Porsche

Porsche, BMW i muzyka przyszłości.

Dla prawdziwych miłośników motoryzacji, auta nie warczą ani nie wyją. One śpiewają, a ów śpiewem komunikują się ze swoim kierowcą. Wie to także Porsche i BMW, które…

Kilka dni temu wyciekła informacja, jakoby Niemcy pracowali nad dźwiękiem swoich elektryków. Brzmi to dość niedorzecznie, przyznaję. Niemniej jednak, producenci tacy jak Porsche czy BMW, dostrzegają pewien problem natury emocjonalnej. Chodzi rzecz jasna o to, iż silniki spalinowe podczas procesu spalania mieszanki paliwowo powietrznej, wytwarzają pewien dźwięk. Jest on uzależniony od całej masy czynników natury konstrukcyjnej. Ilość cylindrów, ich układ, budowa wału korbowego, kolejność zapłonu, kształt kanałów w głowicy czy budowa i charakterystyka kolektorów, zarówno ssącego jak i dolotowego to dopiero wierzchołek góry lodowej. Do tego dochodzi przecież poziom maksymalnych obrotów silnika, budowa układu wydechowego, dolotowego, sama pojemność silnika, a nawet takie szczegóły jak stosunek skoku tłoka, do jego średnicy czy stopień sprężania. Wszystkie te średnio zrozumiałe dla przeciętnego zjadacza chleba aspekty, mają swój wpływ na barwę, ton czy częstotliwość dźwięku, jaki wydobywa się z jednostki napędowej. Problem pojawia się w momencie, gdy ów jednostki zabraknie.

Porsche

Dzisiejszy świat przechodzi swoistą rewolucję. Auta spalinowe odchodzą do lamusa, bo tak postanowiono. Nie pytał nas nikt o zgodę rzecz jasna. Niemniej jednak, ktoś na górze tak to sobie wymyślił, a cała reszta po prostu ma się podporządkować. Niektórzy z tym walczą, inni starają się poradzić sobie z wyzwaniami, jakie są przed nimi stawiane. W tej grupie znajduje się Porsche czy BMW. Doskonale oni rozumieją, jak ogromny wpływ na odbiór samochodu ma jego dźwięk. Nie ma on większego znaczenia przy urządzeniach służących do poruszania się z punktu a do b. Lecz przy autach mających dawać właścicielowi frajdę, z całą pewnością już tak. Kto nie jeździł w te i na zad tunelem w dowolnej grze wyścigowej, dając ognia Astonowi, Lambo czy Subaru, niech pierwszy rzuci kamieniem. Kochamy dźwięk spalinówek. Jest to fakt, którego autentyczność udowadniają silniki R6, V8, V10 czy V12.

Kto nie jeździł w te i na zad tunelem w dowolnej grze wyścigowej, dając ognia Astonowi, Lambo czy Subaru, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Gdyby było inaczej, po świecie jeździłyby wyłącznie auta z silnikami R4 czy R3. A jednak tak nie jest. Bardziej skomplikowane rzędowe szóstki, czy widlaste ósemki albo dziesiątki, od zawsze spędzały nam sen z powiek. Pomimo że odpowiednio doładowana, zaawansowana rzędowa czwórka potrafi objechać nawet najwybitniejszą V12-tkę. Lecz nie wszystkim zależy na osiągach. W pewnym miejscu pojawia się granica, poza którą dowolne osiągi zamykają się w definicji „szaleństwa”. Tam nie ma znaczenia dźwięk czy frajda z jazdy. Jedyne co nas tam czeka, to oszałamiająca moc wciskająca w fotel, powodująca odpływ krwi z mózgu i ogłuszająca nas niczym pewny, celny cios Morgensterna w potylicę. Nie każdy jednak jest aż takim masochistą. Niektórzy pragną, aby zwyczajnie „było miło”. I tak, jak pośród nas chodzą audiofile, rozpływający się nad dźwiękami instrumentów muzycznych, tak na świecie istnieją osoby, uznające dźwięk silnika jako muzykę. Trudno się temu dziwić.

