Bentley Flying Spur Hybrid. Instalacja LPG przyszłości.

„może nie jest taki mocny jak Twój, ale mój Bentley przynajmniej jest w lepszym prądzie, gamoniu!”

Dosyć logiczna i rozsądnie brzmiąca zasada mówi, że produkty premium kosztują więcej dlatego, że oferują więcej. I z grubsza rzeczywiście tak jest. Choć niejednokrotnie pozory mogą mylić, bowiem nie zawsze widać to na pierwszy rzut oka. Mieliście kiedyś okazję wybierać pomiędzy A3 i Golfem? Każdy racjonalnie myślący człowiek doradziłby Ci kupno VW a nie Audi. Bo i z jakiej racji miałbyś dopłacać kilkadziesiąt tysięcy za inne logo na grillu, pokrywie bagażnika i poduszce powietrznej na kierownicy. A jeśli próbowaliście przetłumaczyć to i owo swoim doradcom czy nawet samym sobie, dodatkowe cztery dekielki felg aluminiowych zapewne również nie przekonały Waszego rozmówcy.

Rzecz jasna nie będę Was czarował i nie odkryję przed Wami Ameryki na nowo. To oczywiste, że A3 jest technicznie Golfem. Jest poskładane z tych samych klocków, z zamontowanym tym samym zawieszeniem, zespołem napędowym, elektroniką i tak dalej i tak dalej. Jednak o różnicach pomiędzy tymi modelami decydują w głównej mierze detale i smaczki stylistyczne. Odrobinę lepiej wykończone wnętrze, mocniejszy choć identyczny technicznie silnik, lepsze oprogramowanie skrzyni automatycznej czy szerzej rozwiniety system infotainment. Do tego jeszcze dochodzi otoczka i poczucie marki premium. Nie ma co się oszukiwać, w dzisiejszym świecie jeśli chcesz zaistnieć, musisz się popisywać. A zawsze lepiej położyć na stole kluczyk od Audi niż Volkswagena. Choć to skrajnie głupie, pyszne i bezcelowe, tak już po prostu jest i ciężko z tym faktem dyskutować.

Bentley
Niemniej jednak słowo premium oznacza coś więcej niż lepszą technologię czy inny znaczek. Premium to sposób, w jaki odczuwasz auto.

Budżetowe marki nie skupiają się na nieuchwytnych emocjach związanych z prowadzeniem wozu. Lub robią to niezwykle rzadko. W przypadku marek premium, Twoje samopoczucie i Twój wizerunek w czasie obcowania z samochodem jest nierzadko na pierwszym miejscu. I o ile w stosunku do marek takich jak Volvo czy Infiniti część ludzi zachowuje pewną rezerwę, jeśli chodzi o określanie ich mianem premium, o tyle w przypadku Bentley’a nikt złudzeń nie ma. A przynajmniej mieć nie powinien. W każdym bądź razie mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, iż Bentley na dość szeroką skalę korzysta z rozwiązań opracowanych przez Audi. Ma to oczywiście związek z tym, iż należy do grupy VAG. Adaptuje on na przykład silniki V8, które pochodzą z RS6 czy RS7. I w zasadzie nie ma w tym nic złego, jeśli ktoś nie jest szczególnym nacjonalistą pod względem pochodzenia poszczególnych podzespołów.

Bentley

O ile mi wiadomo, większość piłkarzy nie ma nic przeciwko. Przynajmniej ja jeszcze z żadnym, który miałby o to pretensje, się nie spotkałem.

W każdym razie Bentley posiada model zwany Flying Spur, który co prawda nie jest flagowym sprzętem Brytyjczyków wspieranych przez Niemców, ale bądź co bądź jest pełnoprawną limuzyną segmentu F. Jeśli tak jak ja, wciąż jeszcze gubicie się wśród oznaczeń poszczególnych segmentów, nic straconego. „F” odnosi się do wszystkich luksusowych limuzyn pokroju S-klasy, A8, BMW 7, Lexusa LS i tak dalej. Ów Latająca Ostroga, jakkolwiek osobliwie by dosłowne tłumaczenie modelu Bentley nie brzmiało, dotychczas korzystała z silnika W12 konstrukcji VW, pożyczonego od niejakiego Phaeton’a. W zasadzie nikt nie miał z tym żadnego problemu. Pomimo swoistej Niemieckości, W12 brzmi dobrze i nie powinien przynieść właścicielowi wstydu. Tylko że w związku z nową, ekologiczną rzeczywistością producenci wycinają ze swoich ofert wszystkie dinozaury.

