od szefa, że lampa jest o 0.01 dolca za droga w produkcji. Jednak raz na miliard przypadków ma miejsce cud. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Bowiem to chyba Sam Bóg Wszechmogący raczy oświecić nas swoim światłem sprawiając, że do biura ni z gruchy ni z pietruchy wpada, niczym polany wrzątkiem kot, szef wszystkich szefów, niejaki Krzysiu Jarzyna ze Szczecina i spocony rzuca Wam, tonącym i grzęznącym w bagnie niedorzeczności, linę ratunkową:

renault

Na Boga! Przestańcie robić cokolwiek robicie, w tej chwili! Mamy nowe zadanie! Musimy wypromować nową markę sportowych samochodów – Renault Sport! Jedyna granica, którą Wam wyznaczam to Wasza kreatywność. Do roboty!

Mniej więcej w taki sposób wyobrażam sobie sytuację, która w rzeczywistości z pewnością miała miejsce w Renault, gdy zarząd postanowił wprowadzić dział Renault Sport do świata samochodów cywlinych. Otóż samo Renault Sport powstało w 1976 roku celem połączenia działów Alpine oraz Gordini, które dotychczas zajmowały się tym, co tygryski lubią najbardziej. Motorsportem. Jednak ku zaskoczeniu wszystkich pracowników, zarząd Francuzów postanowił wypromować Renault Sport i wprowadzić ich logo do drogowych modeli. Niczym nowym nie wydaje się więc fakt, iż postawili na nowy samochód, który ma zwrócić na siebie uwagę. Tak zwany Halo-car, przenoszący cząstkę radykalnego świata motorsportu na drogi cywilne, pod kryptonimem „projekt W94”

renault

W zasadzie można przyjąć, że całe zamieszanie zaczęło się od Laguny. I bynajmniej nie mam w tym momencie na myśli ani filmu, ani drogowego wozidełka, które wszyscy pewnie kojarzą. Tym razem mówię o ustrojstwie zwanym Renault Laguna Concept, które premierę swoją miało w 1990 roku. Nie ma co ukrywać, że raczej daleko mu do drogowego sedana czy tam kombi. Za to o wiele bliżej do tego, co miała osiągnąć ekipa pracująca przy projekcie W94. Totalnie bezkompromisowe auto, zbudowane od podstaw na przestrzennej ramie z profili aluminiowych. Lekkiej i odpornej na zniekształcenia, wyposażonej w niezależne zawieszenie typu push-rod na podwójnych wahaczach z wykorzystaniem przegubów kulowych bez żadnych, absolutnie żadnych zaznaczam, gumowych tulei. Technologia czysto wyciągnięta ze świata motorsportu, na którą nikt wcześniej nie poważył się postawić w aucie produkcyjnym.

renault

I w tym miejscu czuję się w obowiązku nieco Was ostrzec, bowiem teraz zrobi się jeszcze bardziej technicznie.


renault

Otóż w następnej kolejności zajęto się jednostką napędową. Nie było ani miejsca ani czasu na budowę nowego silnika od podstaw. Dlatego też postawiono na gotowe rozwiązanie, które Renault Sport miało już opracowane. Jednostka o pojemności 1.8 litra z szesnastozaworową głowicą, która pojawiła się w Renault 19 16S, a później Clio 16S. Jako że Renault chciało równocześnie wypromować Clio w rajdach, potrzebne było auto homologacyjne z silnikiem o dwóch litrach pojemności. Poskładajcie całą historię do kupy a wyjdzie Wam jednostka o oznaczeniu F7R, która pojawiła się w Renault Clio Williams, będąca wynikiem modyfikacji wcześniej wspomnianego 1.8. Chłopaki z Renault Sport odrobinę przy niej podłubali, rozwiercili i otrzymali silnik o 150 koniach mechanicznych.

Teraz nadszedł czas na finalne opakowanie ich dzieła, na co przyszli z pomocą projektanci z Renault Industrial Design. Tak oto powstało auto jedyne w swoim rodzaju. Dla wielu było wręcz następcą Alpine, kolejnym z linii błękitnokrwistych, lecz plan Renault był inny. Nowy wóz miał wypromować dział Renault Motorsport.

spider

Nazwany został Renault Sport Spider i w zasadzie był typową zabawką dla dużych chłopców. Projektanci podeszli do niego bardzo na serio. Do tego stopnia, że pierwsze wersje z grudnia 1997 roku nie posiadały nawet przedniej szyby.

Ona pojawiła się dopiero rok później. Na papierze liczby nie robią może jakiegoś szczególnego wrażenia, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy. Silnik generujący zaledwie 150 koni mechanicznych? Wolne żarty pomyślicie sobie. Jednak diabeł, jak to zwykle bywa, tkwi w szczegółach. Konkretnie dwóch. Po pierwsze, to nie byle jakie sto pięćdziesiąt koni. Te rumaki wyciśnięte zostały ze sportowej, szesnastozaworowej głowicy bazującej na ostrych i agresywnych wałkach, przed którymi stawia się szereg wymagań w zakresie uzyskiwanego momentu i mocy. Lecz z pewnością nikt nie wymaga od nich by były wybitne w kategorii ekonomii czy ekologii. W dodatku, rumaki te nie musiały się szczególnie męczyć ze swoją masą, która wynosiła jedyne 930 kg. Lub 965 kg z przednią szybą. Teraz już wiecie, czemu pierwsze wersje jej nie miały. W każdym razie nie ma obaw, że objedzie Was podrasowane, szwabskie kombi z 1.9 na ropa.

A nawet, jeżeli jakimś cudem, niesamowitym zrządzeniem losu, cokolwiek objechało by Was na prostej, to spokojnie. Ten pojazd nie był tworzony z myślą o długich prostych. Pierwszy lepszy wiraż, a wierzcie mi, bierzecie wszystkie te wymuskane i wygłaskane „sportowe” zabaweczki z palcem w… rurze wydechowej.

spider

Francuzi dokonali tego, o czym od zawsze śni każdy miłośnik samochodów, który dostał robotę inżyniera w firmie motoryzacyjnej.

Skonstruowali maszynę do połykania zakrętów, w akompaniamencie ryku wyścigowego silnika, o której myśleli już za dzieciaka. Spełnili swoje i nie tylko swoje pragnienia, o projektowaniu i budowaniu bezkompromisowych maszyn, które przeznaczone są wyłącznie do jednego celu. Dać tyle frajdy zarówno swoim twórcom jak i klientom, ile tylko obecna myśl techniczna jest w stanie zapewnić. Renault Sport stworzyło wóz, który pozwala przenieść się do czasów, w których mieliście jeszcze nadzieję. W których wyobrażaliście sobie, że jeździcie prawdziwą wyścigówką. Udało im się przerwać tę nudną, korporacyjną mantrę i w końcu spełnić swoje, moje i mam nadzieję, że także i Wasze dziecięce marzenia.

renault

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.

Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Renault

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.