Porsche

W końcu sama muzyka jest z nami od tysięcy lat. Nasi praprzodkowie, wygrywając prosty rytm, tańczyli przy ognisku, oddając cześć bóstwom. Dziś w zasadzie nic się w tej kwestii nie zmieniło. Inne są jedynie instrumenty. Zamiast prostego bębenka i paru patyków, mamy do dyspozycji gałkę zmiany biegów oraz prawą stopę. Jeżdżącym dowodem na to, jak istotny jest dźwięk w samochodzie, jest przecież Lexus LFA, o którym pisaliśmy w tym miejscu. Niesamowity efekt zaawansowanej inżynierii, który zaprojektowany jest tak, aby grał swą melodię niemal wszystkimi elementami. I Niemcy, których nie posądzałbym o zbytnią wrażliwość, doskonale zdają sobie sprawę z problemu. Dlatego, zarówno inżynierowie Porsche jak i BMW, kombinują jak by tu zaimplementować ścieżkę dźwiękową do elektryków, które przecież jako takiego dźwięku, nie emitują. No dobra, to nie do końca tak, że nie emitują go w ogóle. Ale po kolei.

Nie każdy jednak jest aż takim masochistą. Niektórzy pragną, aby zwyczajnie „było miło”.

Bez względu na to, czy elektryczny samochód będzie woził na sobie znaczek Porsche, BMW, Ferrari czy Subaru, brzmiał on będzie identycznie. Dziwny zakres wysokich tonów, wydobywający się gdzieś spod podłogi. Bziuuuuuuuuuuuuuuuuuuum. Przed Wami pojawiają się cyferki określające Waszą względną prędkość poruszania się w stosunku do powierzchni ziemi. Narasta szum z opon i powietrza opływającego karoserię. I w zasadzie nic poza tym. W takim układzie, część z Was powie – po co właściwie mam kupować Porsche czy Lambo? Skoro odczucia z przyspieszenia są identyczne w Nissanie czy Tesli. Wystarczy kupić tą z dużą bateryjką. Innej przecież nie ma sensu nabywać. W końcu wszystkie palą się jednakowym płomieniem. Niemniej jednak, emocje płynące z prowadzenia pojazdu okrojone są o ten jeden, istotny zmysł dźwięku. Jeszcze mocniej rozumieją to osoby, które jeździły autem bez obrotomierza. Choć po prawdzie, podczas sportowej jazdy także nie ma czasu spoglądać na obrotomierz. Biegi zmieniamy „na słuch”. To najbardziej naturalny sposób.

Elektryki nie mają ani biegów, ani dźwięku. Przesiadka ze spalinówki do elektryka wywołuje bardzo głupie uczucie. Tak jakbyśmy nagle ogłuchli. Nikt nie chce być przecież niepełnosprawny. Bóg obdarzył nas słuchem, więc czemu mielibyśmy sami się go pozbawiać? Z podobnego założenia wyszli właśnie projektanci Porsche czy BMW, którzy postanowili coś na to poradzić. Dlatego już dziś kombinują, jakby tu stworzyć „fejkowy dźwięk” elektryka. Nie liczcie jednak na Porsche Taycan, z którego wydobywa się melodia V8 czy V10. Z jednej strony to dobrze. Wystarczy już kłamczuszków zza Odry, którzy upodobali sobie wydech Atrapovic. Jak zatem mają brzmieć auta przyszłości? Cóż, próbkę tego, co dotychczas BMW wymyśliło, znajdziecie poniżej. Porsche pracuje nad czymś podobnym. Unikatowym. Lecz czy takie bajery są w stanie zastąpić nam prawdziwą, niczym nieskrępowaną melodię? Odpowiedź na to pytanie, pozostawiam Wam. 

Porsche

Prowadził Mateusz Kania.
Wpis napędzany przez ekipę Moto Z innej Perspektywy | MZiP.

Źródło zdjęć: Wheelsage
Garaż Porsche

1 Comment

  1. Niestety ale nie o to chodzi żeby samochody brzmiały jak z filmu s-f . Wychodzi na to że trzeba będzie kupić fajny samochód tuż przez zakazem ich sprzedaży po czym jeździć aż koła odpadną 🙁

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

Dużo nowości, wystarczy wybrać.