Bentley

Podług zasady dziel i rządź, Bentley postanowił rozciąć W12 na pół i obdarzyć jednym silnikiem dwa auta. Czyż to nie wspaniałe?

A tak całkiem serio, pożyczyli oni ponownie silnik od Audi, tym razem od RS4 czy tam RS5. Z tym że ja z tym dzieleniem nie do końca żartowałem, bo te jednostki to V6. I na wstępie chcę bardzo mocno podkreślić i zaznaczyć co następuje. Kompletnie nie mam nic do V6 – to fenomenalne konstrukcje, przepięknie brzmiące szczególnie w wysokich partiach obrotów. Na dodatek ta konkretna jednostka ma aż nadto pary w tłokach, więc raczej nie powinna mieć problemów z uciągnięciem takiego kloca, jakim jest Bentley. Mimo wszystko któregoś pięknego dnia, podczas przerwy na jednym z treningów przed próbą zemsty za Mistrzostwa Europy z 2021 roku na drużynie reprezentacji Włoch, zapewne któryś z kolegów podejdzie i zapyta co siedzi w Twoim Bentley’u.

Bentley

Jedyne opcje jakie w pewnym sensie bierze pod uwagę to dwanaście, ewentualnie osiem cylindrów. Ty jednak z niekrytym zakłopotaniem zmuszony będziesz wydukać, że sześć. A to nie brzmi zbyt dumnie w połączeniu ze znaczkiem Bentley. I jasne, możesz próbować tłumaczyć, że masz ponad 540 koni i 750 niuta. Że Twoja jednostka jest szczytowym osiągnięciem technologii i inżynierii, łącząc ze sobą silnik spalinowy oraz elektryczny. Że to chyba ważne, bo przecież dziś dbamy o środowisko i planetę. A Ty, będąc świadomym klientem, nie chcesz przecież żeby przez Twoje głupie wybryki w postaci przyspieszania do pierwszej setki w czasie niewiele ponad czterech sekund i prucia obwodnicą okrągłe 285 km/h spocił się choćby jeden pingwin.

Jednak zanim cokolwiek zdążysz dodać, Twój rozmówca zapewne pobiegnie z powrotem za piłką, z zażenowaniem kręcąc głową.

Żeby była jasność, parametry są jak najbardziej w porządku. Jednak bardzo szybko może się okazać, że Bentley traci odrobinę na swojej Premiumowatości. Bo dźwięk już nie ten. Moment uzyskiwany jest inaczej, zaś wibracje i otoczka wyjątkowości płynące spod maski mają taki, jakby to ująć, bezglutenowy posmak. Dlatego żyję nadzieją, że niebawem producenci poradzą sobie z problemem utraty wizerunku. W dobie szerzącej się hybrydyzacji i elektryfikacji jestem niemal pewny, że pojawi się nowe sformułowanie poczucia Premium. Lepszy prąd? Lub coś w tym guście.

Jasne, wiem doskonale, że nie ma czegoś takiego jak lepszy prąd. Ale znając życie, prędzej czy później ktoś takowy wymyśli, gdyż w momencie, w którym wszystkie auta będą elektryczne, marki premium będą silniej niż kiedykolwiek wcześniej odczuwać potrzebę wyróżnienia się. Będą potrzebowały tego wyróżnika, tej iskry sprawiającej, że są w stanie wybić się ponad tłum. Dziś wciąż jeszcze tymi znacznikami są pojemność, ilość cylindrów i moc. Jednak w elektrycznej przyszłości pozostaje nam wyłącznie moc. W pozostałych miejscach powstaje zaś luka, a stara zasada mówi, że natura pustki nie cierpi. I zawsze ją wypełnia, choćby nie wiem co. Dlatego już niedługo na treningu piłkarzy usłyszeć będzie można sformułowania pokroju:. „może nie jest taki mocny jak Twój, ale mój Bentley przynajmniej jest w lepszym prądzie, gamoniu!”.

Bentley

Prowadził Grzegorz Chęciński,
tuningował Mateusz Kania.

Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Bentley’a




Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.